Autor Wiadomość
Namida
PostWysłany: Nie 16:50, 25 Paź 2009    Temat postu:

W przybliżeniu od pół roku. Moja faza rzecz jasna.
Mam manię miesiąc krócej niż Fushi.

I tak szczerze to bardzo ja lubię.
Syyyyyyriusz *_*
Fushigi
PostWysłany: Nie 16:12, 25 Paź 2009    Temat postu:

Ale w sumie bardzo przyjemna...
GaGa
PostWysłany: Nie 12:29, 25 Paź 2009    Temat postu:

Ja właściwie już od miesiąca. xD
I fakt: to jest masakra...
Fushigi
PostWysłany: Śro 15:48, 21 Paź 2009    Temat postu:

Ga, ja jestem już ponad pół roku. Moja najdłuższa faza. Masakra normalnie. *.*
GaGa
PostWysłany: Śro 15:30, 21 Paź 2009    Temat postu:

Tłumaczenia potterowe, tia?
No dobra, niech będzie.
Co to się podziało, że na taką potteromaniaczką się zrobiłam...? *kręci z rezygnacją głową*
Namida
PostWysłany: Pią 18:18, 28 Sie 2009    Temat postu:

Ach! Wy o notatkach mówicie!
No tak. Wybacz... zgubiłam główny wątek.
Fushigi
PostWysłany: Śro 14:09, 26 Sie 2009    Temat postu:

Wszystko Ci kiedyś wysyłałam, przecież już to czytałaś. ==

Ga, a takie tam tłumaczenie. FF potterowy.
GaGa
PostWysłany: Pon 19:48, 24 Sie 2009    Temat postu:

O czym wy, cholera, mówicie?
I paciemu ja nic nie wiem? T.T
Namida
PostWysłany: Pon 17:57, 24 Sie 2009    Temat postu:

Miśka poprawi? Czy ja o czymś nie wiem?
Skoro chcesz żebym poprawiła, to może mi to wyślij co? *krzywy uśmiech*

I masz już dwa posty, więc mowy nie ma o dublowaniu...
Hibari
PostWysłany: Nie 13:41, 23 Sie 2009    Temat postu:

Co tam dublowanie postów! Masz dawac! *.*
Fushigi
PostWysłany: Nie 12:00, 23 Sie 2009    Temat postu:

Jak Miśka mi to poprawi i jak ktoś coś tam pode mną napisze, bo nie chcę dublowac postów. ;> Buhahaha. xD
Hibari
PostWysłany: Sob 19:19, 22 Sie 2009    Temat postu:

I myślałam, że padnę. xDDDDDD Kiedy dlaszy ciąąąg? xP
Fushigi
PostWysłany: Sob 16:55, 22 Sie 2009    Temat postu:

Jedno... szczerze, to jak teraz to czytam, to sobie myślę, że za nic nikomu bym tego nie pokazała... Ale cóż. Dziękuję, cieszę się, że w miarę przypadło Wam do gustu. Taki mi fajnie. ^^

I jak, Ari? xD
Hibari
PostWysłany: Wto 11:15, 18 Sie 2009    Temat postu:

A ja to inne znalazłam i przeczytałam, o. ^^
GaGa
PostWysłany: Pon 20:07, 17 Sie 2009    Temat postu:

Świetne, choć faktycznie na poczatku nie mogłam dojść o co to chodzi.
Ale tak mogło być i naprawdę wspaniale to ujęłaś.
Jestem pod wrażeniem, nee. ^^
Hibari
PostWysłany: Pon 12:37, 17 Sie 2009    Temat postu:

Ja też myślałam, że to Syriusz jest! ^^""" Ale potem połapałam się, że toż to przecie Luniak. xDD
Podobało mi się pedofilu mój, ale czy to jest jednopartówkaaa? Pewnie tak... chlip...
I nie o to opowiadanie mi chodziło! O to tłumaczenie, wiesz, co mi mówiłaś, że to jest tak jakoś podzielone, same dialogi i w ogóóóóleeee...
Bloody
PostWysłany: Wto 18:47, 14 Lip 2009    Temat postu:

Fuś, podobało mi się.
Jej, myślałam, że to jest o Syriuszu (Syri + jakaś niedoszła narzeczona) jak przeczytałam o Ministerstwie Magii. XD
[Faza na Syriusza! ]:->]
No, ale Remi x Tonks też są ładną parą.
Co do opowiadania, jak już wyżej napisałam -podobało mi się.
Uczucia, całość. Język.
Miodzio :)
Irate
PostWysłany: Sob 22:37, 11 Lip 2009    Temat postu:

Ten szczegółowy początek trochę mnie zmylił, nie spodziewałam się po Tobie takiego stylu - wszystko opisywałaś tak, że myślałam, że będzie to fick raczej nudny. Na szczęście potem zorientowałam się, że ta szczegółowość jest potrzebna. I dobrze Ci to wyszło, choć wydawało mi się trochę (tu się zdziwisz) oschłe (xD tak, wiem, że postawiłaś na uczucia, ale....), może za sprawą wyjątkowej INTONACJI Yenn, kiedy czytała mi to na głos.
Fushigi
PostWysłany: Sob 15:33, 11 Lip 2009    Temat postu: [Z][M] Nic nie mogłeś zrobić.

Jeden z efektów mojej kilkumiesięcznej fazy.
Już któryś raz podchodzę do tego tematu - bo to, kurde, trudne. I wydaje mi się... Nie wiem, ale z tego jestem w miarę zadowolona.
Ale oceńcie i Wy.



Gdy czajnik zawył, informując ją, że woda jest gotowa, wzięła go do ręki i napełniła stojący na ladzie kubek po brzegi. Po raz kolejny zerknęła przez ramię na siedzącego przy stole mężczyznę, a potem chwyciła cukierniczkę. Ręka jej drżała, więc drobne, białe kryształki rozsypały się wokół z charakterystycznym brzdękiem. Nie przejęła się tym – jej serce biło w piersi tak mocno, że naprawdę czuła jego głośne uderzenia o żebra.
On siedział tam taki… samotny. Twarz ukrył w dłoniach, a niczym mgła otaczała go cisza, smutek i złość.
Tak, jak i ją.
Może nie powinna tu przychodzić. Dotąd siedziała w swoim pokoju i było jej dobrze, prawie jak jeszcze trzy dni temu – tak normalnie. I nawet wyobrażanie sobie, że Syriusz jest na dole, może w kuchni, i właśnie pije herbatę, nie było już tak… bolesne.
Ale na dole, w kuchni, pił herbatę Remus.
Nie miała pojęcia, naprawdę. Nigdy by tu nie zeszła, gdyby wiedziała – w końcu się unikali. Nie, stop. To on unikał jej. I nie tylko – unikał wszystkich. Zamknął się, otoczył jeszcze grubszymi murami niż wcześniej i trwał tak, wciąż udając, że nie jest źle.
Było.
Mieszając własną herbatę, rozlała jej nieco, ale nie wytarła – Syriusz by się tym nie przejął. Ona też nie.
Czując, że żołądek skurczył jej się do niewiarygodnie małego rozmiaru, złapała kubek i usiadła naprzeciwko Remusa.
Nie spojrzał na nią od razu. Już nie chował twarzy, tylko patrzył tępo w stół, jakby badając każdą rysę na jego powierzchni. Dopiero po chwili uniósł głowę.
- Co słychać? – zapytał pozornie lekkim tonem. Na jego pooranej bliznami twarzy pojawił się grymas, który zapewne miał być uśmiechem. Najwyraźniej poczuł, że się zdradził, bo spuścił wzrok.
- Och - wyrwało jej się. Zaskoczył ją tym, że wciąż usiłował grać i pokazać, że to wszystko w ogóle go nie rusza.
Była pewna, że tak nie było.
Spojrzał na nią. Jego ciemnomiodowe oczy były pozbawione jakichkolwiek uczuć. Puste, jak nigdy dotąd. Gdy mówił, w jego głosie również brakowało emocji.
- Słyszałem, że Ministerstwo domaga się dymisji Knota – rzekł beznamiętnie, wbijając wzrok w punkt gdzieś ponad jej ramieniem.
Poczuła kolejny nagły skurcz żołądka. Dlaczego mówił o rzeczach… najmniej ważnych?
- Hm… nie tylko Ministerstwo – odparła, obejmując dłońmi kubek i napawając się ciepłem, które z niego promieniowało. – Myślę, że… wszyscy czarodzieje… chcą, by zrezygnował – wykrztusiła.
Tak dawno nie rozmawiała z nikim na temat pracy i całego tego zamieszania po walce w Departamencie Tajemnic. Dawno nie rozmawiała na żaden temat. Dopiero wczoraj wróciła ze szpitala.
- A ty? – ponowił po kilku dłuższych chwilach. – Co o tym myślisz?
Zerknął na moment prosto w jej oczy. Zadrżała. Automatycznie chciała odpowiedzieć: „Nie mogę uwierzyć” i wyrzucić z siebie to wszystko, co czuła od chwili w Świętym Mungu, gdy powiedziano jej o… o Syriuszu.
Ale Remus nie pytał przecież o to.
- Knot jest do niczego – stwierdziła cicho i upiła łyk herbaty.
Nie odpowiedział, tylko zrobił ruch, jakby chciał wstać.
- Czekaj!
Spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem, ale został na miejscu. Znów trzęsły jej się ręce, kiedy uniosła kubek do ust.
- Co z… co z Harrym? – Słowa wypłynęły z jej ust samoistnie; czuła, że na razie musi mówić o czymkolwiek, byle tylko zając Remusa. Byle zmusić go do rozmowy.
Przez jego twarz przemknął cień, a on sam zmarszczył brwi. Mówił, nie patrząc na nią.
- Jutro wraca do Dursley’ów. Moody zaproponował, żebyśmy przyjechali na King’s Cross. Chce zamienić kilka słów z wujem Harry’ego.
Uniosła brwi.
- Ach, nie wiedziałam… To prawie, jak we wrześniu, co nie?
Zdała sobie sprawę, że wkroczyła na ten temat, gdy Remus wbił w nią płonące spojrzenie.
- Prawie – powtórzyła szeptem, czując się, jakby miała zdrętwiałe wargi. – Teraz…
Wahała się tylko przez chwilę. On nie chciał o tym mówić, to jasne, ale nie mogła tak dłużej… tłumić tego wszystkiego… bez względu na Remusa.
- Teraz nie będzie z nami Syriusza – dokończyła cicho, ale pewnym głosem. Obserwowała, jak Remus wstrzymuje oddech, odwraca wzrok i wstaje gwałtownie. – A wtedy uparł się, żeby odprowadzić Harry’ego. – Mężczyzna praktycznie wrzucił kubek do zlewu. – Jako pies. Wiesz, gonił koty. Harry się śmiał… Żałuj, że tego nie widziałeś.
Głos jej się załamał, gdy zdała sobie sprawę, że już nigdy nie zobaczy.
Remus stał przez chwilę na środku kuchni, potem rzucił krótkie „nie żałuję” i ruszył ku wyjściu.
- Remus, nie! – zawołała za nim i już po chwili chwyciła go za łokieć. Zatrzymał się, lecz wciąż stał plecami do niej.
- Muszę iść, ja..
- Nie ukrywaj tego – szepnęła, puszczając jego rękę. Kiedy stał dalej, milcząc, dodała: - Przepraszam. Przepraszam, że zaczęłam… mówić o nim. Ale ty nie możesz wciąż…
- Nie wiesz, co mogę.
- Remus. – Czuła, że do oczu napływają jej łzy i zamrugała, by je odgonić. – On nie chciałby…
- Nic nie wiesz. – Mężczyzna odwrócił się twarzą w jej stronę. – Nie wiesz, Tonks. Nie wiesz, czego on by chciał.
Potrząsnęła głową.
- Przestań, proszę! – zawołała nieco płaczliwie. – Nie mów tak. Znałam go. Ja…
- Znałaś jego cień – odrzekł Remus lodowatym tonem. Odsunął się od niej, nie tylko w sensie fizycznym. Wiedziała, że znów się chowa, otacza barierą. Nie mogła do tego dopuścić.
Wyciągnęła rękę i złapała go za ramię. Coś pojawiło się w jego oczach, coś na kształt bólu, który wychynął niechcący zza zasłony. Szybko go ukrył.
- Wiem, dla ciebie to… trudne. Ty znałeś go tak długo… od dziecka – powiedziała urywanym szeptem.
- Mylisz się. – Prawie warknął. Oczy wciąż miał zimne.
Niechęć aż od niego biła, ale Tonks nie oddaliła się i nie pozwoliła oddalić się jemu.
- Nie, ja… ja wiem, wy razem… byliście przyjaciółmi. A my… nie widywaliśmy się prawie w ogóle i…
- Nie chcę o tym mówić – oświadczył sucho.
Zacisnęła dłoń na jego ramieniu.
- Dlaczego uciekasz?! To trudne dla każdego z nas, dla ciebie pewnie najbardziej… Zamierzasz uciekać tak już… zawsze?
Drgnął, jakby chciał się od niej uwolnić. Ale ona chwyciła go drugą ręką, bo wreszcie coś pojawiło się w jego złotych oczach.
- Remus!
To był strach. Strach przed cierpieniem, prawdą, smutkiem.
- Zostaw mnie.
- Remus, byłeś z nim do końca! – Mężczyzna potrząsnął gwałtownie głową, jakby chciał zaprotestować. – Byłeś! Widziałeś… widziałeś jego śmierć.
Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku; otarła ją wierzchem dłoni.
- Ja nie, słyszysz? – mówiła. – Nie widziałam. I znam tylko suche fakty. A to boli, to mnie boli ja jasna cholera. Bo nie wiem, jak zginął. Ale mówię o tym, wiesz? Remusie, proszę, porozmawiaj ze mną…
Plątała się, próbując dobrze wyrazić to, co w niej siedziało, co dotąd wciąż tłumiła i spychała na dno świadomości. Remus wydał dziwny dźwięk, coś pomiędzy jękiem a westchnieniem, i oparł się ciężko o ścianę kuchni, patrząc w przestrzeń oczami bez wyrazu.
- Wolałabyś… to widzieć? – spytał, a w jego cichym głosie czaił się ogromny smutek. I ból. – Wolałabyś patrzeć, jak umiera? Ze świadomością, że zawiodłaś?
Coś ciężkiego opadło na serce Tonks; łzy momentalnie wyschły.
- Obwiniasz się? Remus, ty… ty się obwiniasz. – Była tak zaszokowana, że odsunęła się od niego, postępując krok w tył. – Nie mogłeś nic zrobić – wyszeptała.
Spojrzał prosto w jej oczy.
- Stałem tuż obok. Śmiał się i nie uważał na Bellatrix. Nie zauważył. – Coś w jego głosie sprawiło, że przeszedł ją dreszcz. – A ja byłem tuż obok i widziałem.
Tonks stała przez chwilę jak sparaliżowana, nie mogąc się poruszyć czy nawet myśleć racjonalnie.
- Słyszałeś… słyszałeś jego śmiech – wykrztusiła w końcu. – Jego ostatnie słowa. Widziałeś blask jego oczu.
- Nic nie zrobiłem – powiedział Remus, jakby do siebie samego.
- Nic nie mogłeś zrobić! – Podeszła i chwyciła go za rękę. Wyszarpnął ją. – Nie mogłeś, tak, jak ja! Przestań to robić, Remusie!
Jej głos zabrzmiał rozpaczliwie i sama nie wiedziała już, czy mówi o tym, że mężczyzna odchodzi, czy że wini siebie za śmierć Syriusza.
- Remus…
Ale Remus wycofał się z kuchni i wyszedł z domu przy Grimmauld Place.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group