|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Irate
medic-ninja
Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Nibylandii. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:09, 04 Wrz 2008 Temat postu: Bloody vs Fushigi vs Kitsune |
|
|
Forma tekstu: Opowiadanie.
Temat: "Co by było gdyby..."
Postać: Team 7, Itachi Uchiha, Team Minato, Team Jiraiyi, postaci drugoplanowe.
Gatunek: Dowolny.
Uwagi dodatkowe: w opowiadaniu powinien pojawić się fragment wybranej przez siebie książki/piosenki. Bez tytułu i autora!
Długość: dowolna.
Termin: 11 października.
Ostatnio zmieniony przez Irate dnia Nie 21:38, 17 Sty 2010, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Elle
medic-ninja
Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:51, 12 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Oceniamy do 19 pażdziernika włącznie. Oto formularz:
Zgodność z tematem – do 2 punktów
Poprawność językowa – do 5 punktów
Styl – do 5 punktów
Oryginalność – do 4 punktów
Ogólne wrażenie – do 4 punktów
Razem: 20 punktów
Tekst A
- Ból nie jest przecież emocją.
- Tak myślisz? – Naruto zlustrował spojrzeniem przyjaciela. – Czym w takim razie?
Sasuke wbił w niego zimne, czarne oczy i powiedział wprost:
- Nie wiem. Ale kiedy walczę, czuję ból. A pamiętaj, że ja nie mam uczuć.
Przerwał, a Uzumaki obserwował go w milczeniu. Złotawe promienie uciekającego za horyzont słońca oświetlały ich twarze i błądziły wśród ciemnych włosów Sasuke.
- Tak więc ból to nie emocja – oświadczył Uchiha po dłuższej chwili milczenia.
- Jesteś w błędzie – odparł blondyn. – Nigdy nie czułeś takiego czegoś w środku?
Brunet obrzucił go zirytowanym spojrzeniem.
- Takiego czegoś? Nie, nigdy.
- Chodzi mi o takie rozdzierające serce uczucie strachu, pustki albo żalu...
- Nie mam uczuć – przypomniał oschle Sasuke.
Naruto zamrugał, zdezorientowany. Każdy na jego miejscu stwierdziłby, że rozmowa z tym chłopakiem nie ma sensu... Każdy, tylko nie on.
- Jesteś człowiekiem. Musisz je mieć – upierał się.
Hebanowe oczy błysnęły.
- A może jednak nie jestem człowiekiem? – zapytał Uchiha z dziwnym uśmiechem.
Uzumaki oznajmił:
- Nie pleć bzdur. A czym jest dla ciebie miłość?
Sasuke tylko na niego spojrzał.
- No dobra, dobra. Nie kochasz. Ale przecież odczuwasz wściekłość – poprawił się Naruto.
- No tak. Bardzo często.
- A gniew jest emocją.
- A wy wciąż o tym samym? – spytała Sakura, która nagle pojawiła się obok nich. Usadowiła się wygodnie na czerwonych dachówkach i zmierzyła ich podejrzliwym spojrzeniem.
Sasuke tylko wywrócił oczami.
- Jeszcze ciebie tu brakowało – rzekł, wzdychając ciężko.
- A widzisz! Właśnie się irytujesz... – zaczął blondyn, ale w tej samej chwili na dachu pojawił się Kakashi z bukietem czerwonych róż i przerwał tę interesującą konwersację.
- Sensei...?
Szarowłosy ruszył powoli w ich kierunku, chybocząc się lekko na boki i próbując utrzymać równowagę.
- Po co ci te kwiaty? – zapytał niepewnie Uzumaki
Hakate stanął obok i każdego z nich obrzucił zaciekawionym spojrzeniem.
- Niespodzianka – rzucił wesoło i podał każdemu po jednej róży.
Uchiha uniósł brwi.
- Co teraz czujecie? – chciał wiedzieć Kakashi.
Pierwszy odezwał się właśnie Sasuke.
- Nic.
- Tak właśnie myślałem. Naruto?
Blondyn zmarszczył brwi.
- Najpierw pomyślałem, że idziesz z wiadomością o zaręczynach. Swoich. Gdy nam to dałeś – spojrzał na różę, trzymaną w ręce – zdziwiłem się. Potem zachciało mi się śmiać. A teraz? Teraz nasuwa mi się pytanie: czy to jakieś test?
Szarowłosy tylko się rozpromienił i wskazał na oniemiałą Sakurę.
- Ona chyba nadal jest w szoku – mruknął Sasuke.
- Ja... – Różowowłosa potrząsnęła głową. – Nie rozumiem... To naprawdę dla mnie?
Spojrzała roziskrzonymi oczami na sensei’a.
- Tak – odparł Hakate uroczyście.
- A dlaczego nam to dałeś? – dopytywał się Uzumaki.
- Czy zawsze musi być jakaś okazja?
Cała trójka wzruszyła ramionami i zerknęła na resztę bukietu, którą trzymał Kakashi.
- A to... dla kogo?
W tej samej chwili błysnęło i po niebie potoczył się grzmot, a z nieba spadła zasłona deszczu.
Sakura otworzyła usta, mrugając. Z włosów ciekły jej już strumienie zimnej wody.
- Nareszcie! – zawołał szarowłosy i wyciągnął dłonie ku górze. Zaśmiał się, krótko i gardłowo, a jego uczniowie nadal siedzieli na dachu i patrzyli na niego, całkowicie wytrąceni z równowagi.
- Sensei? – zapytał niepewnie Naruto. – Co się dzieje?
- Moje... moje włosy... – narzekała Sakura, patrząc na niesforne kosmyki, które na pewno niedługo miały zacząć się kręcić.
- Naruto! – Sasuke obserwował przez chwilę mężczyznę, a potem zwrócił się ku przyjacielowi. – Chodźmy stąd, coś się szykuje.
Uzumaki uniósł brwi. Od kiedy to brunet martwił się o kumpli?
- Pieprzysz – warknęła Sakura.
Chłopcy zamrugali. Tymczasem Kakashi spojrzał na nich nieprzytomnie.
- Zaczęło się – oznajmił złowróżbnie i zniknął w oparach dymu.
- Cholerny facet. – Haruno zacisnęła pięści. – Na co się gapicie? – ofuknęła Uchihę i Uzumakiego. – Z drogi, już!
- Chwila! – Naruto złapał różowowłosą za ramię. – Dokąd to?
Dziewczyna skrzywiła się.
- Puść.
Blondyn uśmiechnął się złośliwie.
- Zostaw ją w spokoju – powiedział Sasuke poważnym tonem. – I to już.
Zapadła absolutna cisza, przerywana tylko dźwiękiem rozbijających się o dachówki kropli deszczu i odległych grzmotów. Przez kolejne długie minuty cała trójka mierzyła się spojrzeniami i trwaliby tak dalej, gdyby nie to, co stało się potem.
Na dachu pojawiła się trójka rosłych mężczyzn i zbliżyła się ku nim.
- A to kto, do diabła? – zaklął Naruto, mrużąc oczy i próbując dojrzeć coś poprzez deszcz.
- Witam, witam – dobiegł ich sarkastyczny głos. – Jak miło was widzieć.
- Jiraya – powiedział ktoś inny. Jego głos był łagodny i głęboki, przepełniony czymś, czego przyjaciele nie potrafili zidentyfikować. – To tylko dzieci...
- Dzieci?! – warknęła Sakura. – Ja wam dam...
Ruszyła w stronę nieznajomych.
- Hej... – zaprotestował cicho Uchiha, ale niewiele mógł zrobić, bo teraz i Uzumaki poszedł za jej przykładem. Chcąc, nie chcąc przyłączył się do nich.
- S-Sasuke...?
Zimny, ale niepewny głos dotarł do uszu bruneta i sprawił, że nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Trójka obcych była już na tyle blisko, że powoli zaczynał rozpoznawać twarze.
Wszyscy zamarli.
Hebanowe tęczówki wwierciły się w młodego Uchihę.
- I...
- Tata! – wykrzyknął nagle Naruto i rzucił się na szyję uśmiechniętego Minato, który stał pomiędzy czarnowłosym młodzieńcem i starszym mężczyzną o siwej czuprynie.
- Tata? – Sakura ogłupiała. – Hokage... Co tu się dzieje?
- Itachi? – dokończył Sasuke, kompletnie nie zwracając uwagi na euforię Uzumakich.
Czas jakby przestał płynąć. Bracia patrzyli na siebie oszołomieni, Sakura mrugała zdezorientowana, a Jiraya tylko patrzył w przestrzeń. Nagle przestał padać deszcz i zza chmur wyłonił się blady księżyc, który oświetlił sześć postaci i rzucił na dach ich chybotliwe cienie.
- Co tu robisz? – wyszeptał Sasuke.
- A ty? Czy mi się wydaje, czy jesteś... miły? – odpowiedział Itachi pytaniem na pytanie. Jego wzrok padł na chwilę na śmiejącego się Minato, a potem z powrotem powrócił do brata.
- Zabiłem cię – odparł słabo młodszy brunet.
Jiraya westchnął i złapał Sakurę za rękę.
- Zostawmy ich samych – powiedział cicho. Haruno nie protestowała i odeszła z nim na drugi koniec dachu. Spojrzała przez ramię tylko raz. Naruto właśnie pytał:
- Tato... Jak to możliwe, że jesteś tutaj?
- To proste. Ty tego chciałeś – odparł Hokage pogodnie.
- Ale zginąłeś... I Itachi też zginął. Sasuke go zabił – protestował blondyn, nagle zmieniając się z powrotem w małe, zagubione dziecko, jakim kiedyś był.
- Widocznie nadal mieli coś sobie do powiedzenia.
- Tylko że... To jest niemożliwe.
- Nic nie jest niemożliwe, zapamiętaj. A poza tym... Chciałbym ci coś przekazać.
Odciągnął syna na bok, mówiąc dalej:
- Chciałbym, żebyś teraz uważnie mnie wysłuchał.
Naruto pokiwał głową na znak, że rozumie.
- Tysiące gwiazd krąży wokół nas. Nad nami słońce, między nami ściana deszczu...
- Tato. Jest noc, świeci księżyc. A deszcz już nie pada - odparł młody Uzumaki.
Minato uśmiechnął się łagodnie.
- Można powiedzieć... że wszystko dzieje się przypadkiem. Pamiętaj o tym.
- Gdzieś już to słyszałem – szepnął blondyn i przymknął powieki. Przylgnął do ojca, obejmując go rękami i wtulając twarz w białe szaty jego płaszcza. – Ale to tak dziwnie brzmi...
- Naruto...? Naruto!
Chłopak otworzył oczy. Biel sufitu i jasne promienie słońca, wlewające się przez uchylone okno sypialni oślepiły go na moment.
- Co...?
Hinata pochyliła się nad nim i pocałowała go w czoło.
- Krzyczałeś przez sen – mruknęła czule. – Śnił ci się ojciec?
Blondyn zerwał się, odpychając dziewczynę. Jego wzrok padł na książkę, którą czytał wieczorem. Wczoraj zastanawiał się nad zdaniem: „Co zrobiłbyś, gdyby świat stanął na głowie?”. Teraz już wiedział.
Tekst B
Co by było gdyby...
Właśnie! Zastanawialiście się kiedyś nad tym „co by było gdyby...”? Jestem pewna, że tak. „Gdybanie” jest rzeczą najbardziej zajmującą w chwilach niegodnych większej uwagi.
Marzenia na jawie są nam potrzebne jak tlen, jak jedzenie, czy jak...komputer.
A więc, co by było gdyby...
...Minato nie zginął w walce z Kyuubim za wioskę Liścia?
W przytulnej rezydencji państwa Namikaze słońce właśnie zaglądało do okien.
Jego promyki nieśmiało przedzierały się przez zasłonki do dużego pokoju w którym panował chaos. Stosy zwojów były porozrzucane po podłodze. Gdzieś za szafą schowała się pusta butelka po sake –pewnie pamiątka po udanej imprezie z okazji narodzin potomka, pęknięta szklanka, zbity talerz i przepełniony różnymi papierami kosz na śmiecie.
Wystrój wnętrza wyglądał jakby jego właściciel wyraźnie spieszył się dokądś i w pośpiechu zbierał najpotrzebniejsze rzeczy...
Do pokoju weszła młoda kobieta o długich, rudych włosach. Krytycznym spojrzeniem rozejrzała się po pomieszczeniu, a jej wzrok spoczął na sporej górce brudnych ubrań. Westchnęła ze zrezygnowaniem i wzięła się pod boki. Wolnym, prawie że tanecznym krokiem przeszła koło rzeczy i wyłączyła telewizor na którym widniało dużymi, czerwonymi literami „Wygrałeś. Pokonałeś Kyuubiego. Gratulujemy! Aby rozpocząć grę na nowo wciśnij „start”, aby zobaczyć replay z walki wciśnij „select”. Brawo.”. W lewym, dolnym rogu pojawiła się płacząca chibi postać dziewięcio ogoniastego.
Ubrania cicho zachrapały. Dziewczyna stłumiła wybuch śmiechu dłonią. Kucnęła naprzeciwko niej.
-Minato...Skarbie... –szepnęła melodyjnym głosem.
Żadnej reakcji.
-...Kochanie...Naruto zaraz się obudzi... –nie poddawała się.
Masa ubrań lekko się poruszyła, mimo to znowu brak reakcji.
Na policzki rudowłosej wstąpił rumieniec gniewu. Zacisnęła ze złości pięści i nabrała powietrza do płuc.
-MIINAAAAATO!!! –krzyknęła. Z sufitu odpadło trochę tynku, z drzewa stojącego za oknem zerwało się stado przestraszonych kruków. Kilka psów zaczęło szczekać. Mimo tego strasznego hałasu, który z pewnością obudziłby nieboszczyka, w pokoju obok nadal smacznie spał mały blondynek. Miał pomarańczową piżamkę z wyhaftowaną miską ramen na środku.
Tym razem młoda kunoichi (tak, ona też była ninja) uśmiechnęła się z satysfakcją, gdy z ubrań wychyliła się blond czupryna jej męża. Wyglądał jakby miał naprawdę ciężkiego kaca.
Przeraźliwe blada cera, ciemne cienie pod oczami i nieprzytomny wzrok sprawiał, że Hokage Wioski Liścia wyglądał gorzej od samego Orochimaru (a to samo w sobie było już sztuką trudną).
-Co...? –spytał nieprzytomnie przecierając zmęczone oczy.
-Znowu grałeś do późna... –westchnęła zrezygnowana wskazując na czarną konsolę stojąca obok telewizora.
-Wygrałem! Obroniłem Konohę! –odpowiedział dumny z siebie szczerząc zęby w uśmiechu, po czym złapał żonę w ramiona i obydwoje zatonęli w namiętnym pocałunku.
Tekst C
- Nie mogę uwierzyć, że się na to zgodziłeś.
- Nie miałem innego wyjścia.
- Ale misja? Akurat teraz? Czy to naprawdę nie mogło poczekać?
- Nie mogę się sprzeciwiać słowu Hokage.
- Daj spokój, bo ci uwierzę, że zawsze się z nim zgadzasz. Kiedy nie trzeba potrafisz pyskować, ale jak dojdzie co do czego…
- Oj, skarbie…
- I co my niby mamy z nimi zrobić? Zostaną sami na kilka dni, bez żadnej opieki?! Jaki z Ciebie ojciec?!
- Kochanie…
Blondwłosy mężczyzna, dotąd pochylony nad plecakiem i zawzięcie wrzucający do niego różne mniej lub bardziej potrzebne przedmioty, westchnął ciężko i z nietypowym dla siebie stoickim spokojem wymalowanym na twarzy, wyprostował się powoli i odwrócił. Pełne ciepła spojrzenie skierował na stojącą przy przeciwległej ścianie filigranową brunetkę o śnieżnobiałych oczach, która z wyrzutem spojrzała na męża i demonstracyjnie splotła ręce na piersi. Naruto wykrzywił usta w ostrożnym uśmiechu. Hinata, delikatny i niezwykły kwiat, czasem potrafiła skaleczyć dłonie ostrymi kolcami. W takich chwilach sam nie wiedział na co może sobie pozwolić, a na co nie. Przybrał więc skruszoną minę i oplótł ją w pasie, kładąc głowę na jej ramieniu. Choć białooka starała się zachować pozory chłodnego dystansu, jak na dłoni widać było, że się udobruchała.
- Czyli co zamierzasz zrobić? – Spytała wreszcie przekręcając się tak, by jej twarz znalazła się naprzeciw twarzy Naruto.
- Wiesz, jakie to dla mnie ważne… - Wymruczał blondyn. – I wiesz równie dobrze jak ważne są dla mnie nasze dzieci…
- Co proponujesz?
- Rozwiązanie ugodowe.
- Mam się bać? - Brew Hinaty powędrowała w górę, dając wyraz zarazem ciekawości i delikatnej irytacji.
- Ty niekoniecznie – Parsknął Uzumaki. – Ale im to ja już z góry współczuję.
*
Posiadłość rodu Uchiha znów przeżywała czasy świetności. Pamięć o straszliwej zbrodni, jaka została weń dokonana poległa wraz z murami starego domostwa, a gdy wzniesiono nowe i wypełniono tętniącym życiem, zmieniło się diametralnie wszystko. Ludzie, którzy niegdyś omijali to miejsce szerokim łukiem nagle poczęli kierować swe kroki wprost ku jego bramom. W powietrzu unosiła się pieśń zawieszonych u progu dzwoneczków, podczas gdy drzewa słały dywany płatków na kamiennych dróżkach, szarpane letnim zefirem kołysały się w egzotycznym tańcu, a księżyc nocą oblewał mleczną poświatą dachy i ogrody, igrając z cieniem na ścianach.
Życie. O ile jeden człowiek nie ma swym biernym istnieniem żadnego wpływu na świat, o tyle ten jeden konkretny budynek stanowił centrum wszystkiego. Niezmieniony, cichy obserwator noszący na sobie znamię bólów, radości, niespełnionych obietnic i ziszczonych marzeń. Teraz przeszłość sięgnęła kresu, a na miejsce starego rodu wstąpił nowy. W swe ręce losy pradawnego klanu wzięło pokolenie wyzwolenia z ograniczeń własnej mentalności, którego korzeniem stał się spadkobierca rodu – Uchiha Sasuke, a przy jego boku wykwitł piękny kwiat japońskiej wiśni – panienka z rodziny Haruno. Ród Uchiha znów będąc w pełni swej chwały rozwijał się na nowo, przyćmiewając obecnym blaskiem dawne tragedie i cienie.
Zmieniło się wszystko? Najlepiej nie rzucać słów na wiatr. W tym centrum pozornej harmonii i równowagi nic w rzeczywistości nie było normalne.
Czy ktoś jednak twierdzi, że brak normalności można zaliczyć do wad…?
*
- Sani, przestań się wreszcie kłócić się z bratem i idź otworzyć drzwi.
- Sam zaczął.
- Nieprawda! Mamo, ona kłamie!
- Samaru, ty się nie wtrącaj, nie jesteś bez winy.
- Głupek.
- Mamo, ona mnie przezywa!
- Samaru, przestań się zachowywać, jakbyś był jeszcze dzieckiem. Sani, idź otwórz drzwi, nie będę więcej razy prosić.
Przez korytarz do wejścia, z miną nie wyrażającą zbyt wielkiego zadowolenia, ruszyła najstarsza przedstawicielka nowego pokolenia. Sarani Uchiha dobiła do drzwi i otworzyła je z rozmachem.
- Czego? – Warknęła, nie patrząc do kogo.
- Witaj Sani, można do rodziców?
- Państwo Uzumaki…? Uch, przepraszam.
- Nie szkodzi. – Hinata uśmiechnęła się dobrodusznie. – Możemy wejść?
- Tak, oczywiście, proszę. – Speszona Sani usunęła się z przejścia.
- Kto to? – Zawołał kobiecy głos z kuchni, poczym w progu pojawiła się Sakura, a za nią niespełna dwunastoletni chłopiec – jej syn, Samaru. – Hinata, Naruto! Miło was widzieć! Wejdźcie do salonu, Temari już czeka.
Małe, blond, z oczkami białymi jak śnieg i identyczne jak dwie swoje siostry wyrwało się z ramion Hinaty, z pełnym rozpędem wpadło do salonu i z dzikim krzykiem rzuciło się na niczego się nie spodziewającą blondwłosą kobietę siedzącą w salonie.
- Cudowna jest ta wasza córka. – Rzekła odrobinę podduszana Temari do Naruto i Hinaty.
- Idziecie na misję, tak? Mamusi i tatusia nie będzie, bo idziecie gdzieś skradać się jak tygrysy i walczyć jak lwy na końcu świata, bo macie misję, tak, tak, tak? – Mała piszczałka przykleiła się do szyi Temari nie chcąc puścić.
- Chciałabyś być ninja? – Spytała ze śmiechem Temari.
- Tak! Weź mnie do ANBU, co?
- A ile masz lat, mała?
Dziewczynka skrzywiła się nagle i przytuliła jeszcze mocniej.
- Trzynaście – skłamała, zawyżając swój wiek co najmniej o połowę.
- Trochę mało, co?
- No, ale ty, jako Hokage, możesz kazać, żeby mnie wzięli, nie?
- Nie jestem Hokage.
- Ja cię bardzo proszę! Ja bym też chciała mieć takie stroje jak wy macie. Ja bym była dobra w ANBU. Przecież takiej małej jak ja żaden wróg nie zetnie, bo jestem za mała! A on by ciął wysoko, co? Weźcie mnie, co? Co?
Temari potrząsnęła głową.
- Twoje rozumowanie nie jest pozbawione logiki. Ale… Sześciolatków nie biorą.
- Mam siedem! – wrzasnęła dziewczynka. – Mam siedem! – Zmieniła swoją poprzednią wersję.
- Akurat. – Jedna z jej sióstr wyrwała się z uścisków mamy i też podeszła do Temari. – A nie pięć przypadkiem?
- Sześć! Skończyłam sześć! – zmyśliła znów dziewczynka. – Mamo, powiedz, że mam sześć!
- Kina, daj już spokój cioci Temari, zaraz musimy wyruszać. – Naruto podszedł do swej rozrabiającej córki i ściągnął ją miłosiernie z pleców shinobi Wioski Piasku.
- Długo was nie będzie? – Spytała Sakura. – Co z dziewczynkami i Nukim?
- Przychodzimy właśnie w tej sprawie. – Naruto skrzywił się odrobinę. – Nie możemy ich zostawić samych, a wy jesteście jedynymi osobami, którym moglibyśmy powierzyć nasze pociechy…
- Zająć się nimi? – Spytała pani Uchiha, patrząc jak trojaczki prowadzą działania destrukcyjne na całym pokoju, Samaru i Nuke stoją z boku i jak zwykle się kłócą, a najstarsza z nich wszystkich, siedemnastoletnia Sani stoi oparta o ścianę obok i mierzy dzieciarnię nieco zdegustowanym wzrokiem.
- Bardzo cię proszę… - Naruto zrobił minę zbitego psa.
- Sasuke wraca za jakąś godzinę.– Sakura puściła oko do blondyna. - Coś czuję, że będzie bardzo zadowolony. Wróćcie w całości, a o dzieci się nie martwcie.
- Życie nam ratujecie. – Hinata pożegnała się już z wszystkimi czterema latoroślami. – Nie wiem, co byśmy zrobili, gdybyście się nie zgodzili.
- Nie ma problemu. Dla was wszystko. – Różowowłosa uśmiechnęła się ciepło i uściskała bliską przyjaciółkę.
- Cóż, na nas już czas. Neji i reszta nie będą czekać wiecznie. – Powiedział Naruto. – Odezwiemy się po powrocie.
- Życzę powodzenia. – Szepnęła Temari, kiedy małżeństwo Uzumaki opuściło pokój.
- Przyda się. – Odparła Sakura, masując sobie skronie. – Uwierz mi, przyda…
- Lawina! – Wrzasnęła Kina, rzucając się z szafy na siostry i przygniatając je do ziemi.
*
- Bajka na dobranoc?!
- Tak powiedziały. Nie zasną, dopóki nie usłyszą bajki, bo „tatuś i mamusia zawsze im opowiadają bajkę na dobranoc”. – Ucięła Sani, z marsową miną opierając się o kuchenną ścianę. Czwórka pociech Uzumaki zdążyła już narobić więcej szkód niż porządny huragan. Trojaczki, Kina, Renn i Mei, z których najgorsza była naturalnie Kina, biegały, hałasowały, krzyczały, śmiały się, a w trójkę były jeszcze bardziej nieznośne niż pojedynczo. Widać, że odziedziczyły charakterek po ojcu. Ich zupełnym przeciwieństwem był cichy i spokojny Nuke, który mimo, że sprawiał przy siostrach wrażenie grzecznego chłopca, w towarzystwie stawał się jeszcze bardziej nie do zniesienia. Można powiedzieć, że boleśnie odczuł to Sasuke, który wchodząc do własnego domu mało nie został okaleczony kilkoma shurikenami. Dobrze, że burzliwe życie shinobi owocuje doskonałym refleksem. Tak więc szkody, jakie wyrządziły dzieci można było spisać w porządnej, grubej książce.
A minęło zaledwie kilka godzin.
- Ale ja nie opowiadałam bajek od kilku dobrych lat! – Sakura była nieco skonfundowana zaistniałą sytuacją. Trojaczki oznajmiły wszem i wobec, że z całą stanowczością nie mają zamiaru iść spać bez usłyszenia przed tym jakiejś historii, zwanej potocznie „Zasypiajką”. Wszystkie trzy wyrażały swoje oburzenie krzykiem, doprowadzając Sasuke do szału. Ten zdążył już zabarykadować się na strychu i odmówił wyjścia, aż „te małe szarańcze znikną wreszcie z tego domu”.
- Pomijając te momenty, w których Samaru boi się własnej poduszki i nie potrafi zasnąć. – Prychnęła Sani, przyjmując na twarz poirytowany uśmiech odziedziczony po ojcu.
- Nieprawda! – Wrzasnął z korytarza młody Uchiha. - Ja ci zaraz…
Przed rzuceniem się na siostrę powstrzymała go Sakura, łapiąc go wpół.
- Błagam was, dzieci.. Choć wy zachowujcie się przynajmniej odrobinę spokojnie, bo ja już nie wytrzymam ani momentu z tym dziecięcym tornadem. Sani, idź po ojca. Trzeba je jakoś uspokoić.
- Trudniejsze niż nasza misja w Kraju Mgły? – Spytała Sakurę córka, gdy mijała ją, kierując się w stronę wejścia na strych.
- Żartujesz sobie? Okiełznanie dzieci Naruto to chyba najtrudniejsza misja, jaką może dostać shinobi.
Sani parsknęła śmiechem i wyszła.
*
- Nie, jak one się patrzą… Ja nie mogę pracować w takich warunkach…
- Sakura, zacznij coś mówić póki są spokojne, bo zaraz wróci im ochota na rozrabianie…
- To zacznij sam mówić, skoro takiś chętny.
- Nie umiem!
- No właśnie…
Trzy pary wielkich, bladych oczu było skierowanych wprost na Sakurę i Sasuke, a ich właścicielki z wielką niecierpliwością oczekiwały na bajkę na dobranoc. Trojaczki, wyłożone na łóżku podpierały podbródki na małych piąstkach i spijały każde słowo z ust Sakury i Sasuke, co ich oboje niezmiernie krępowało. Dzieci potrafią być naprawdę przerażające, choćby teraz. Niewspółmiernie przerażające do swojego wzrostu i wieku.
- Więc… O czym chcecie usłyszeć? – Spytała wreszcie niepewnie Sakura.
- O wielkich wojownikach!
- O strasznych potworach!
- O tym, jak pan z panią się schodzą i…
- Dobra, dobra, cicho. – Przerwała Sakura, słysząc, że rozmowa schodzi na dziwne tory. - Ekhm… Więc… Wiem, że to nie będzie idealna historia, bo wypadłam już z wprawy, ale…
- Sakura, streszczaj się z tym wstępem… - Mruknął półgębkiem Sasuke, widząc, że trojaczki zaczynają już się rozglądać za czymś, co mogłyby zniszczyć, utopić, zgnieść, wyrzucić przez okno, skopać, rozbić, uderzyć, pociąć, roztopić, podrapać, podrzeć, pociąć lub oddać w ofierze masochistycznym kultom, cokolwiek to znaczy.
Sakura zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Najwyraźniej zwróciło to uwagę trojaczków, bo w pokoju zaległa nagle cisza jak nigdy dotąd. Wszystkie siedem par oczu było skierowanych na różowowłosą. Ta po chwili przemówiła.
- Piasków czasu nic nie zatrzyma. Lata mijają, czy tego chcemy, czy nie… Ale wciąż pamiętamy. To, co utracono, żyć może w naszych wspomnieniach. Historia, którą usłyszycie nie jest w pełni prawdziwa, ale gdyby się wydarzyła, najpewniej brzmiała by tak samo, więc doceńcie ją, bo bez was pamięć o tym przestanie istnieć. Oto daję wam wspomnienie, które odeszło w senną mgłę niepamięci, zalegającą w naszych myślach. Opowiem wam dziś historię o dwu bohaterach, dwu wielkich wojownikach, których niegdyś nosiła w swym łonie nasza wioska. Obaj mieli fundamentalne znaczenie w jej dziejach i każdy z nich był tym, na którym swe cechy budowały nasze klany. Ich losy nie splatają się bezpośrednio, lecz są ze sobą w jakiś sposób związane. Każdy z nich poszedł inną drogą, jednak w jedną stronę. A zakończenie tych dróg… Usłyszycie.
Wiele lat temu życie wyglądało zupełnie inaczej. Targana wojnami Konoha niczym chorągiew poruszana wiatrem kierowała się w różne strony konfliktu, rozpaczliwie trzymając się jedynej belki na rwącej rzece wojny. Zagrożenie dlań nie istniało jedynie ze strony ludzi, ale i naszej wiosce zagrażały też nieczyste moce – demony… Każdy shinobi był gotowy na oddanie swego życia za wioskę i każdy wiedział, jak wielkie i jednocześnie małe znaczenie ma jednostka. Od decyzji jednej osoby zależał często los całej wioski, wszystkich ludzi, którzy żyli w jej murach, którzy tworzyli tę społeczność. Ta osoba była nazywana Hokage, naszym mentorem, opiekunem i dowódcą.
Było to za czasów panowania Hokage Czwartego. W murach Konohy żyli wtedy wybitni wojownicy. Wśród nich przewodził sam Czcigodny – zwany Żółtą Błyskawicą z Konohy - bowiem był ninja idealnym: silnym, odważnym, szybkim, konsekwentnym i odpowiedzialnym. Uważano go za wzór cnót, prawdziwego shinobi, nie czującego strachu przed niczym.
Zbliżała się wiosna. Konflikt między Konohą, a nieistniejącą już Wioską Wiru narastał. Coraz więcej shinobi ginęło w niewyjaśnionych okolicznościach, a poselstwa wysyłane tam wracały z niczym.
Hokage nasz zebrał wokół siebie najlepszych z najlepszych, tych, na których wioska opierała swoją przyszłość, by znaleźć sposób na zawarcie pokoju.
Przedstawiciele Klanu Uchiha, Klanu Nara, Klanu Hyuuga i wielu innych klanów zgromadzili się w pokoju Czcigodnego, by wysłuchać jego słów.
- Nasza sytuacja nie wygląda zbyt dobrze. Ostatni patrol rozpoznania zaginął na terenie naszego wroga. Z wysłanych tam piętnastu osób nie wróciła żadna. Wioska Wiru odmawia wyjaśnień. Natomiast część ich oddziałów zajmująca mały teren na południe od Konohy, z relacji naszego zwiadu, rozpoczęła przygotowania do ataku. – Głos Hokage roznosił się po pomieszczeniu, w którym cisza aż zalegała jak coś ciężkiego, nieprzeniknionego, możliwego do złamania jedynie przez słowa tego człowieka. – Inne sprzymierzone miasta postanowiły przeprowadzić akcję dywersyjną. Jakie jest wasze zdanie? Wiecie dobrze, że je cenię, jesteście najpotężniejszymi mężami Konohy i bez konsultacji z wami nie podejmę decyzji.
- Dosyć tego, byśmy godzili się bezsprzecznie na to, co czyni Wioska Wiru. Jeżeli chcą konfliktu, powinniśmy zaatakować, tu i teraz.
- Jawne przeprowadzenie działań zwróci przeciwko nam nie tylko Wioskę Wiru, ale i ich sprzymierzeńców, a przecież nie chcemy wojny. – Odparł spokojnie Hokage.
- I tak wszystkie kroki do niej nas zaprowadzą. – Rzekł ojciec rodu Uchiha. – Proponuję otwarcie ogłosić stan wojenny, zebrać najlepsze oddziały i ruszyć na Wioskę Wiru.
- Wraz ze wsparciem naszych sprzymierzeńców potrafimy zdusimy ten konflikt w zarodku, bez prowadzenia otwartej bitwy. – Zaczął przedstawiciel klanu Nara.
- Lecz czy to pozwoli na całkowite stłumienie tego powstania?
- Nie, ale unikniemy niepotrzebnej straty naszych ludzi.
- Jedna śmierć to tragedia, milion to statystyka.
- Poświęcisz życie swoich synów, aby pozbawić go kolejne osoby?
- Mój syn byłby dumny, gdyby mógł się poświęcić dla jej dobra.
- Panowie – Przerwał Hokage – nie pora na kłótnie. Mam inną propozycję.
Wszystkie oczy spoczęły na postaci Hokage. Siedział za biurkiem, emanując opanowaniem. Miał niezwykle błękitne, elektryzujące oczy, a na kim spoczęło jego spojrzenie czuł się jakby omotany niemożliwością wykonania jakiegokolwiek ruchu, czy choćby pomyślenia o czymś sprzecznym z ogólnie przyjętymi normami. Był Wielkim, jego słowa prowadziły ludzi do rzeczy, których nawet się po sobie nie spodziewali. Opiekun i obrońca. Czwarty. I teraz właśnie od niego zależało wszystko.
- Co proponujesz? – Spytał wreszcie przedstawiciel klanu Hyuuga.
- Jeden oddział. Cztery osoby pod moim przewodnictwem przedrą się przez ich zaporę i jako specjalna eskadra poselska przeprowadzą rozmowę z ich władcą. Przedstawimy mu nasze warunki ugody, a jeśli nie zgodzi się na zawarcie pokoju, użyjemy perswazji. Sojusz z Wioską Wiru jest nam potrzebny, więc trzeba użyć wszelkich środków, aby to osiągnąć.
- A oddział na południu? – Spytał ktoś ze starszych.
- Przekażę rozkaz przegrupowania dla oddziałów wysłanej pod Jaskinię.
- Czyli Konoha zostanie bez żadnej ochrony i dowódcy?! – Oburzył się ojciec rodu Uchiha. – To niedorzeczne! Jeżeli zaatakuje…
- Jeżeli zaatakuje, dowództwo przejmie Kakashi. Był szkolony na mojego zastępcę i z pewnością się zgodzi. To dobry jounin i dobry strateg, z pewnością można mu powierzyć wioskę na czas mej nieobecności.
- Kto wyruszy z Czcigodnym w tę misję?
- Klan Nara i jego inteligencja.
Z grupy wystąpił brunet o twarzy pooranej bliznami, stanął po prawicy Hokage i skinął z szacunkiem głową.
- Klan Hyuuga i jego wzrok.
Mężczyzna o długich, brązowych włosach i śnieżnobiałych oczach skłonił się lekko i przystąpił do boku Yondaime.
- Klan Uchiha i ich siła.
Ojciec rodu wstał ze swego miejsca i dołączył do pozostałych.
- Oraz klan Oshi, jako najlepsi medycy.
Młoda kobieta stojąca obok uśmiechnęła się promiennie i pokiwała z aprobatą głową.
- Dziękuję, że przybyliście na to spotkanie. Ci, których wymieniłem niech szykują się do wyruszenia dzisiaj w nocy. Pozostali niech również nie trwonią czasu. Czeka nas niespokojny okres, czuję to. Musimy być gotowi na wszystko, więc szykujcie się na do boju. W naszych rękach leży przyszłość całego kraju i nie możemy tego zaprzepaścić.
*
Księżycowy blask osiadał na liściach drzew, przez które przedzierała się piątka najwspanialszych wojowników Wioski Liścia. Cztery słynne rody i on jeden – którego sława obiegła nawet najdalsze kraje. Ramię w ramię przemierzali kolejne kilometry, zmierzając wprost ku nieznanemu. Przed nimi rysowała się już łuna wioski, więc Yondaime zarządził postój. Zatrzymali się w cieniu ogromnej olchy, spomiędzy gałęzi której srebro przestworzy oblewało ich twarz cętkami. Hokage przemówił.
- Tu się rozdzielimy. Hiashi – Zwrócił się do mężczyzny z rodziny Hyuuga. – przeprowadzisz resztę bezpiecznie przez południową bramę. Tam Shikaku wykorzysta swój plan i ominiecie jednostki wroga. Naszym celem jest wieża pośrodku wioski, gdzie spotkamy się za pół godziny. Zrozumiano?
Cała czwórka pokiwała głowami i zaczęła szykować się do ponownego wyruszenia w drogę. Ostatnia szła córa rodu Oshi, siedemnastoletnia Kii. Yondaime złapał ją za nadgarstek i zatrzymał.
- Opiekuj się nimi. – Mruknął. – Chcę ich widzieć w całości po powrocie.
- Zrobię co w mojej mocy. – Powiedziała. Yondaime spojrzał z wyrzutem na światła wioski. – Idziesz po nią, prawda?
- Nie mów im nic.
- Rozumiem. – Kii uśmiechnęła się delikatnie. – Powodzenia.
- Wam również.
Dziewczyna posłała mu spojrzenie pełne współczucia oddaliła się. Hokage został sam. Dźwięki lasu wypełniły mu uszy. Ciche pomruki wiatru grającego na pniach drzew, kroki zwierząt przedzierających się przez zarośla, pohukiwanie sowy na gałęzi, wszystko to ze zdwojoną siłą wyczulało zmysły shinobi. Nawet najmniejszy trzask gałązki przyprawiał o niebezpieczny dreszcz. Lecz dzisiaj… Dzisiaj nie delikatne dźwięki rozłamywanych gałązek, nie wiatr, lecz zło we wcielonej postaci miało sprawić, że każdy shinobi, w każdym kraju miał zadrżeć…
*
- Musimy stąd szybko uciekać, nie mamy czasu! Połowa wioski już zniszczona, a on przesuwa się w stronę Konohy! Hiashi i Shikaku szukają rannych, Fugaku wyruszył do Wioski, zawiadomić ich o sytuacji…
- Minato, ja nie dam rady w tym stanie…
- Kushino, nie mogę was stracić! Zaniosę cię do Konohy choćby na własnych plecach…
- Twoja wioska jest w niebezpieczeństwie, musisz ich bronić. Mną się nie przejmuj.
- Kochanie…
Spojrzał w jej oczy. Była zbyt piękna, żeby ją stracić, za bardzo ją kochał, żeby pozwolić jej umrzeć, a teraz musiał, musiał ją chronić, bo ona nosiła w sobie jego potomka. Nie zważając na jej sprzeciwy wziął ją na ręce i ruszył korytarzem do wyjścia. Wokoło ludzie biegali, krzyczeli, szukali jakiegokolwiek miejsca, w którym mogliby się schować. Wszystko stało się tak nagle, nikt nie mógł się spodziewać, że od ostatniego ataku Kyuubiego minie tak mało czasu. Demon był nieobliczalny. Ogromna ruda bestia, z piekła rodem, niszcząca wszystko, co spotkała na swej drodze. Wielkie Miasta niszczył jednym uderzeniem monstrualnej łapy, góry zmiatał jednym machnięciem ogona. Ziemia trzęsła się od jego straszliwego ryku, ostre jak sto brzytw kły cięły bezlitośnie powietrze. Wcielenie zła, zabijające samym spojrzeniem.
I właśnie zaatakował.
Naprędce zebrane oddziały Wioski Wiru i okolicznych wiosek bez większego skutku starały się odeprzeć atak wielkiego potwora. Walczyli z całej siły, wielu z nich zginęło, nikomu nie udało się powstrzymać niepokonanej bestii. Czyżby to już był koniec całego kraju ninja?
Yondaime udało się wyprowadzić Kushinę z ruin wioski. Zanim dobili do bram Konohy, rozpętało się piekło. Demon, rozgniótłszy walczących pod Wioską Wiru przyjął na cel Konohę. Setki shinobi z Wioski Liścia stanęło do boju. Hokage, niosąc na rękach swą żonę z trudem przebił się przez uciekające tłumy. Zostawił Kushinę pod opieką Jiraiyi i szybko dołączył do walczących.
Istniał tylko jeden sposób na przynajmniej częściowe okiełznanie demona. Niewiele osób wiedziało o jego istnieniu, a jeszcze mniej w ogóle byłoby w stanie go użyć. Był to sposób zbyt niebezpieczny, żeby nawet myśleć o jego użyciu…
*
- Czcigodny nie może tego zrobić! – Wykrzyknął jeden z shinobi, uchylając się przed wielka sosną, przewracającą się na ziemię.
- Yaren, jestem Hokage i do mnie należy ochrona wioski nawet za cenę własnego życia!
- Ale… Otrzymaliśmy wiadomość od Kii!
- Co?! To już?!
- Nie możesz jej teraz zostawić!
Yondaime spojrzał na kolejne ciało wojownika padającego od ataku Kyuubiego.
- Muszę. Wioska mnie potrzebuje.
- Poświęcisz życie dziecka i swoje własne?!
- Taka jest rola Hokage.
Yondaime uniósł głowę i spojrzał wprost na bestię. Lis wiedział, kto tu dowodzi. Byli teraz obaj, równy z równym, siła przeciw potędze. Nie może zawieść wioski, nie może zmienić tego wszystkiego.
- Nie rób tego. – Usłyszał za sobą głos Fugaku Uchiha.
- Inaczej wszyscy zginiemy! – Odparł Hokage.
- Konoha potrzebuje władcy. – Uciął Uchiha. – Masz syna. Całe życie przed tobą.
- Nie zgadzam się na to.
- To jedyne wyjście!
- Nie! Nie poświęcisz się za mnie.
- To zaszczyt zginąć za Konohę.
- Ale…
- Nic nie mów. Powiedziałem ci, że i ja i moi synowie byliby dumni, gdyby mogli poświęcić się za wioskę.
Hokage westchnął.
- Jesteś pewien?
Fugaku spojrzał na ogromnego lisa i zmrużył oczy.
- Tak.
*
I tak więc Konoha została uratowana. Ojciec rodu Uchiha poświęcił swe życie za wioskę. Tak samo jak wiele lat później jego syn, Itachi.
Itachi był niezwykle utalentowanym potomkiem tego klanu. Wiele godzin spędzał na treningu i rozwijał swoje umiejętności, by dojść do perfekcji. Miał ogromne poczucie obowiązku wobec innych, a za swój autorytet miał swego ojca, który zasłynął swym wielkim czynem. Życie Itachiego układało się wspaniale. Miał kochająca matkę, wspaniałego brata, przyjaciół i dziewczynę swojego życia. Był członkiem ANBU, a każda misję kończył sukcesem. Był poważany wśród mieszkańców wioski, lecz nie chełbił się tym uznaniem, lecz wciąż na nie ciężko pracował.
A wtedy wioska została zaatakowana przez Cienie.
Dziesięć lat temu spokój Konohy zdobyty po wszystkich bitwach i atakach znów został przerwany. Pojawili się oni, Cienie. Nikt ich nie widział, nikt kto żyw nie stanął z nimi twarzą w twarz, lecz każdy się ich obawiał. Byli nieuchwytni, lecz często ich łupem padali ludzie. Cień posiadał ludzkie cechy, choć człowiekiem ewidentnie nie był. Cienie były szybkie, miały twarze potworów i niewyobrażalną siłę, która mogła dorównywać potędze demona.
Cienie polowały na ludzi. Dla nich byli oni celem, łupem, wręcz mięsem, które należało upolować. Nie każdego uważały na godnego swej równości, nie każdy mógł stać się dla nich pokarmem, dlatego najbardziej obawiały się o swe życie osoby z rodów wysoko postawionych i jednocześnie najbardziej zależało im na zniszczeniu Cieni, dlatego byli gotowi walczyć przeciwko nim z wszystkich sił. Itachi Uchiha nie targnąłby się bez specjalnej motywacji na te siły nieczyste, lecz często w życiu człowieka następuje pewien przełom, który pchnie go ku granicom, których nigdy nie miał zamiaru przekroczyć.
Gdy Itachi dowiedział się, że jego ukochaną zabrały Cienie, jeszcze tego samego dnia przytroczył miecz do pasa i w promieniach zachodzącego słońca opuścił wioskę. Przemierzał lasy i doliny, kierując się mocą swych oczu, alby odnaleźć miejsce, w którym żyją Cienie i odebrać im to, co do nich nie należy. Był zaślepiony miłością, niewyobrażalną miłością do tej, której oddał serce. Mógł dla niej zrobić wszystko, a zwłaszcza zniszczyć te moce, które ją porwały. W noc po dniu marszu znalazł się w wąwozie, z którego nie było ucieczki. Wiedział gdzie iść i wiedział, jaką ma misję. Ruszył więc sam jeden, mała jednostka, a wielki wojownik o kochającym sercu, przeciwko chmarze Cieni. W jego rękach spoczywał los jego ukochanej i los całej wioski. Sam jeden rzucił się przeciwko nim, ciął, niszczył i zgładzał… Lecz było już za późno. Ostatni Cień poległ, gdy jego bezwładna dłoń wyślizgnęła się z objęć jego wyswobodzonej partnerki. Uratował jej życie, zniszczył zagrożenie wioski, lecz sam już chwały nie potrafił unieść… Oddał ducha w jej wstrząsanych płaczem ramionach.
- To dla Ciebie… I dla Konohy… Jestem dumny, że mogę oddać za nią życie…
Po tych słowach zmarł, a ona rzewnie płakała za utraconą miłością.
I tak oto losy tych dwóch bohaterów się wiążą. Jeden z nich chciał poświęcić wszystko dla dobra wioski, nawet własne życie wobec dobra całego społeczeństwa zamieszkującego Konoha, a drugi… Kierując się jednostkową miłością uratował i ukochaną i wioskę, tracąc przy tym własne życie. Krew ich obu płynie w waszych i w naszych żyłach i oby pamięć o nich nigdy nie zaginęła. Wielki Namikaze Minato, którego ograniczenia mentalności nie pozwoliły zatrzymać w obliczu zagrożenia oraz Itachi Uchiha – potomek klanu Wachlarza, będący jednym z niewielu, których stać było na poświęcenie dla drugiej osoby. I… To koniec, chyba.
*
Sakura zakończyła swój wykład z nieco skonfundowaną miną. Widać było wprost, że nie osiągnęła zmierzonego efektu, bo żadna z trojaczków nie zmrużyła oka, wręcz przeciwnie. Kina patrzyła na nią z wykrzywioną minką, a dwie pozostałe wyglądały na bardziej znudzoną jedna od drugiej.
- Naciągane to było, ciociu Sakuro. I takie niespójne. Mamusia i tatuś opowiadają o wiele lepiej. – Powiedziała z wyrzutem i skrzywiła się jeszcze bardziej. – Ale się ciocia nie martwi, nauczymy ciocię. Jak tatuś i mamusia poszli na misję, to ich kilka dni nie będzie i jeszcze dużo historii od cieci usłyszymy!
Na słowa te trojaczki znów zaczęły krzyczeć i skakać po łóżku. Sakura i Sasuke wymienili nieco przestraszone spojrzenia.
- Sani, Samaru… - Ojciec zwrócił się do swoich dzieci, coraz bardziej konspiracyjnie zbliżając się do drzwi. – Bądźcie tak mili i zróbcie z nimi porządek…
Poczym przy głośnych protestach Sani i Samaru oboje z Sakurą wypadli z pokoju i zamknęli szybko drzwi, by choć na chwilę uwolnić się od tego wrzeszczącego tałatajstwa.
Skierowali się do swojej sypialni na górze.
- Wiesz, Sakura… - Zaczął Sasuke, opierając dłoń na drewnianej poręczy schodów. – Trochę cię poniosło z tym „Co by było gdyby wszystko zdarzyło się inaczej”.
- Krytykuj mnie dalej. – Mruknęła Sakura, patrząc na męża z wyrzutem. – Po prostu chciałam im przekazać coś innego, nie to, o czym wszyscy mówili: że cały ród Uchiha był zły i w ogóle… Chciałam przedstawić inną historię, jakby to wyglądało w moim mniemaniu, gdyby naprawdę zdarzyło się kilka rzeczy, których się nie zdarzyło, a kilka nie…
- Hm, ciekawy punkt widzenia. Ale trojaczki rzeczywiście miały rację. Wyszłaś z wprawy. – Uchiha uśmiechnął się do niej kącikiem ust.
- Cóż, nie mam na kim trenować.
- Czy ty cos sugerujesz? – Spytał Sasuke, kiedy wspięli się już na górę i opierali o drzwi sypialni.
Sakura spojrzała na niego wielkimi, szmaragdowymi oczyma.
- Czas napisać kolejny rozdział w historii klanu Uchiha…?
Romantyczne podboje przerwał nagle dźwięk tłuczonego szkła na gdzieś na dole i krzyk Sani.
- Mamooooooo! Kina wyrzuciła Nuke przez okno…!
- Taaa… Ale najpierw trzeba się zająć Uzumakim. Nic się nie zmieniło.
Światło księżyca oświetliło znak klanu Uchiha wymalowany na drzwiach wejściowych.
Ostatnio zmieniony przez Elle dnia Nie 19:52, 12 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
GaGa
Legendarny Sannin
Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:06, 13 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Tekst A
Zgodność z tematem – 2/2 pkt
Poprawność językowa – 5/5 pkt
Styl – 5/5 pkt
Oryginalność – 4/4 pkt
Ogólne wrażenie – 4/4 pkt
Razem: 20/20 pkt
Historia opowiedziana z humorem.
Najbardziej rozwalił mnie tekst Sasuke skierowany do Itachiego: Zabiłem cię. xDDD
Ogółem śmiałam się przez cały czas czytania i szczerze powiem, że tekst niesamowicie poprawił mi humor.
Rechotający jak wariat Kakashi, zfaulowana Sakura, mili braciszkowie Ucipa. Oo.
*wariacki śmiech*
Nadal mi się gęba śmieje. ^____^
Było świetnie!
Tekst B
Zgodność z tematem – 1/2 pkt
Poprawność językowa – 5/5 pkt
Styl – 3/5 pkt
Oryginalność – 2/4 pkt
Ogólne wrażenie –2/4 pkt
Razem: 13/20 pkt
Było... dziwnie.
Krótko i mało zgodnie z tematem.
Miał być team Minato, a był tylko on.
Itachiego to ja tam wogóle nie zauważyłam, a Kushiną gardzę. ^^"
Wrażenie raczej złe, niż dobre.
Tekst C
Zgodność z tematem – 2/2 pkt
Poprawność językowa – 5/5 pkt
Styl – 5/5 pkt
Oryginalność – 4/4 pkt
Ogólne wrażenie – 4/4 pkt
Razem: 20/20 pkt
Rodzeńtwo Uzumaki było świetne.
Bosz, przynajmniej wiadomo po kim geny odziedziczyli.
Trzy małe kopie Naruto. Apokalipsa.*głos pani Frau* xD
Sasuke barykadujący się na strychu też genialny, a jego dzieci... phehehehehe xDDD
Cud, miód i orzeszki! ^^
Ostatnio zmieniony przez GaGa dnia Pon 14:08, 13 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ewel-fe
Genin
Dołączył: 31 Sty 2008
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3 Skąd: z małego podwórka mojej wyobraźni Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 11:07, 14 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Kurde pierwszy raz oceniam == To zaczynam:
Tekst A
Zgodność z tematem – 2/2 pkt
Poprawność językowa – 5/5 pkt
Styl – 5/5 pkt
Oryginalność – 4/4 pkt
Ogólne wrażenie –3/4 pkt
Razem: 19/20 pkt
Podobało mi się ^^
Tekst B
Zgodność z tematem – 1/2 pkt
Poprawność językowa – 5/5 pkt
Styl – 2/5 pkt
Oryginalność – 3/4 pkt
Ogólne wrażenie –1/4 pkt
Razem: 12/20 pkt
Zgadzam się z Gagą.
Było to dziwne i krótkie.
Test C
Zgodność z tematem – 2/2 pkt
Poprawność językowa – 5/5 pkt
Styl – 5/5 pkt
Oryginalność – 4/4 pkt
Ogólne wrażenie – 4/4 pkt
Razem: 20/20 pkt
Powiem jedno słowo: ŁAŁ. ! xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Irate
medic-ninja
Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Nibylandii. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:55, 14 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
TEKST A.
Zgodność z tematem – 1 pkt
Poprawność językowa – 4 pkt
Styl – 2 pkt
Oryginalność – 1 pkt
Ogólne wrażenie – 2 pkt.
Razem: 10 pkt.
Nie wiem, co tu robi euforia Uzumakich, skoro Minato ma na nazwisko Namikaze.
TEKST B.
Zgodność z tematem – 1 pkt
Poprawność językowa – 1,5 pkt
Styl – 2 pkt
Oryginalność – 1 pkt
Ogólne wrażenie – 1 pkt
Razem: 6,5 pkt
Mam tylko jedno pytanie: co to jest?
TEKST C.
Zgodność z tematem – 2 pkt
Poprawność językowa – 3 pkt (W tekście nie istnieje coś takiego jak zwroty grzecznościowe, i dlaczego, do jasnej ciasnej, wszystkie opisy po dialogu zaczynasz z dużej litery? Szlag mnie trafia.)
Styl – 3 pkt
Oryginalność – 2 pkt
Ogólne wrażenie – 1 pkt
Razem: 11 pkt
Powiem szczerze, że ledwo dobrnęłam do końca.
Nuuuuda.
A co do zmieniania wersji wieku przez małe dziecko... skąd ja to znam?
Gryz, po rozmowie (PW! xD) autorka się do niczego nie przyznała, więc to nie ten moment sparafrazowała.
Czy ja robię się cyniczna?
I wredna też. xD
Ostatnio zmieniony przez Irate dnia Sob 9:45, 18 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atiasha
Sannin
Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 1600
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mrocznej krainy Oz
|
Wysłany: Śro 15:33, 15 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Jej.
Test Pierwszy.
Zgodność z tematem – 2 pkt.
Poprawność językowa – 3,5 pkt
Styl – 3 pkt.
Oryginalność – 3 pkt.
Ogólne wrażenie – 4 pkt.
Razem: 15,5 punktów
Bardzo mi się spodobało. Dialogi na początku były bardzo "dobrze zgrane". Moim skromnym zdaniem to dobry fick. Choć zakończenie nie przypadło mi do gustu.
Tekst Drugi.
Zgodność z tematem – 1 pkt. (==")
Poprawność językowa – 3 pkt.
Styl – 1,5 pkt.
Oryginalność – 3,5 pkt.
Ogólne wrażenie – 3 pkt.
Razem: 12 punktów
Przykro mi to mówić, ale ten tekst zdecydowanie najmniej mi się podobał. Taki styl nigdy mi się nie podobał, ale i tak jest nawet całkiem, całkiem.
Tekst Trzeci.
Zgodność z tematem – 2 pkt.
Poprawność językowa – 4,5 pkt.
Styl – 5 pkt.
Oryginalność – 3,5 pkt.
Ogólne wrażenie – 4 pkt.
Razem: 19 punktów (!)
Ten najbardziej mi się spodobał. Nie wiem czy to zasługa muzyki (Kokia - I believe) czy tego, że mam słabość do ficków w których przebrzmiewa motyw opowieści o dawnych bohaterach. Moim zdaniem najlepszy.
Z góry przepraszam, jeśli pomyliłam się w obliczeniu sumy punktów.
CO do oceny też, mam nadzieje ,że nikt się nie obrazi. ^^
Oceniałam wedle własnych przekonań i mam nadzieję, że całkowicie uczciwie. xD
Brawo dziewuszki!
Ostatnio zmieniony przez Atiasha dnia Śro 15:36, 15 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hibari
Legendarny Sannin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:28, 16 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Tekst A
Zgodność z tematem – 1/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 3/5
Oryginalność – 2/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 14 punktów
Podoba mi się tylko i wyłącznie początek - rozmowa Naruto z Sasuke. Potem pojawia się Kakashi i przestaje rozumieć o co chodzi, a potem to już w ogóle.
Tekst B
Zgodność z tematem – 1/2
Poprawność językowa – 4/5
Styl – 1/5
Oryginalność – 1/4
Ogólne wrażenie – 1/4
Razem: 8 punktów
Mnie się nie podoba. Straszliwie bardzo okrojony temat.
Tekst C
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4/5
Styl – 3/5
Oryginalność – 3/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 14 punktów
Myślałam, że umrę. Ze trzy dni to czytałam. Masakrycznie długi początek. Dialogi na początku moim zdaniem trochę sztucznie wyszły. To z tymi latami dziewczynki czytałam w jakieś książce, nie wiem, czy nie w Achai. Ogólnie średnio mi się podobało. Historia mnie w ogóle nie wciągnęła.
Edit: Gomeeen! Fragment książki dozwolony. Jestem ślepa ^^"""""" *wali głowa w stół*
________________
To był chyba najtrudniejszy pojedynek x___X Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi.
Edit 2: Wiem, Grab ^^" Przeprosiłam. I w żadnym razie nie wpłynęło to na ocene. Oceniłam całokształt. Jeżeli by miało to wpływ na ocenę, zmieniłaby ją.
Ostatnio zmieniony przez Hibari dnia Pią 17:22, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grabarz
Legendarny Sannin
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 5091
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Piekło Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:03, 16 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Ludu mój, ludu... Nie kompromitujcie się, co?
Cytat: | Uwagi dodatkowe: w opowiadaniu powinien pojawić się fragment wybranej przez siebie książki/piosenki. Bez tytułu i autora! |
Jest to cytat z postanowień odnośnie pojedynku. W temacie "wyzwania" padło pytanie, czy można sparafrazować jakiś utwór, odpowiedź była twierdząca. Widocznie autorka tekstu C wybrała fragment Achai i przerobiła go do swoich potrzeb.
Jeśli ocena została zaniżona ze względu na to, że "tekst wydaje się znajomy", to do dupy z takim ocenianiem, przecież temat jest podany na samym początku i nie ma chyba większych problemów z jego zrozumieniem.
Tekst A
Zgodność z tematem: 1
Poprawność językowa: 3
Styl: 2,5
Oryginalność: 2
Ogólne wrażenie: 2.5
Razem: 11
Chaotyczne. Niedopracowane. Trudno mi było zrozumieć zamysł autorki, ale nie czytało się źle. Mam mieszane uczucia.
Tekst B
Zgodność z tematem: 0,5
Poprawność językowa: 3
Styl: 2
Oryginalność: 4
Ogólne wrażenie: 2,5
Razem: 11,5
Niekonwencjonalny pomysł, spodobał mi się, jednak tekst jest za krótki, wydaje się jakby... ucięty w połowie. Znowu mieszane uczucia.
Tekst C
Zgodność z tematem: 2
Poprawność językowa: 4,5
Styl: 3,5
Oryginalność: 3
Ogólne wrażenie: 3
Razem: 14
To była literacka zagłada, przynajmniej na początku. Jakoś wciągnęłam się w czytanie, ale naprawdę trudno było zacząć. Całość była przyciężkawa, za długa, ale niezła fabularnie.
No.
Ostatnio zmieniony przez Grabarz dnia Czw 20:12, 16 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ryżuś
Rdzeń ANBU
Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 1471
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z czarnej dupy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:55, 16 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Tekst A
Zgodność z tematem:1,5 pkt.
Poprawność językowa:3,5 pkt.
Styl: 3 pkt.
Oryginalność: 3,5 pkt.
Ogólne wrażenie: 2 pkt.
Łącznie: 13,5 pkt.
Tekst fajny, ale za bardzo nie zwala z nóg.
Tekst B
Zgodność z tematem:1 pkt.
Poprawność językowa:4 pkt.
Styl: 2 pkt.
Oryginalność: 2 pkt.
Ogólne wrażenie: 2 pkt.
Łącznie: 11 pkt.
Hmmm... Takie, takie... Sama nie wiem jakie. W każdym bądź razie krótkie.. Jak to mówi mój wychowawca 'Ucięłaś w połowie, bo bałaś się, że napiszesz za długie'.
Tekst C
Zgodność z tematem:2 pkt.
Poprawność językowa:5 pkt.
Styl: 3 pkt.
Oryginalność: 2 pkt.
Ogólne wrażenie: 2 pkt.
Łącznie: 14 pkt.
Straaasznie długie. Jak na to patrzyłam to mi oczy z orbit wyleciały. Że też Ci się chciało pisać. Trochę takie ciężkie. Ale da się przeżyć.
No. I to na tyle z tego mojego oceniania, nie znam się i kropka. ^^
Ostatnio zmieniony przez Ryżuś dnia Czw 19:57, 16 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Namida
Legendarny Sannin
Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z krańca świata Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:06, 18 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Tekst A
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 4/5
Oryginalność – 1/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 14 punktów
Zagmatwałaś... i to nieźle. Oglnie całkiem dobrze, chociaż fabuła trochę siadła i jakoś tak nijako...
Tekst B
Zgodność z tematem – 1/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 1/5
Oryginalność – 1/4
Ogólne wrażenie – 1/4
Razem: 9 punktów
Tak.. dziwnie.
Tekst C
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 3/5
Oryginalność – 2/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 14 punktów
O rany... szczerze to długo, bardzo długo sie z tym męczyłam. Podchodziłam trzy razy i dopiero za ostatnim przeczytałam całość. Tekst ciągnie się niesamowicie długo. Początek kiepski, potem już lepiej się czyta, ale mnie odstraszyła sama długośc tekstu...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Irate
medic-ninja
Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Nibylandii. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:35, 31 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
WYNIKI!
Wspaniale spóźnione.
Tekst A - autorstwa Fushigi - punktów 117.
Tekst B - autorstwa Bloody - punktów 83.
Tekst C - autorstwa Kitsune - punktów 126.
Pojedynek zwycięża Kitsune i po raz kolejny zostaje miszczem.
Asystentem jest Fushigi, zaś uczniem - Bloody.
Gratuluję wszystkim uczestnikom i oceniającym.
Ostatnio zmieniony przez Irate dnia Pią 16:35, 31 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|