|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Elle
medic-ninja
Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:28, 30 Mar 2009 Temat postu: Bloody vs Elle vs Fushigi vs Irate |
|
|
Forma tekstu: kartka z pamiętnika
Temat: Małe dzieci to potwory.
Postać: dowolna
Gatunek: komedia/parodia
Uwagi dodatkowe: narracja pierwszoosobowa
Długość: dowolna
Termin: 30 kwietnia
Ostatnio zmieniony przez Elle dnia Czw 20:59, 23 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Elle
medic-ninja
Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:03, 30 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Oceniamy do 8 maja włącznie.
Formularz:
Zgodność z tematem – do 2 punktów
Poprawność językowa – do 5 punktów
Styl – do 5 punktów
Oryginalność – do 4 punktów
Ogólne wrażenie – do 4 punktów
Razem: 20 punktów
Jeden tekst nie został dostarczony.
Tekst A
6 lipca, 22:16, łóżko
Poszły wreszcie spać. Bogowie, już myślałam, że nie zasną! Claire siedziała i ględziła, żebym jej bajkę opowiedziała, a David nic, tylko by czytał. Straszne. O tej porze dzieci już dawno śpią, mówiłam. Dave, jutro będziesz miał cały dzień na czytanie, upominałam. Patrzcie, która godzina. Już po dziesiątej. Co będzie, jak wrócą wasi rodzice, hm? Co im powiem? Claire, do cholery, przestań mnie męczyć, nie znam żadnej bajki!
Taak. Ale w końcu oczy im się zamknęły. Zabrałam Davidowi to wielkie tomisko, z którym chyba zamierzał spać, zgasiłam lampkę i wróciłam do siebie. Kurde, nie ma to jak praca opiekunki. I to takiej, która ma się zajmować rozpieszczonymi dzieciakami bogatych rodziców…
Jak to szło? ‘Kochanie, interesy wzywają.’ ‘Dziś idziemy na bankiet, skarbie.’ ‘Dopilnuj, żeby poszły wcześnie spać, moja droga’. Nie pojmuję tego. Na miejscu tych dzieci to bym chyba…
Nie. Nie chciałabym być na miejscu tych dzieci. Zaraz wracam, Claire wyje.
22:48, znowu łóżko
Bogowie!
Dlaczego tylko dzieci mają koszmary? Nie, stop, wróć. Dlaczego tylko dzieci boją się koszmarów? Sny dorosłych też nie zawsze są miłe, ale rzadko budzimy się (okej, dobra, jeszcze nie jestem dorosła) z wrzaskiem, który mógłby postawić cały dom na nogi…
O ile w domu ktoś jest. Bo teraz jestem z nimi sama. Starzy wybyli, synek wybył (swoją drogą, jest niezły…). Kucharka mieszka w domku obok, razem z ogrodnikiem i sprzątaczką (trójkącik?). Mam cały wielki dom dla siebie. Wielką kuchnię z pełną lodówką. O, może zostały jeszcze te lody, które dziś jadły dzieciaki. Ogromny salon z gigantyczną plazmą i ekstrawygodną kanapą. Świetnie. Mają mnóstwo filmów na DVD. Poza tym jest jeszcze cudowna łazienka… I to na tym samym piętrze, na którym mam pokój. Z dala od pokoju dzieci, nie musiałabym uważać, żeby się nie tłuc. Tam jest ta wannaaaa… Chyba z niej skorzystam.
23:39, wanna
Długo mi to zajęło, nie? Dojście do łazienki po przeciwległej stronie korytarza. Szłam całą godzinę, kurna. Nie ma to, jak mieć pecha, no… Wyszłam z pokoju na palcach. Cicho zamknęłam drzwi. Na klucz, żeby nie było. Przebiegłam korytarzem – na palcach. I co? Dupa! Właśnie wchodziłam do łazienki, kiedy:
a) pamiętnik po prostu wyleciał mi z rąk;
b) zgasło światło na korytarzu (korki?);
c) Dave zawołał: ‘AAAAAAAAAAAAA!’.
I tyle, jeśli chodzi o spokojną kąpiel. Rzuciłam wszystko, co ze sobą miałam i poleciałam sprawdzić, co się stało.
I wiecie co? Nie zgadniecie. Zły sen.
Ale okej, jakoś to zniosłam. Musiałam oddać mu książkę, którą czytał. Musiałam zapalić lampkę, by mógł czytać. Musiałam uspokajać Claire, która, rzecz jasna, też się obudziła. Musiałam czekać, aż oboje zasną. Musiałam odpocząć.
No, to teraz siedzę w wannie i odpoczywam. I wiesz, o czym sobie myślę? O tym ich starszym bracie. Claire mówiła kiedyś, że jest starszy o ‘dziesięć roków’ od niej. Ona ma dziewięć. Mrrr…
Poza tym ma czarne włosy. Takie zmierzwione. Z kosmykami, które opadają na czoło. Z przesłaniają jego piwno-złote oczy. Wiem, że piwno-złote, bo kiedyś spotkałam go na korytarzu. Właśnie wychodził z kąpieli (był tu, w tej wannie!), w samym ręczniku, wiszącym luźno na biodrach (łaaaa…) i włosami jeszcze bardziej potarganymi, zgarniętymi na bok. Taaak, miał piwno-złote oczy. I długie…
CHOLERA! Wrzuciłam pamiętnik do piany. Zabiję to dziecko, no! Przez nią zawału dostanę i całkiem zniszczę sobie zeszyt…
00:16, gdzieś
Trzęsę się.
Wcale nie jest mi zimno, ale się trzęsę.
Nie mogę za bardzo pisać. Ale koślawe litery. Nie odczytam się z tego. Nikt się z tego nie odczyta… gdyby ktoś kiedyś znalazł pamiętnik przy moich zwłokach.
Poza tym nie za dobrze widzę w ciemności, więc litery pewnie nie wyglądają świetnie. Ale, niestety, nie mam czym sobie poświecić.
Dlaczego siedzę skulona w schowku na miotły? Bo się boję. Boję się. Strasznie, strasznie się boję.
Nie raz oglądałam horrory. Nie raz czytałam straszne książki. O, takiego Kinga, dla przykładu. Tu jakieś UFO, tu jakiś wilkołak… Phi. Co, ja miałabym się bać? Ja nieustraszona jestem.
Aha. Jak cholera.
Wyszłam z łazienki. W ręczniku. Tak, jak to ciacho, o którym myślałam. Kiedy to było? W innym życiu?
Pamiętnik wzięłam ze sobą. Nie wiem, czemu, nie wiem, po co. Odruchowo. Potruchtałam do ich pokoju. Ale nie dobiegłam, bo o coś się potknęłam i runęłam jak długa na dywan w korytarzu. Ciemnym, bo światła nadal nie było. Myślę sobie: ‘Co tu leży, no?’ Bo sprzątaczka sprząta codziennie. A przedtem, jak szłam, niczego tu nie było. Myślę sobie: ‘To coś nowego. Coś skądś tu spadło. Coś przyszło. Coś przypełzło.’ Wstaję, zbieram z podłogi pamiętnik, poprawiam opadający ręcznik. Dzieci nie muszą mnie oglądać nagiej. Potem szukam tego czegoś na podłodze. Gdzie to leży?
I znalazłam to. Badam dłońmi. Wytężam umysł. Jakiś materiał, coś szczeciniastego, coś ciepłego, mokrego…
Podniosłam się, pobiegłam, zapaliłam światło w łazience i otworzyłam drzwi na oścież, żeby móc coś zobaczyć. I, kurde, zobaczyłam. To był David…
Spał.
Przeniosłam go do pokoju, nie budząc. Spał spokojnie, cały i zdrowy. Claire też była u siebie. Hm, nie wiedziałam, że Dave lunatykuje. I dlaczego Claire krzyczała? Przez sen?
Tak sobie myślałam, odwracając się z stronę drzwi. Coś duszno było w tym ich pokoju. Coś… śmierdziało?
To COŚ było na tych drzwiach. Krzyknęłam, cofnęłam się, spadłam na łóżko Claire. Ona się obudziła, ale nie zaczęła wrzeszczeć, choć musiała widzieć ten szlam spływający po bielutkich drzwiach. David zerwał się, popatrzył na to paskudztwo i uśmiechnął się. Bogowie. Bogowie. Ten uśmiech będzie mnie prześladował do końca moich dni. I dłużej, bo jeśli się nie mylę, mój koniec nadchodzi.
Nie mam pojęcia, co się tam naprawdę stało. Może, wiecie, to było tylko jakieś cholerne przywidzenie. Ot tak, wydawało mi się, że szlam wypełza spod łóżek dzieciaków. Wróć. Potworów.
To jakieś szaleństwo! Nie wiem, co to było, nie wiem. Ale David wstał i normalnie urósł w oczach. Dosięgał głową sufitu! Ja nadal siedziałam na łóżku Claire. Nagle mnie objęła. Przez sekundę myślę sobie: ‘Boi się, boi się własnego brata’. Ale nie! Bo zerknęłam w dół. Ona miała szpony!
Wyrwałam się w ostatniej chwili, póki jeszcze się nie przemieniła. Stałam przez chwilę, totalnie zaszokowana. A one rosły. I rosły, i rosły, i rosły… Były takie przygarbione, z taką grubą skórą. Całe pokryte szczeciną. Ich piżamy leżały w strzępach na dywanie w niedźwiadki. A kończyny to miały takie potężne, że mogłyby mnie chyba zmieść z powierzchni ziemi jednym pacnięciem.
Dłużej się im nie przyglądałam, tylko uciekłam. I okej, jestem tchórzem. Mówcie co chcecie. Wy, którzy odnajdziecie moje myśli, którzy będziecie rozwiązywać zagadkę mojej śmierci… Powiedzcie mamie, że…
Coś tu idzie!
Bogowie, słyszę. Kroki. Takie ciężkie. Te potwory do mnie idą! Wyczuły mnie! Wiedzą już, gdzie jestem! Pożrą mnie, rozerwą na kawałki i usmażą… Kimkolwiek są. Może to wilkołaki, takie zmutowane. Albo wampiry! Wyssą całą moją krew. Będę leżała blada i piękna na podłodze w wielkiej willi, a na moich ustach będzie się błąkał ostatni, zapierający dech w piersiach uśmiech…
Właśnie zaczęłam wrzeszczeć.
5:36, łóżko
Jestem padnięta. Padam na pysk. Nie marzę o niczym, jak tylko zwalić się na łóżko i zasnąć na wieki.
No dobra. Marzę jeszcze o czymś, ale może zachowam resztki przyzwoitości i nie zacznę opisywać tu swoich marzeń. Brian mówił, że jutro nigdzie nie wychodzi. I zaprosił mnie do swojego pokoju, gdy już dzieci zasną.
Jestem nienormalna. Pakuję się prosto w rozwartą paszczę potwora. Ale co zrobić, kiedy ten potwór to takie ciacho?
Okej. Przyznam się teraz do wszystkiego. Niech moje przeżycia przydadzą się kiedyś potomności.
Kiedy tak siedziałam w tym schowku i wrzeszczałam, kroki rozbrzmiały jakoś tak zdecydowanie. Takie pospieszne, bardziej pewne. Puściłam pamiętnik, zakryłam uszy dłońmi i schowałam głowę w kolanach. I dalej krzyczałam. Tak, wiem. Zachowanie godne przerażonego królika.
Drzwi się otworzyły, padło na mnie światło z korytarza. O, ktoś naprawił korki, pomyślałam, akcentując wysokie, drżące ‘Aaa!’. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu, zerwałam się na równe nogi, uderzyłam głową o niski sufit w schowku i przestałam krzyczeć. Kurna, to bolało. Wyrżnęłam potylicą z całej siły.
- Co… co ty tu robisz? – spytał potwór.
Potwór. Kiedy pytanie dotarło do mojej świadomości, omal się nie roześmiałam. To potwory nie wyją, nie charczą, nie warczą? Nie wiedziałam, że przemawiają ludzkim głosem.
Otworzyłam dotąd zamknięte oczy i popatrzyłam w piwno-złote oczy potwora.
Zaraz. Powinien mieć oczy przekrwione, wielkie. Złe. Poza tym jest ogromny, więc jakim cudem nawet nie muszę zadzierać głowy, żeby spojrzeć mu w oczy?
Taa, wiem. Głupia istota ze mnie.
To nie był potwór, to był Brian. Ten straszy brat dzieci. Znaczy, potworów.
- Psiakrew! – zaklęłam i wyskoczyłam ze schowka. – Uciekaj, uciekajmy! Masz samochód? Zabierz mnie ze sobą, chodźmy stąd! Jak najszybciej!
Uczepiłam się jego ramienia i jęczałam.
- Hej, hej – powiedział, uwalniając się z mojego uścisku. – Co ci jest?
- Potwory! Twoje rodzeństwo!
Wiem. Składne zdania, cudownie jasne wyjaśnienie.
- Co z nimi? Co znowu narozrabiały?
Wytrzeszczyłam oczy. On się śmiał!
- Nic nie wiesz – mówiłam gorączkowo. – David i Claire… Nie wiem, jak to się stało, ale oni…
Urwałam. Właśnie otworzyły się drzwi do pokoju dzieci i wyżej wymienieni wychylili główki.
Zwykłe, małe. Patrzyły na nas zaspanym, lecz zaciekawionym wzrokiem.
- Brian…? – Dave ziewnął. – Nie krzycz.
- Nie krzyczę. – Chłopak, którego ramię nadal kurczowo ściskałam, parsknął śmiechem. – To wasza opiekunka. Nie wiem, co jej zrobiliście, ale jest przerażona. Jesteście potworni.
Potworni. Potworni. To słowo krążyło w mojej całkowicie pustej, zdumionej głowie.
- My tylko śpimy – wyjaśniła Claire z rozbrajającym uśmiechem. – Opowiesz mi bajkęęę? Bo Ann nie zna.
Dziewczynka puściła się biegiem i wskoczyła w ramiona brata.
- Nie zna? – Brian mrugnął do mnie zza jej bujnych, czarnych loków. – To straszne. Co z niej za opiekunka?
Chyba wtedy pokryłam się rumieńcem.
- Opowiem – obiecał chłopak, kierując się w stronę ich pokoju. Bezwiednie poszłam za nim. – A o czym chcecie?
- O złych potworach, które atakują ludzi! – zawołał David.
- Co za straszny temat. Ale w porządku…
No i tak. Opowiedział im bajkę. Dzieciaki śmiały się, kiedy szczegółowo zagłębiał się z opisy tortur, jakimi raczyły ludzi potwory. Ja byłam nieco otępiała. Ciągle zerkałam na drzwi: czyste, białe drzwi. Zero śluzu. A piżamy Claire i Davida były w jednym kawałku, uwierzycie?
Pewnie mi się to wydawało, ale spojrzenia, jakie posyłała sobie ta trójka rodzeństwa, były co najmniej podejrzane. W pewnym momencie wyszłam do łazienki (w sumie to nadal miałam na sobie ręcznik, więc wolałam się ubrać), a kiedy wróciłam, szeptali między sobą. O czym? Zapewne o tym, co szykują dla mnie na następną noc. Nie ma to jak mieszkać w domu pełnym potworów: małych i smarkatych czy nieco starszych i diabelsko przystojnych, co za różnica?
Tekst B
01 listopada 2009
Gdzieś eeeee… w środku nocy?, Lipa Wisielców w każdym razie
Jestem Bogiem. Jestem najwyższym z najwyższych. Niepokonanym. Jestem największym mędrcem i mam największą siłę. Jestem Władcą. Panem Ciemności, Jedynym Prawdziwym. Wybranym, by wieść prym ludzkości, poprowadzić ich ku Światłu. Moi wrogowie drżą na mój widok, uciekają w popłochu na dźwięk mojego głosu.
Jestem królem świaaaaaaaaaaaaaataaaaaaaaaaaa!
Padajcie na kolana i bijcie mi pokłony, parszywi niewdzięcznicy! Znoście dary, przysyłajcie prezenty, a może oszczędzę wasze marne życia! Nikt nie może się ze mną równać! Nikt, nikt, nikt! Chodźcie, tłumy półnagich tancerek, piękne służki! Przynieście kosze z owocami i najlepsze trunki! Całujcie stopy swego jedynego Pana!
Nie, nie, nie, czekaj, nieeeeeeeeeeeee! Auć, auć, auć! Ała, auć, ałaaaaaaaaaa! Tak, mamusiu, już nie będę szowinistą. Obiecuję. Tylko proszę cię, nie rzucaj we mnie znowu patelnią, dobrze...? Postaram się być już grzeczny…
I muszę się wreszcie oduczyć myślenia na głos. Owszem, wiele razy miałem przez to kłopoty, ale w końcu muszę sobie pogadać z kimś inteligentym, nieeee...?
A raz bazyliszkowi lustro, powiem to głośno… Tak naprawdę jestem nietoperzem i wcale nie jestem z tego faktu zadowolony. Jest to najbardziej upokarzający gatunek, jaki może tylko istnieć. A ja się nim urodziłem. Ile razy nazywano mnie przerośniętą myszą? Ile razy ciągnięto mnie za skrzydełka? Moje śliczne, skórzaste skrzydełka! Ile razy szarpano mnie za futerko czy uszy?! Mówię wam, trauma do końca życia. Nawet nie macie pojęcia, jak małe dzieci potrafią być okrutne. Przez nie zamknąłem się w sobie! Ma ktoś otwieracz? Trzeba mnie otworzyć dla świata i ludzi, przecież moja nieobecnośc jest dla niego niepowetowaną stratą… Gdy ja byłem wyśmiewany, cała ludzkość i nieludzkośc bardzo na tym cierpiała, nie sądzicie? Niestety, utknąłem w nietoperzym gettcie z bezlitosną bandą bachorów w szybkich samochodach i modnych, draculowych płaszczykach. Nigdy takiego nie dostałem, co do dziś jest w moim sercu krwawiącą raną. Z nim dopiero siałbym mrok i zniszczenie! Oczy jak dwie czerwone, jarzące się w ciemności żarówy i krew na kłach… Drżyjcie wrogowie dziedzica! Ale nie pomogło mi w tym to, że na imię mi Gaciak. Tak, dobrze usłyszeliście – Gaciak. Już przy urodzeniu zostałem niesamowicie skrzywdzony. No cóż, tak to jest, gdy rodzice są hipisami. Wyobrażacie sobie dwa nietoperze – dzieci kwiaty popalające trawkę w różowej przyczepie? No właśnie. A ja to przeżyłem. Uciekając od widoku własnych rodziców z afro na głowie wyobrażałem sobie, że jestem kimś. Wielkim, niepokonanym! Ściany pokoju pomalowałem w zielone cyferki, więc chociaż jeden w domu wyglądał normalnie, a na każdym wolnym skrawku poprzyklejałem plakaty Neo z „Matrixa”. Ten to dopiero potrafił popylać w przestworzach! Pewnej nocy nawet ubrałem sobie takie coolerskie czarne okularki i poleciałeeeeeem, hen daleko. Jednak skończyło się bliskim spotkaniem trzeciego stopnia z drzewem. Do dziś boli mnie nos na tę myśl… Może jednak powinienem zostać Trinity…? Och, w miarę dojrzewania jednak nie było lepiej. Te śliczne panienki, które podglądałem przez lornetkę wcale nie były mną zainteresowane. Wolały przesiadywać w pizzerniach z osiłkami typu Golbert, który miał nowiutki skuter i markowe buty. Gdybyście widzieli te puszyste blond futerka, te delikatne skrzydełka, zgrabne kuperki!
Zawsze kończyłem z guzem, gdy łapały mnie na zaglądaniu im pod spódnicę. Już wtedy wiedziałem, że świat jest niesprawiedliwy. A nietoperze, niezależnie od wieku, bezlitosne.
A teraz stałem się dorosły i jestem ofiarą. Taaaak, tego naprawdę nie da się ukryć. Świadczą o tym nawet moje druciane okularki i znoszone trampki z pomarańczowymi sznurówkami. Jestem największa ofiarą, jaka chodzi po tym świecie. Jeśli są kłopoty, to na pewno wpadnę nie ja. Włamanie? Kradzież w sklepie? Morderstwo, przemyt krwi, potrącenie starszuki, podłożenie petardy? Och, założę się, że to na mnie spadnie wina. Tak było, jest i będzie. Jestem po prostu ssakiem, który zawsze zjawia się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Wpływ molestowania w dzieciństwie, jestem tego pewien. W końcu to, że robiłem jako kosz w czasie gry w piłkę musi mieć jakieś konsekwencje, nie? Kiedyś nawet o mało nie spadł mi kokos na głowę. Wyobrażacie to sobie? Kokosy latające po niebie w środku nocy? No właśnie. Z świszczącym „bziuuuuuum!” minął mnie dosłownie o włos. Czułem jego lodowaty oddech wiecznego potępienia na futerku. Taką haniebną śmiercią mogę umrzeć tylko ja. Wyobrażam sobie ten napis na nagrobku – „Zginął śmiercią tragiczną.” Nie da się ukryć, jestem jedną, wielką, latającą tragedią. Nawet teraz, gdy siedzę na gałęzi i zapisuję te Słowa Prawdy dla potomności niepocieszonej po mej śmierci, jestem tego świadom.
Zaraz, co to za cień? Co się dzieje? Zaraz, kto mnie łapie? Nie, nie, nie, ja się nie zgadzam! Trzymaj łapy przy sobie! Zostaw mnieeeeeeeeee! Co tu robi małe dziecko?! Przeciez o tej porze powinno grzecznie spaaaaaać! Zostaw mnie, ty potworze! Nie, tylko nie moje uszka! Nieeeee, zostaw moje skrzydełka! A sio, spadaj! Odejdź ode mnie, siło nieczystaaaaaaaaa! Wiedziałem, po prostu wiedziałem, że to się tak skończyyyy! A widzisz? Widzisz?! Przez ciebie będę mieć koszmaryyyyyy! Zaraz, co ty robisz? Nie, prędzej zginę, niż to ubiorę! Trzymaj się ode mnie z dalekaaaaaaaa… Podam cię do sądu o molestowanie i wtedy zobaczysz! Zosatw, powtarzam, zostaw! Trzymaj ten przeklęty czepeczek z dala od mojego łepka! Nieeeeeeeeee… Zaraz, zaraz, cooooooo?! Ubranko też?! Urwałaś się z psychiatryka, przeklęta dziewucho?! Jestem nietoperzem, nietoperzem! Władcą nocy i panem krwi! A nie jakąś laleczką! Nie tarmooooooooś! Błagam, tylko mnie nie szczyp… Ała… Ał, ał, ał… Tak, już nie będę się wyrywał. Ał, ał, ał… I wypiję z tobą herbatkę… Ał, ał, ał…
Tak. Miałem rację. Absolutną rację. Wiedziałem to od lat dziecięcych, ale teraz mam absolutna i niezachwianą pewność. Powiem ci coś, drogi pamiętniczku… Zapamiętaj tę naukę i strzeż się, pókiś żyw. Małe dzieci to potwory.
Tekst C
Kochany Pamiętniczku!
Jestem ZŁA.
We wtorek znalazłam pracę (w końcu). Zgłosiłam się jako prywatna nauczycielka dwóch bachorów (a myślałam, że lubię dzieci) jakiegoś tatusia, który kochanych dzieciaczków do szkoły nie chciał posłać, bo się bał. Jezó.
No, w każdym razie 50 złotych za godzinę wydało mi się godziwą dla licealistki zapłatą za siedzenie, liczenie much na suficie i mruczenie pod nosem, że 2 + 2 = 4. Jednak… teraz to bym nie powiedziała, żeby pięć dych to była odpowiednia cena za to… piekło. Byłam tam jeden dzień. Jeden – i to mi wystarczyło, żeby stwierdzić, że umrę i że… chcę tam wrócić.
- Nie dłub w nosie – pouczyłam Olka, kartkując cienkie ćwiczenia do matematyki.
Mały posłusznie przestał, wsadzając palec do ust i zaczynając dłubać sobie w zębach. – Nie dłub w zębach – pouczyłam go automatycznie. – Dobra, to teraz zrobicie takie zadanie. Jeśli macie trzy jabłka i jedno dacie koledze, to ile dostanie każde z was?
- Ja zjem dwa – Klaudia spojrzała na brata i wyrwała mu z ręki (nie z tej, którą dłubał w zębach) ciastko, których pełno było („było” to dobre słowo, wszystko już zjedli) w półmisku na stole. Zaskoczony Olek wyjął palce z buzi, jednak zaraz zeskoczył z krzesła i spróbował odebrać smakołyk siostrze. Dziewczynka w ostatniej chwili również się zerwała i dzieci zaczęły biegać dookoła stołu. Nie dałam się sprowokować i po prostu złapałam chłopca za kołnierz, potem odebrałam Klaudii ciastko, przełamałam na pół i dałam każdemu po części. Dzieci spojrzały na siebie spode łba i usiadły z powrotem przy stole.
- Ja rozumiem, że nie lubicie matematyki, ale… przyłóżcie się do tych kilku zadań, a potem pójdziemy na plac zabaw, co?
- Ile to kilka? – Olek przechylił główkę na bok, zaciekawiony.
- Ee… Między trzy a dziewięć. Czyli jak będziecie grzeczni, to możemy skończyć nawet w dziesięć minut. No, więc proszę państwa o skupienie! – klasnęłam w ręce. – Robimy to zadanie o wieku Jasia i Małgosi. Jeśli Jaś jest starszy od Małgosi o cztery lata, a Małgosia…
- Ja muszę do łazienki – przerwała mi Klaudia i, nie czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony, wybiegła z pokoju.
Olek, oczywiście, odmówił dalszej współpracy, dopóki jego siostra nie wróci, więc po westchnięciu, oparciu się o oparcie (no bo o co), podrapaniu się w lewy łokieć, przeczesaniu palcami grzywki, spojrzeniu na zegarek, omieceniu wzrokiem pięknego kominka, podrapaniu się pod prawym okiem, ponownym spojrzeniu na zegarek, oblizaniu ust, przesunięciu zeszytu trochę w bok i następnym spojrzeniu na zegarek zaczęłam się niecierpliwić.
Wstałam, przemierzyłam krokiem (właściwie kilkudziesięcioma; długi był ten korytarz) połowę domu i stanęłam w drzwiach do łazienki. To, co zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze… oczekiwania? Obawy raczej. W każdym razie stanęłam jak wryta.
Klaudia była od stóp do głów wysmarowana czarną pastą do butów.
- No i znowu źle! Klaudia, przestań ciągle oglądać swoją rękę, nieważne jak bardzo szara jest! – pochyliłam głowę nad stołem, oparłam ją na rękach i się zapowietrzyłam. Półtorej godziny szorowania tego bachora. I co za to dostałam? Nic. Buziaka od małej. No i potem jeszcze 75 złotych dostanę, ale to już tam.
- Nie mogę już. Wy też już pewnie nie. Tam da ram daaam, zarządzam przerwę! – uniosłam ręce w geście zwycięstwa i obsunęłam się na krześle. Dzieciaki od razu zerwały się z miejsc i, wrzeszcząc, pognały w głąb domu. Chwilę posiedziałam w ciszy, a potem wyjęłam z kieszeni komórkę.
- Hej, słońce! – usłyszałam.
- Adam, zabierz mnie stąd… - jęknęłam do słuchawki. – Te bachory są straszne.
- Ee, pewnie przesadzasz.
- W tym sęk, że akurat wyjątkowo nie…
- Oj no dobra. No tooo… Jutro zabieram cię do… zabieram cię gdzieś.
- Czyli właściwie-
- Spieldalaj, chamie!!! – usłyszałam dziecięcy głosik tuż obok siebie. Pustą dłoń, w której jeszcze przed chwilą miałam komórkę, wciąż trzymałam koło ucha. Szeroko otwartymi oczami popatrzyłam na to małe wcielenie diabła, które stało tuż obok mnie i widziałam, jak ten pomiot szatana i sługa zła wyłącza mój telefon.
- OOOOLEEEEK! – wrzasnęłam na miniaturę belzebuba, uśmiechającą się niewinnie.
- Ciocia jest moja.
Nie mogę powiedzieć, żebym lubiła te potwory.
Ja je KOCHAM, choć powodów ku temu za bardzo nie mam.
Porażka na całej linii.
Z poważaniem (jak się kończy wpis w pamiętniku?),
Weronika
Ostatnio zmieniony przez Elle dnia Czw 23:17, 30 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hibari
Legendarny Sannin
Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:33, 01 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Tekst A.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4,5/5
Styl – 5/5
Oryginalność – 3/4
Ogólne wrażenie – 3/4
Razem: 17,5/20
Nie wiem dlaczego, ale strasznie mnie ubodło "wychodził z kąpieli".
Ale potwory byyyyły. xD I to jakie! Aż powiało grozą. xPP
Tekst B.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 5/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 4/4
Razem: 20/20
Moim zdaniem najlepszy. Błędów nie wyłapałam żadnych, bo chichotałam prawie cały czas. xD
Tekst C.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 4/5
Oryginalność – 3/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 16/20
Osobiście podobał mi się tylko koniec. xDD "Spieprzaj chamie! Ciocia jest moja!" xDD
Ostatnio zmieniony przez Hibari dnia Pią 10:35, 01 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miya
Student Akademii
Dołączył: 18 Kwi 2009
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 15:39, 01 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Tekst A.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4,5/5
Styl – 4,5/5
Oryginalność – 3,5/4
Ogólne wrażenie – 4/4
Razem: 18,5/20
Podobało mi się. Potwory były, ciacho było i jest okej. xD
Tekst B.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 4,5/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 4/4
Razem: 19,5/20
W moim odczuciu zdecydowanie najlepszy. Żartobliwy i taki... słodki. ^^"
Tekst C.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 3,5/5
Oryginalność – 3/4
Ogólne wrażenie – 2,5/4
Razem: 16/20
"Spieldalaj chamie!" Reszta - może być, choć jakoś specjalnie mnie nie zachwyciło. ; )
|
|
Powrót do góry |
|
|
Freya
Jounin
Dołączył: 03 Lis 2007
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:16, 02 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Tekst A.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4,5/5
Styl – 4/5
Oryginalność – 3,5/4
Ogólne wrażenie – 3,5/4
Razem: 17,5/20
Tekst B.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 5/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 3,5/4
Razem: 19,5/20
Tekst C.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 4,5/5
Oryginalność – 3/4
Ogólne wrażenie – 3/4
Razem: 17,5/20
|
|
Powrót do góry |
|
|
Apple
Genin
Dołączył: 10 Kwi 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ulica Sezamkowa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:18, 03 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Tekst A.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4,5/5
Styl – 5/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 4/4
Razem: 19,5/20
Tekst B.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 4,5/5
Oryginalność – 3/4
Ogólne wrażenie – 3,5/4
Razem: 18/20
Tekst C.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4,5/5
Styl – 3,5/5
Oryginalność – 3/4
Ogólne wrażenie – 4/4
Razem: 17/20
|
|
Powrót do góry |
|
|
Umeka
Legendarny Sannin
Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 3809
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:45, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Tekst A.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4/5
Styl – 5/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 3,5/4
Razem: 18,5/20
Tekst B.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 5/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 4/4
Razem: 20/20
(Brawa dla autorki. xD Tekst mnie rozwalił. ^ ^)
Tekst C.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4,5/5
Styl – 5/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 3/4
Razem: 18,5/20
|
|
Powrót do góry |
|
|
Namida
Legendarny Sannin
Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z krańca świata Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:33, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Tekst A.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4/5
Styl – 4/5
Oryginalność – 3,5/4
Ogólne wrażenie – 3/4
Razem: 16,5/20
Czegoś mi brakowało. Ogólnie tekst dobry, ale trochę za... lekki? Nie wiem jak to określić, styl kulał mi ciągle. Jakieś źle złożone zdanie, źle użyty wyraz...
Owszem, pamiętnik to niezwykle swawolny rodzaj literacki, Róbta co chceta, w sumie, ale bywały momenty kiedy tekst wydawał się po prostu dziecinny. Dziecinnie napisany.
Ale wielki plus za ciacho. *__*
Tekst B.
Zgodność z tematem – 1,5/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 5/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 4/4
Razem: 19,5/20
Trochę mi tu z tematem zjechała droga autorka. Dzieci były w sumie i były potworzaste, ale było za mało ich wybryków i za dużo osobistych przemyśleń (genialnych zresztą) pana Toperka.
Prócz tego tekst napisany świetnie. Oryginalny i żartobliwy.
Tekst C.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4/5
Styl – 3/5
Oryginalność – 3,5/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 14,5/20
Język mi gdzieś kulał. Były zdania nie gramatycznie złożone.
Styl również nie zachwycający, ot taki sobie.
Ostatnie zdanie zdecydowanie najlepsze, powala na kolana.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elealyon
ANBU
Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Deep Sea Research Center
|
Wysłany: Pią 11:38, 08 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Tekst A.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4/5
Styl – 3/5
Oryginalność – 3/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 14/20
Takie no... Jest, było, będzie. A ciacho nie zrobiło na mnie wrażenia xD
Jak dla mnie najlepszy fragment to opis koszmaru. I tyle.
(... Ja to jednak jestem młot. Ay, jak dobrze, że na świecie są ludzie z otwartym umysłem, którzy wyłapują idiotyczne błędy innych ludzi, takich jak ja xD)
Tekst B.
Zgodność z tematem – 1/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 5/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 4/4
Razem: 19/20
Za całość pokłony biję, bo jak słowo daję, ostatni raz uśmiałam się tak przy... Ekhm, nieważne. Taki krótki tekst, a nietoperz przedstawiony po prostu kapitalnie, jego przemyślenia warte Steinway'a z 306. Gratulacje.
Tekst C.
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4/5
Styl – 4/5
Oryginalność – 3/4
Ogólne wrażenie – 3/4
Razem: 16/20
Nie wiem dlaczego, ale znajome i w pewien sposób ciepłe. (Jestem na tak? xD)
Ostatnio zmieniony przez Elealyon dnia Pią 17:29, 08 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ayumi
ANBU
Dołączył: 24 Cze 2008
Posty: 701
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z krainy na pograniczu dobra i zła... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:19, 08 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Elealyon, w ocenie tekstu A chyba źle sobie podliczyłaś punkty. ;)
|
|
Powrót do góry |
|
|
ewelajna
Legendarny Sannin
Dołączył: 15 Mar 2008
Posty: 2603
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ostatnia szara komórka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:46, 08 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Tekst A
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 3/5
Oryginalność – 2/4
Ogólne wrażenie – 3/4
Razem: 15/20
Tekst B
Zgodność z tematem – 1/2
Poprawność językowa – 3/5
Styl – 2,5/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 3/4
Razem: 13,5/20
Tekst C
Zgodność z tematem – 1/2
Poprawność językowa – 3/5
Styl – 3/5
Oryginalność – 2/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 11/20
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elle
medic-ninja
Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:10, 09 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
No to jedziem.
Tekst A, napisany przez Fushigi - 137 punktów.
Tekst B, napisany przez Elle - 149 punktów.
Tekst C, napisany przez Irate - 126,5 punkta.
Bloody nie dostarczyła tekstu.
Miejsce 1 - Elle
Miejsce 2 - Fushigi
Miejsce 3 - Irate.
A ja się nieludzko głupio czuję, sumując pojedynek, w którym brałam udział, o. Nigdy więcej.
A Irytek pragnie wyrazić zażenowanie (tak, Eve, to wtedy miałam na myśli) poziomem swojego... um... swojej pracy.
Ostatnio zmieniony przez Elle dnia Sob 17:10, 09 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|