|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
GaGa
Legendarny Sannin
Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:44, 11 Mar 2008 Temat postu: [U] Otanjobu omedet, Ag-nee-chan! |
|
|
Wszystkiego, co najlepsze w dniu urodzin, Ag! Zdrowia, szczęścia, pomyślności i cierpliwości do nas XD I samców ^^
Życzą..
Amazonki z SN
***
Niebieskooka szatynka szybko przemierzała szkolne, ponure korytarze, zasuwając nerwowo zamek błyskawiczny swojej ciemnogranatowej, prawie czarnej kurtki. Rzucając pod nosem niecenzuralne słowa mijała wystraszone dzieci z młodszych klas, chowające się po kątach tej mrocznej, ekscentrycznej szkoły.
Wsunęła na dłonie ciemne rękawiczki i owinęła się szalikiem. Mimo tego, iż za kilka dni był Pierwszy Dzień Wiosny, na dworze nadal panowała sroga, mroźna zima. Ag powoli miała tego dość. Marzyła o promieniach słońca, które ogrzewałyby jej twarz, o wszechobecnej zieleni, o braku tego brudnego, perfidnego śniegu...
Wyszła z koszmarnej szkoły, do której uczęszczała i pośpiesznie zbiegła ze schodów. Chciała jak najszybciej dotrzeć do domu, usiąść przed szklanym ekranem komputera i wyżalić się dziewczynom z forum. Dzisiejszy dzień był prawdziwym horrorem z nią w roli głównej, ale teraz nie miała ochoty o tym myśleć.
Pędząc posępnymi uliczkami postanowiła skrócić sobie drogę do domu. Minęła jeszcze kilka przecznic, a potem skręciła w jedną z nich, prowadzącą przez miejscowy las.
Brnęła szybko przez śnieg, obrzucając wyzwiskami i obelgami każde napotkane drzewo. Jej złość z wolna zaczęła się ulatniać i Ag zatopiła się w myślach o swoich dzisiejszych urodzinach. Ciekawe, czy rodzina i dziewczyny ze Strefy pamiętały o tak ważnym dla niej wydarzeniu? Czy ktokolwiek pamiętał?
Nie zauważyła nawet, że zboczyła z drogi. Szła teraz dość błotnistą, wąską ścieżką, brudząc sobie całe buty. Gdzieś zniknął śnieg i podła atmosfera panująca w lesie.
Ciekawa, skąd ta nagła zmiana, Ag przeszła jeszcze kilkanaście kroków i stanęła jak wryta.
Znajdowała się teraz na zalanej słońcem polanie, a drzewa ją otaczające uginały się pod ciężarem młodych, jaskrawozielonych liści. Nie zauważyła ani śladu śniegu, błota czy wody. Wszystko było żywe, wiosenne i piękne. Ag czuła gorące promienie słońca sprawiające, że zaczęła rozwiązywać szalik. Słyszała cichy świergot ptaków i szum prawie niezauważalnego zefirku. Mimo całej cudowności tego miejsca, mimo ciepła, które ją ogarnęło, dziewczyna zadrżała nagle. Czuła, że coś jest nie tak, jakby ktoś ją obserwował. Właśnie miała zamiar odwrócić się na pięcie i biegiem wrócić do domu, gdy niespodziewanie w korę drzewa, przy którym stała, wbiła się z głośnym brzdękiem drewniana strzała o kryształowym, czarnym grocie.
Z ust Ag wyrwał się zduszony okrzyk. Złapała się za serce i wpatrzyła zdumiona w strzałę.
Zanim zrobiła cokolwiek zrobić, tuż przy niej zmaterializowała się jakaś wysoka postać odziana w ciemnozielony, jedwabny płaszcz. Jej twarz, ukryta pod obszernym kapturem, pogrążona była w cieniu i Ag nie mogła poznać, kim była ta osoba. Wypływające spod kaptura jasnobrązowe, proste włosy, mieniły się słonecznymi refleksami i pozwoliły dziewczynie wywnioskować, że nieznajomy był kobietą.
- Witaj, Gusiu – odezwała się głębokim, jedwabistym głosem. Ag zauważyła, że przez ramię ma przewieszony kołczan, a w dłoni trzyma piękny, lśniący łuk.
- To twoje? – Spytała, wskazując na strzałę.
Nieznajoma kiwnęła głową, machnęła ręką i, ku bezbrzeżnemu zdumieniu Ag, strzała uwolniła się od kory i poszybowała do kołczanu.
- Ale jak... – Zaczęła, gdy nagle kobieta zsunęła z głowy kaptur.
Ag patrzyła w skupieniu na młodą dziewczynę, która przed nią stała. Te błyszczące, piwne oczy, wpatrujące się w nią, te długie, całkowicie proste włosy, te tak bardzo znajome rysy twarzy... Jedynie kuriozalne, szpiczaste uszy wyglądały całkiem obco; nie pasowały do całości.
- Nie poznajesz mnie? – Spytała elfka z delikatnym rozbawieniem w głosie.
Ag zaprzeczyła, kręcąc w milczeniu głową. Zauważyła, że dziewczyna uśmiecha się nieznacznie.
- Gusiu, jaki mamy dzisiaj dzień? – Spytała łagodnie.
- Eee... 11 marca. A co, nie znasz się na kalendarzu? – Odparowała zjadliwie. Potem dodała wiązankę bardzo niecenzuralnych słów i zaobserwowała, jak elfka skrzywiła się lekko.
- Do cholery, kim ty jesteś? – Zapytała cicho, patrząc w złotobrązowe oczy nieznajomej. Jakoś nie umiała być dla niej niemiła...
- Skarbie, to naprawdę nieważne...
- Powiedz mi – przerwała elfce. – Proszę – dodała po chwili.
Twarz dziewczyny rozjaśnił uśmiech. Wyciągnęła lewą dłoń o długich, smukłych palcach z mieniących się na nich srebrnym, niewielkim pierścieniu i machnęła nią. Ag poczuła, że silny wiatr rozwiewa jej włosy. Wiatr...
- Dowiesz się za kilka godzin – szepnęła elfka, gdy szum bryzy ucichł, z powrotem zakładając na głowę kaptur i chowając swoje piwne tęczówki przed światem. – Teraz, Gusiu, skieruj się na północ. W końcu dojdziesz do malutkiego sklepu ogrodniczego... Tam spotkasz moją przyjaciółkę, która powie ci, co masz zrobić dalej. A teraz adios, Aguś.
I nieznajoma znikła z cichym pyknięciem. Ag stała jeszcze przez chwilę, wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą, a potem ruszyła niepewnie przez polanę, w stronę północną.
Nie mogła w to uwierzyć, to wszystko wydawało jej się niewiarygodne, niesamowite. Krążyła myślami wokół zakapturzonej postaci, owianej aurą tajemnicy i to miejsce...Bez liku zieleni, rozmaite zioła, polne kwiaty, po których teraz deptała, przemierzając polanę, drzewa o gęstych, rozłożystych koronach. Miała wrażenie, że otaczająca ją, niczym nie skażona piękna przyroda śledzi każdy jej ruch, każde posunięcie.
Wiatr igrał wesoło z jej pół długimi pasmami, które teraz kolorem przypominały czekoladę mleczną.
Jej oczy podobne niebu lustrowały z zaciekawieniem otoczenie, kiedy jej wzrok zatrzymał się na znajdującym się nieopodal małym, drewnianym domku, otoczonym dzikim krzewami owocowymi. Zaczęła biec, by jak najszybciej tam dotrzeć.
"Czy to o tym miejscu mówiła nieznajoma...?" Nie była pewna niczego.Miała wątpliwości. A co, jeśli nagle zaatakuje ją jakiś niebezpieczny zwierz? Może wydarzy się coś, co odciśnie niezapomniane piętno na jej psychice? Bała się.
Niewiele myśląc, ruszyła w kierunku chatki. Spojrzała na okno, ozdobione koronkowymi firankami. Jej uwagę przyciągnął bujający się niecierpliwie plastikowy kogucik, wiercący się na sprężynce w doniczce z nieznanymi jej kwiatami. Mimo woli jej wargi uniosły się ku górze, malując na twarzy lekki uśmiech. Nieśmiało pociągnęła za metalową klamkę.Jej serce biło mocno, nie zwalniając biegu.
Od progu przywitała ją orzeźwiająca woń roślin, w pomieszczeniu unosił się przyjemny zapach rumianku, który drażnił jej nozdrza. Rozejrzała się uważniej. Półki uginały się pod naporem róż, chryzantem, konwalii i błękitnych chabrów. Podeszła do sosnowej lady, w nadziei,że uzyska pomoc. Nie minęła chwila, kiedy poczuła swędzący pył na rzęsach i dziwny świst. Powietrze przecięła bliżej nieznana jej istota.
Ag rozchyliła usta, dając upust ogarniającemu ją strachowi i zdziwieniu.
Przed nią unosiła się w powietrzu młoda dziewczyna, wyglądała na osobę w jej wieku. Średniej długości, nieujarzmione blond kosmyki, opadały na jej wykrzywioną w życzliwym uśmiechu twarz. Duże, szare oczy wpatrywały się w ciemnowłosą. Dziewczę przy odziane było w zwiewną sukienkę, która materiałem przypominała tiul. Jednakże rzeczą, która wprawiła szatynkę w głębokie zdziwienie, były barwne, delikatne skrzydła, które wydzielały połyskliwy, niby przepełniony magią, pył.
-K-kim jesteś...?-Wydukała Ag, stojąc nieruchomo.
-Nie bój się, skarbie. Nie zrobię Ci krzywdy.-Wróżka uśmiechnęła się do dziewczyny.
Te oczy...Oczy tej niezwykłej postaci przypominały jej oczy jej własnej siostry, Klaj. Dlaczego jej tutaj nie było? Czyżby zapomniała o jej urodzinach? Klaj zawsze pamiętała... Brązowowłosa posmutniała, myśląc o tym. Mimo to, nie mogła się oprzeć wrażeniu, że płowowłosa wróżka jest jej bliska, że chciałaby by z nią porozmawiać, wyżalić się.
”To absurd! Poznałam ją przed kilkoma minutami!” - Pomyślała Aguś i po chwili zadała pytanie:
-Jak Ci na imię?
-Ja... Mów mi Fanshii, Agusiu.
Serce ciemnowłosej na kilka sekund przestało bić.
-Skąd wiesz, jak się nazywam? - To wszystko wydawało jej się podejrzane. "Skąd ona może mnie znać?’’, Pomyślała.
-To nieistotne. Czego ci trzeba, kochanie? - Zapytała miło Fan.
Ag zrobiło się cieplej w okolicach serca. Kolejna nieznajoma osoba chciała dla niej dobrze, chciała jej pomóc...
-Jestem zagubiona. Spotkałam wcześniej pewną dziewczynę, i ona właśnie powiedziała mi o tym miejscu i tobie. Nic z tego nie rozumiem. Fanshii, możesz mi pomóc? - Zapytała ponownie. Jej głos zdradzał nadzieję, ale i wahanie.
-Aby uzyskać pomoc, musisz skierować się do miejsca, gdzie stoi dumnie płacząca wierzba. W tym celu musisz przejść przez znajdującą się tuż za moją chatką wiejską dróżkę, która zaprowadzi cię tam, gdzie żywi spotykają się z bliskimi, którzy już odeszli... - Rzekła dziewczyna i podleciała bliżej niebieskookiej.
-Tam, niedaleko spotkasz moją przyjaciółkę, która Ci pomoże.-Dodała po chwili.
Patrzyła na wróżkę, która teraz stąpała lekko na podłodze. Podeszła do niej i powiedziała krótko:
-Dziękuję... - Przytuliła lekko ogrodniczkę i wybiegła z chatki, kierując się ku cmentarzowi.
Ta zaś podeszła do okna i pomachała jej, uśmiechając się.
Już z daleka zobaczyła posępną Wierzbę, samotnie tkwiącą wśród grobowców. Była przy południowej stronie cmentarza. Dokładnie po jego drugiej stronie. Zatrzymała się przed bramą nekropolii. Chyba nikt nie lubił cmentarzy. Prócz małych wyjątków, żaden normalny człowiek nie przekroczyłby jego bram po to by zobaczyć stare drzewo. Ale Ag uparcie wierzyła w to, że niczego się nie boi. Zrobiła niepewny krok w stronę ponurego wejścia. Przełknęła ślinę i zbeształa się w duchu. To tylko głupi cmentarz! Czego się tu bać? Że zmarli powstaną z grobów? To głupie. Zawzięcie trzymając się tej myśli, niczym ostatniej deski ratunku weszła na cmentarz. Nie rozglądała się. Przytłaczała ja świadomość, że jest tu tyle imion, nazwisk, tyle osób kochanych przez bliskich… Nie oglądając się szła niestrudzenie w stronę Płaczącej Wierzby. Przyglądała się tylko jej. Była zasadzona nad małym grobem. Zapewne dziecka. Spuszczała swoje długie gałęzie w jego stronę. Wyglądała jak pogrążona w żałobie matka, opłakująca stratę swojej pociechy. Pochylała się nad grobem jak rodzicielka pochyla się nad maleństwem, chcąc je uchronić od złego.
Dotarłszy do drzewa dotknęła opuszkami palców jego szorstkiej kory. W porównaniu do parnego powietrza byłą niezwykle zimna. Teraz Ag przyłożyła do niej cała dłoń, a potem oparła nań czoło, napawając się cudownym zapachem.
Zmrok zapadł tak szybko, że nawet tego nie zauważyła. Mogłaby stać tak wieczność, gdyby nie cichy głos.
- Witaj.
Ag gwałtownie oderwała się od Wierzby starając się dojrzeć coś w półmroku.
- Kto tu jest!?
- Nie bój się – znów odezwał się ten głos. Był miękki i twardy zarazem. Miał w sobie nutę jakby kociej elegancji i tajemnicy. Pasował akurat do…
- Wampir! – Krzyknęła Ag bardziej zaskoczona niż przestraszona. Co, jak co, ale tego się nie spodziewała? Wampir, a dokładnie wampirzyca uśmiechnęła się delikatnie. Odgarnęła z jasnokremowej twarzy ciemne kosmyki, które w ciemności wydawały się być atramentowo czarne. Miała na sobie bordową suknię z gorsetem i dużo większym dekoltem niż powinna mieć, a do ramion broszami przedstawiającymi niezwykle zawiłą literę „N” przypięty miała czarny płaszcz z kapturem.
Niebieskimi oczyma przyglądała się szatynce.
- Czy jesteś przyjaciółką Elfki Wiatru i Fanshii? – Zapytała po chwili. Wampirzyca pokiwała głową. – Więc możesz mi pomóc? – Ponowne kiwnięcie głową. – To powiedz mi, co u licha się tu dzieje?! – Dziewczyna nie wytrzymała i wybuchła.
- Coś zupełnie magicznego. Coś, na co zasługujesz – odparła wampirzyca. Ag westchnęła. To była wielce prostolinijna odpowiedź.
- Kto może mi odpowiedzieć jaśniej?
- Jest taka jedna osoba. Bardzo bezpośrednia.
- Gdzie ja znajdę?
- Cóż, to daleko stąd. Znajdziesz ją w miejscu, gdzie spełniają się marzenia kobiet. W miejscu gdzie mężczyźni nie są niczym więcej jak zabawkami. Będzie na ciebie czekać za złotą kotarą otoczona przez to, co tak naprawdę uwielbia. Przez podziw. Kiedy nie będziesz wiedziała, gdzie iść, podążaj za muzyką – powiedziała powoli wampirzyca, tak żeby Ag mogła wszystko spamiętać.
- A jaśniej się nie da? – Bąknęła szatynka. Wampirzyca uśmiechnęła się tajemniczo. Ag uznała to za odpowiedź „nie”. Przyjaciółka wróżki i Elfki zaczęła się wycofywać w cień, rzucany przez duży grobowiec.
- Czekaj! – Zawołała Ag. – Kim jesteś? I czy kiedykolwiek cię jeszcze spotkam?
Tym razem wampirzyca nie mogła się powstrzymać i wybuchła serdecznym śmiechem, obnażając cały swój zestaw kłów. Przez cała rozmowę starała się nie uśmiechać i zawzięcie udawać poważna, ale tym razem już nie mogła.
- A wiec mnie nie poznałaś – stwierdziła wesoło. W głowie Ag coś zaświtało. Znała ten głos. Znała tę iskierkę w niebieskich oczach…, ale skąd znała?
- Czy mnie spotkasz? – Wampirzyca zastanowiła się chwilę. – Nieraz już spotkałaś i pewnie nie raz spotkasz. A kiedy? Najwcześniej pewnie za parę godzin.
- A jak ci na imię? – Nie odpuszczała szatynka.
Wampirzyca ponownie uśmiechnęła się tajemniczo i przyłożyła dłoń do policzka. Po chwili pokazała ją Ag. Po jej środku tkwiła jedna mała kropelka. Łza.
Ag podniosła na nią zaskoczone spojrzenie, ale już jej nie dojrzała. Tkwiła w chwile w miejscu, w bezruchu niczym jeden z marmurowych posągów poustawianych na strażach grobowców. Po chwili otrząsnęła się z szoku i zaklęła szpetnie. Ta zagadkowa wampirzyca nie powiedziała jej gdzie szukać tego „miejsca uciechy”! Ponownie użyła wielce niecenzuralnego słowa w pokończeniu z kilkoma innymi nie mniej cenzuralnymi. Oparła się plecami o drzewo. I wtedy tuż za jej plecami, ku ogromnemu zdziwieniu drzewno otworzyło się. Dziewczyna wystrzeliła do przodu by do niego nie wpaść. Powoli odwróciła się w stronę wyrwy. W Wierzbie powstał rąb jakby ktoś wyciął go piłą. W środku panowały enigmatyczne ciemności, zupełnie nieprzenikniony mrok. I wtedy, gdy nie wiedziała, co dalej robić usłyszała cichy takt muzyki dobiegający gdzieś z wnętrza drzewa.
- Podążaj za muzyką. – Mruknęło poczym nabrała powietrza do ust i wkroczyła w dziurę w Wierzbie.
Teraz ogarnęło ją coś więcej niż ciemność. Niemal namacalna czerń. Nie widział swoich rąk, choć machała nimi przed twarzą. Nie widziała nawet czubka własnego nosa. Również nic nie czuła. Nie tylko niczego, wokół, ale również ciężaru ciała. Jakby była uwolniona od prawa grawitacji i niczym pozbawiony ciała obłoczek szybowała wśród bezkresnej otchłani próżni. Mogłaby tak w nieskończoność, ale nagle jej stopy uderzyły o ziemie, a jej przywrócony obarczył ją tak bardzo, że upadłą na kolana. Otworzyła oczy. W oddali zobaczyła zarys budynku. Nawet z tej odległości potrafił przeczytać, ogromny, mieniący się w szarym poranku napis obwieszczający światu, do czego służył owy budynek.
- No świetnie. – Bąknęła Ag – Najpierw trafiłam na elfkę, która prawie trafiła mnie strzałą. Potem na latającą wróżkę hodującą kwiatki, a przed chwila wampirzycę, która nie umiała niczego jasno powiedzieć, no a teraz czeka mnie rozmowa z właścicielką męskiego burdelu…
Ag weszła niepewnie do pomieszczenia i od razu zakrztusiła się papierosowym i kadzidłowym dymem wypełniającym całe wnętrze. W dużych oknach widniały grube, bordowe zasłony a poza tym jedynym źródłem światła była stosunkowo mała lampa z czerwonym kloszem. Dziewczyna zamrugała gwałtownie, gdyż oczy zaszły jej łzami od ładnego, aczkolwiek dość mdłego zapachu. W jej uszach rozbrzmiewała zmysłowa, hinduska muzyka. Rozejrzała się wokół. Na samym środku stała scena z trzema rurami, przy których aktualnie wyginało się trzech arabów o gołych torsach trzymających w zębach specyficzne szable w kształcie półksiężyców. Kilka pań rozmawiających przy małych, okrągłych stolikach, co chwila obrzucało ich lubieżnym spojrzeniem. W prawym rogu stała pokaźnych rozmiarów klatka, z której drobna szatynka wyprowadzała aktualnie czarnoskórego mężczyznę w samych bokserkach. Warto by też zaznaczyć, że trzymała go uwiązanego na smyczy…przeszła tuż pod nosem Ag i skierowała się schodami na górę skąd chwilę potem dało się słyszeć krzyk:
- Jak sobie pani życzy, dziki Dżong!
Ag nie interesowała się już więcej parterem, szybko skierowała się na piętro i gdy tylko tam weszła ujrzała złotą kotarę, o której mówiła jej wampirzyca, dokładnie na wprost schodów, na końcu długiego korytarza. Nie zaglądając do drzwi, które mijała, pobiegła szybko w tamtym kierunku, po czym bezceremonialne wpakowała się za rzeczoną kotarę…i aż zachłysnęła powietrzem z wrażenia. Na pokaźnym stosie atłasowych poduszek, odziana w lekkie, bufiaste spodnie oraz stanik ozdobiony mnóstwem cekinów i innych metalowych brzęczydełek, półleżała niebieskooka dziewczyna, której niezwykle jasne włosy związane były w wysoki, koński ogon a uszy zdobiły wielkie koliste kolczyki. Właśnie wyciągała rękę w stronę przyprowadzonego przez szatynkę murzyna, podzwaniając mnóstwem bransolet, kiedy zauważyła Ag. Uwadze ciemnowłosej nie mógł ujść fakt, że wszędzie gdzie się tylko dało stali półnadzy mężczyźni. Jeden wachlował blondynkę liściem palmy, trzech innych leżało u stóp „poduszkowego posłania”, podobnie jak „Dziki Dżong” uwiązani na smyczy, jeszcze inny trzymał w dłoniach złotą misę pełną owoców…
Niebieskooka uśmiechnęła się, a Ag miała wrażenie, że zna ten uśmiech, że na pewno gdzieś już go widziała, uśmiech diabełka, psotnego demona…
- Jak masz na imię? – Walnęła pierwsze, co przyszło jej do głowy, czym najwyraźniej zaskoczyła blondynkę, która zamarła nadal z uśmieszkiem przyklejonym do twarzy, ręką wyciągniętą w stronę murzyna i wygięta dziwnie w stronę Ag.
- Jak mam na imię? – Powtórzyła wolno, jakby przetrawiała te słowa i najwyraźniej zastanawiała się nad odpowiedzią, bo zaczęła się z zakłopotaniem drapać po głowie – Ja mam imię…i to swoje w dodatku – stwierdziła odkrywczo, po czym wpakowała sobie do buzi wielkie winogrono.
- Przysłała mnie tu wampirzyca… - zaczęła znowu Ag, przyglądając się uważnie nieznajomej. Coś…coś w niej było jednak…znajomego. Dziewczyna zauważyła to, i czym prędzej złapała gazetę leżącą obok niej, po czym skryła się za nią cała.
- Wampirzyca mówisz? – Zapytała sztucznie niskim tonem.
- Taaaak… powiedziała mi też, że będziesz potrafiła mi wyjaśnić, o co w tym wszystkim do cholery chodzi! – Ciemnowłosa czuła, że powoli opuszcza ją cierpliwość. Para niebieskich oczu spojrzała na nią znad najnowszego numeru „Feministki totalnej”.
- Mój dziadek, zawsze powiadał: „Nie to jest ważne, co widzisz, lecz co widzi twe serce. I pamiętaj, nigdy nie sikaj przez zapięty rozporek.” – Obwieściła z wielce uroczystą miną, po czym dodała z zastanowieniem – nie wiem jak to się ma do naszej sytuacji, ale fajnie brzmi…
Ag zrobiła minę wyrażającą wielki sceptycyzm.
- A jaki z tego morał kochanie? Nie żuj gumy w lesie, bo się utopisz. – Zakończyła bardzo mądrą puentą i wyszczerzyła się głupio.
Jej gość w odpowiedzi zgrzytnął zębami.
- No, kotku, nie denerwuj się tak! Murzynka? – Uprzejmie pchnęła dzikiego Dżonga w stronę Ag.
- Nie, dziękuję… - odpowiedziała ta, ze wszystkich sił starając się zachować spokój – Chcę tylko wiedzieć,…o co tu do kurwy nędzy chodzi?!
- Kurwy? Chcesz kurwy? Ależ masz tu ich na pęczki! Na koszt firmy, używaj kochana ile dusza zapragnie!!
- Nie chcę męskiej kurwy!!!- Zawyła dziewczyna.
- Nie? – Właścicielka tego jakże uroczego miejsca wydawała się szczerze wstrząśnięta tym wyznaniem.
- NIE! Chcę wyjaśnień!!!
- Wyjaśnień…no cóż... ee…wszystko się wyjaśni na końcu drogi! – Stwierdziła wielce z siebie zadowolona i znowu pożarła winogrono.
- Jakiej drogi? – Jęknęła zrozpaczona Ag.
- Jak sz tąd wygdziesz, to jak w pizdę szczelił na wpgorst a pogem w prago… - poinstruowała ją „gospodyni” z pełną buzią.
Promienie słońca wpadały przez szyby wypełnione kolorowym szkłem, które rzucały na czerwoną wykładzinę świetliste refleksy. Przez otwarte okno jednak nie dolatywały uspakajające trele ptaków. Dlaczego? By poznać odpowiedź, trzeba zajrzeć do wnętrza pokoju… Panował w nim niezwykły rozgardiasz. Po pomieszczeniu kręciło się parę osób, co chwila przekrzykując się i śmiejąc. Gdyby się bliżej przyjrzeć, dostrzegłoby się w ich dłoniach kolorowe girlandy, talerze z ciasteczkami w kształtach zwierzątek i inne ohydnie słodkie duperele. Jednak to nie było najdziwniejsze. Była to dziewczyna, która śpiewała na całe gardło, tańcząc na różowym stole w rytm muzyki.
- Elle, ty mała kretynko! Wyłącz to cholerstwo i zejdź z tego stołu! – GaGa, siostra rzeczonej kretynki, zatykała uszy rękami, a na jej twarzy malowała się furia.
- Co mówisz?!- Elle nachyliła się do siostry, by ją usłyszeć przez huk muzyki. Na darmo. Jej słowa znowu zlały się z tekstem piosenki.” Były sobie… Wyłącz… smerfy… to… Był raz sobie smerfów… cholerstwo!... świat!”- Tylko to doszło do jej uszu. Nie trudząc się na wyłapanie właściwego komunikatu, chwyciła łyżeczkę, których pęk przenosiła obok Bloody i zaczęła do niej śpiewać.
„Były sobie smerfy, był raz sobie smerfów świat! Ciamajda wiecznie się śmiał, Osiłek ćwiczyć wciąż chciał, pracował Pracuś, co sił, Laluś piękny byyyyyyyyyyyył!”. Z każdym słowem zaczynała coraz mocniej kręcić tyłeczkiem. Lecz nagle poczuła, że coś brutalnie ściąga ją ze stolika i z hukiem wylądowała na podłodze, tłukąc sobie pośladki.
- Ała…- z jej ust wydobył się przeciągły jęk. Podniosła złowrogi wzrok na sprawczynię jej dyskomfortu i zamarła z przekleństwem na ustach. Nad nią stała wściekła Shige, a jej mina nie wróżyła nic dobrego.
- W. Tej. Chwili. Wyłącz. Tę. Pseudo. Muzykę. I. Wracaj. Do. Pracy!- Wysyczała dziewczyna.
- Tak jest, szefowo…- wymamrotała Elle, ociężale podnosząc się z wykładziny. Co, jak co, ale tej osobie wolała nie podskakiwać. Chwyciła różowy transparent z zielonym, brokatowym napisem „Tysiąc lat, Gusiu!” I podskakując jak sarenka, pomknęła w stronę haczyka, wołając „Hibuuuuuś, pomożesz mi?”.
- Co ona piła?- Zaciekawiona Kitsune podeszła do GaGi, która załamana postawą swojej siostry, ukryła twarz w dłoniach.
- Piccolo o smaku pistacji…- jęknęła spomiędzy palców.
- Tym się można upić?- Wtrąciła się May, wlepiając w nią zaskoczone spojrzenie.
- Widocznie tak. A podobno jest to dla dzieci…- głos Bloo dobiegł ich zza pleców Kituśki- Chyba wypróbuję to na moim Itaśku…- na jej usta wypłynął szelmowski uśmiech. Obmyśliła sobie plan… plan, którego nie powstydziłaby się nawet Yenn.
- Wiecie, co… To może ja skoczę do sklepu po coś bardziej… nieodpałowego. Aguś też ma fioła na punkcie pistacji, to może się źle skończyć…- May już podnosiła się z krzesła, gdy do pomieszczenia wbiegła nieludzko zziajana Fushigi.
- Chyba… Już… Nie… Zdążysz…- wysapała między próbami nabrania oddechu. Miłosierna Irate podsunęła jej krzesło, na które Elfka opadła, posyłając przyjaciółce wdzięczny uśmiech.
- Przybiegłam najszybciej, jak to możliwe… Ale tamte szybko się z nią uwiną…- gdy kończyła zdanie, drzwi otworzyły się z hukiem, waląc o ścianę, z której posypał się tynk. W przejściu stała Klaja, mocując się z zapięciami skrzydełek. Podniosła wzrok na przyjaciółki, które doświadczyły syndromu Opadu Szczeny i uśmiechnęła się do nich szeroko.
- Co jest?- Spytała, szarpiąc zapięcia.
- Jakim cudem się nie zmachałaś? Fu ledwo żyje!- Krzyknęła do niej Elle, stojąc na jednej nodze na balansującej drabinie, podtrzymywanej przez Hibari, której oczy były pełne przerażenia. Przecież ona zaraz zleci!
- Te cholerne skrzydełka wreszcie się na coś przydały…- wymamrotała Klaj rzucając połyskujące badziewie w kąt. Podeszłą do stolika, zasłanego w morelowy obrys, chwyciła kubeczek i pociągnęła z niego solidny łyk.
- A Namida? Kiedy dotrze?- Fu podniosła niepewny wzrok na Shige, jakby ta była wyrocznią.
- Bez nerwów, już jestem…- odezwał się spokojny głos od strony okna. Dziewczyny jak jeden mąż spojrzały w tamtym kierunku, lecz ujrzały tylko bordowego nietoperza.
- Namiś? Gdzie jesteś?- Zaskoczona GaGa rozejrzała się po pokoju… Jednak nigdzie nie ujrzała właścicielki głosu.
- No tutaj!- Mały nietoperek z głośnym pufnięciem zmienił się w dziewczynę, która uśmiechała się szeroko.
-Hej, nie mówiłaś nam, że tak potrafisz! – Irate ze szczerym podziwem spojrzała na Namidę, jednocześnie wycierając kieliszki i wyrzucając skrzydełka Klaj do kosza.
-Może by mi tak ktoś pomógł z tymi balonami, co? – Dobiegł ich rozpaczliwy głos Bloo, która mocowała się z kolorowymi ozdobami, serpentynami i innymi wstążeczkami przywiązując je do nitek uwieszonych pod sufitem. Stała na chwiejącej się drabinie z naręczem kolorowych rzeczy na przedramieniu i wyglądała, jakby za chwilę miała się przewrócić.
-A komu się chce? – Mruknęła GaGa i odeszła w stronę biednej dekoratorki, aby jej pomóc.
Zapadła cisza.
-Hej, a tak właściwie, to gdzie Sasori? – Fu rozejrzała się niespokojnie po całym pomieszczeniu. Dziewczyny spojrzały po sobie, a po chwili rozpierzchły się, każda pobiegła w innym kierunku.
-Tylko nie zróbcie mi tu bałaganu – mruknęła Irate, obserwując latające po całej sali zerwane ozdoby, kolorowe napisy i inne soczki w kartonikach. Po chwili blondynka westchnęła cicho i usiadła na kanapie, chowając twarz w dłoniach. May i Kitsune usiadły obok niej i obie objęły ją ramionami.
-Nie martw się, posprzątamy w mgnieniu oka! Zaraz zobaczysz, tu będzie błyszczało! – Kits wstała z miejsca. – SPOKÓJ WSZYSCY, SASORI PRZECIEŻ SIĘ PRZEBIERA! A TERAZ WSZYSCY STAJĄ W MIEJSCU I SPRZĄTAJĄ, CO NABRUDZILI! – Wrzasnęła najgłośniej, jak potrafiła. A że miała donośny głos...
-Rany julek, kobieto, musisz się tak drzeć? – Skrzywiła się Elle, dotykając lewego ucha.
-Inaczej byście mnie nie usłyszały – wyszczerzyła się Kit, po czym dodała, korzystając z tego, że wszyscy jej słuchali – No to do roboty! Patrzcie, jaki bajzel... A Ag będzie tu za kilka minut!
Przez chwilę dziewczyny stały bez ruchu, po czym rzuciły się do sprzątania, przekrzykując się.
-Patrzcie ile tu porwanych serpentyn!
-Ej, a ta tabliczka wisi krzywo! Weź ją popraw!
-Nie wdepnij w tę rozbitą szklankę!
-Ałaaa...
-Co tu się dzieje? Ona tu zaraz będzie! – Drzwiami od kuchni wpadła Yenn. – Biegłam najszybciej jak mogłam, skrótem. Raz, raz, macie trzy minuty!
W tym samym momencie blondynkę minęła Elle tańcząca z miotłą i nucąca pod nosem.
-Nieważne, kto jest mniejszy, ty czy on... Istnieje mały motyl i duży słoń!... Dla Smerfa leśny orzech wielki jest!...Z małego smutku czasem jest morze łez... Ooouooo...
-Zamknij się! – Yenny trzepnęła biedną fankę Smerfów po głowie.
-Och, ale z Ciebie... Ważniak – zaśmiała się z własnego dowcipu, masując sobie łepek.
-Hej, ho, Smerfy, pokład myć, statek musi dzisiaj lśnić! Co tam sztorm i wiatr?.. – śpiewała dalej Elle, pospiesznie oddalając się blondynki.
Każda z dziewczyn sprzątała i dekorowała ostatki mierząc się z czasem. Ostatnie minuty przygotowań uciekały nie ubłaganie szybko. Jubilatka za niedługo powinna się pojawić, a pomieszczenie, w którym będą balowały, jeszcze nie gotowe. Podłoga nie zmieciona, girlandy i lampiony poukładane w pudełku, czapeczki porozrzucane po podłodze, krzesła porozstawiane po całym pokoju…
- Gdzie jest główna niespodzianka? – Zapytała zniecierpliwiona Fu, podnosząc, co słowo ton głosu, jednak w całym zamieszaniu nikt jej nie usłyszał.
- Nie zdążymy, nie zdążymy, NIE ZDĄŻYMY! – Powtarzała pod nosem Mayumi biegając z miejsca na miejsce, nie wiedząc, w co włożyć ręce, jeszcze tyle pracy, a czasu brak.
- Kochanie, z takim nastawieniem to daleko nie zajdziesz. – Pouczyła ją błękitnooka dziewczyna, podając szatynce pudełko z gwizdkami.
- Konfetti! Zapomniałyśmy! – Pisnęła Kit, po chwili namysłu rzucając miotłę w stronę Yenn. Podebrała Bloo drabinę i wspięła się ponad balony, aby zamontować spadnie z kolorowymi cekinami i karteczkami.
- Nami, leć na zwiady, sprawdź gdzie jest Ag… - Poprosiła Shige pokazują ręką tylne drzwi.
- Nie trzeba. – Przerwała Klaj wyglądając za kolorowe okienko – Ona stoi przed furtką.
- CO?! – Zdesperowany głos Irate jeszcze bardziej pospieszył całą ekipę.
Razem z powieszeniem ostatniego balonika, okna zostały zasłonięte bordowymi zasłonami.
„A to, co? Następna chatka, a w środku kolejna wróżka? Mam tego dosyć.” – Naburmuszona Ag. Przekroczyła ogrodzenie posiadłości. Dokładnie obserwowała znajdujący się przed nią budyneczek. Kremowy, z ciemnym dachem i dużymi oknami o kolorowych szybach. Wyglądał całkiem ładnie. Tak słodko, jak z bajki.
Stanęła przed brązowymi sosnowymi drzwiami. Jej dłoń zawisła nad kołatką. Czuła się dziwnie. „A może to tylko sen? Te fantastyczne istoty, istniejące tylko w filmach, snach, naszej wyobraźni. A jeśli za tymi drzwiami wszystko się skończy? Jeśli tam czeka na mnie coś zupełnie innego niż piękna bajka?” Dziewczyna tkwiła w rozterce. Nie mogła tak długo zwlekać. Westchnęła ciężko. Nie wiedziała, że potrafi być aż tak niezdecydowana. „Raz się żyje.” – Z tymi słowami postukała dwa razy w bramę.
Nie czekała długo. Masywne drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem ukazując wnętrze tego tajemniczego domu. Ciemność, jaka tam panowała, trochę wbiła ją w grunt. Przełknęła ślinę. Coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że ta wizyta nie będzie radosna. Z wahaniem przekroczyła próg drzwi i stanęła w ogarniętym mrokiem pomieszczeniu. „Ciemno…” – tylko to słowo krążyło po jej głowie. Sięgnęła ręką ściany, szukając włącznika światła. Niestety na marne. Wyciągnęła komórkę i poświeciła. Jej oczom ukazała się niewielka tabliczka z napisem „Push the button”. Szatynka zgodnie z napisem nacisnęła przycisk i szybko obróciła się w stronę głębi pokoju. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła.
- SURPRICE!
Przed Ag pojawiły się wszystkie Amazonki ze Strefy i doskoczyły do niej składając jej życzenia, wręczając prezenty, przekrzykując się. Dopiero po chwili do Ag dotarło, co się dzieje. Zlustrowała szybkim spojrzeniem całe pomieszczenie i nabrała stu procentowej pewności.
- Nie zapomniałyście!!! – Krzyknęła z radością.
- Oczywiście, że nie zapomniałyśmy nee-chan! – Odpowiedziała, Hib, rzucając się na Ag i składając jej życzenia.
- Nawet nie wiecie, co mi się przytra… - Ag zauważyła cztery dziewczyny stojące nieopodal i wreszcie sobie przypomniała skąd je zna – ….Przytrafiło – dokończyła niezbyt przytomnie.
- To wy!!! – Krzyknęła – To byłyście wy! A ja myślałam, że mną jest coś nie tak!
- No jasne, że my – zaśmiała się Namida.
- Dobra moje kochane, czas zacząć dżamprezę – zawołała Bloody
Z głośników poleciał muzyka, a z innych pomieszczeń zaczęli wychodzić pół nadzy faceci Yenn roznosząc Amazonkom napoje i przekąski.
- Prawda, że cudni? – Odezwała się Yenn, tuż przy uchu Ag, obserwując pożądliwie mężczyzn – Moja szkoła…
- A teraz Ag – odezwał się Fu, ciągnąc Ag za rękę w stronę dużych, mahoniowych drzwi – Czekają cię prawdzie atrakcje!
Ag popatrzyła nieco ze strachem, nieco z zainteresowaniem na twarze Strefowiczek - wszystkie wyszczerzyły się niemiłosiernie. Elle, wciąż nucąc pod nosem smerfową piosenkę i zupełnie nie zwracając uwagi na wyraźnie wściekłe kopnięcia ze strony Yenn, uczepiła się drugiego ramienia Ag i razem z Fu i resztą Amazonek zaczęła kierować się w stronę owych tajemniczych drzwi.
- Nic się na martw, skarbie. – Wygłosiła melodyjnie Yenn, kładąc Ag dłonie na ramionach i popychając ją lekko.
- Mam tylko nadzieję, że nic nie schrzaniłyśmy... – Mruknęła Kit do GaGi i obie wymieniły zaniepokojone spojrzenia. Bądź, co bądź, wszystkie razem i każda z osobna chciałyby impreza się powiodła. A wskazując na wcześniejszy rozgardiasz i chaos, było z tym ciężko... Ale bądźmy dobrej myśli.
Irate wyprzedziła dziwaczny pochód i stanęła przed drzwiami. Odchrząknęła.
- Więc... Ag, to, co jest zamknięte za tymi drzwiami...
- Co zresztą jest pięknie zapakowane, wiesz długo szukałyśmy odpowiedniego... – Przerwała Panna Męski Alfons, szczebiocąc Ag do ucha.
- Yenn! – Warknęła Irate, podpierając się pod boki i mierząc nieco wściekłym wzrokiem swoją towarzyszkę z Świętej Trójcy, która wymamrotała z przepraszającym uśmiechem: „Ups”. – Cóż... To, co tam się znajduje jest, hm... Prezentem od nas wszystkich ze Strefy. Bardzo się starałyśmy...
- I kosztowało nas to cholerni dużo pra... – Zaczęła GaGa, jak gdyby nigdy nic przechodząc przed Irate, która popatrzyła na nią ze słabo ukrywanym zdenerwowaniem – nie lubiła jak jej ktoś przerywa.
- GaGatek! – Syknęła, kiedy GaGa ustawiła się po drugiej stronie drzwi.
- Dobra, już nic nie mówię. – Odparła małżonka Kakashiego, zdmuchując opadający na twarz kosmyk włosów.
- Cóż... Wracając do wątku: Mamy ogromną nadzieję, że spodoba Ci się to, co dla Ciebie przyszykowałyśmy. Jest to coś, co zapewne...
- Gusiu, tylko pamiętaj: To, co znajdziesz za tymi drzwiami jest napra... – Tym razem mowę Irytka zakłóciła Kitsune, wieszająca się na ramieniu swojej siostry.
- KURWA! Dziewczyny, zaraz was normalnie uszkodzę! Dajcie mi skończyć tę cholerną mowę! – Wykrzyknęła Irate, chwytając nie wiadomo skąd wzięty plastykowy kubek i rzuciła nim w stronę Kitsune.
- Ale co ja zrobiłam, no?! – Odkrzyknęła lisiczka, uchylając się przed pociskiem.
Irate pozostawiła to pytanie bez odpowiedzi. Obie z GaGą odsunęły się i umożliwiły Ag dostęp do drzwi.
- Czyń honory, jubilatko. – Zaintonowały May i Elle, wskazując nań niczym hostessy.
Ag, którą puściły już obwieszające ją dziewczyny, zbliżyła się powoli do drzwi... Głęboko ją nurtowało, co może się za nimi zajmować. Trochę się bała. Przecież niewiadomo, co jej zwariowane przyjaciółki wymyśliły. Pamiętała jeszcze imprezę Elle i to, co się na niej działo, więc jej lęk oraz również ogromne zaciekawienie był uzasadniony. Zagryzła wargę. Położyła drżącą dłoń na zimnej, metalowej klamce. Czuła na sobie czujne spojrzenia wszystkich dziewczyn ze Strefy, które najwyraźniej bardzo się niecierpliwiłyby zobaczyć jej reakcję. Przełknęła ślinę. Jej nieco przyspieszony oddech głośno dźwięczał w panującej wszędzie ciszy oczekiwania. Zacisnęła mocno dłoń i nacisnęła klamkę...
- NIESPODZIEWANKA! – Wydarły się jeszcze raz wszystkie dziewczęta i zaczęły hurtem składać życzenia, z czego powstała istna, niemożliwa do przetworzenia przez ludzki mózg kakofonia dźwięków i głosów. Ag spoglądała zszokowana do wnętrza pomieszczenia. Jej usta były otwarte, a twarz wyrażała głęboką... Irytację?
- Dziewczyny... – Powiedziała, odwracając się powoli. Amazonki błyskawicznie zamilkły.
- Coś nie tak...? – Spytała ostrożnie Elle, widząc dziwny grymas na jej twarzy.
- Emm... Tam nic nie ma. – Skończyła Ag, zawiedzionym głosem. Gorzkie rozczarowanie gnębiło jej serce. Czy to było to, o czym marzyła? Pusty pokój? Naprawdę, wielu rzeczy się spodziewała, ale nie tego. Miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Najpierw kazały jej się ciulać przez niewiadomo, jakie wertepy, by teraz sprawić jej taki zawód... Zawiodły ją. Wszystkie. Co było potwierdzane przez dziwną, obcą ciszę panującą wśród jej przyjaciółek.
- Zaraz... – Zaczęła powoli Shige, spoglądając Gusi przez ramię. – O żesz kurwa. – Powiedziała. ZWIAŁ! – Wśród dziewczyn ze strefy poleciał potok siarczystych przekleństw.
- Facet! Typowy facet! Zawsze ich nie ma, kiedy potrzebni! Dżentelmeni od siedmiu boleści! Jednokomórkowe, bezmózgie, głupie, wkurwiające, zużywające tlen pierwotniaki! – Yenn, której zawtórowała równie wściekła Kit posłały pod adresem samców potok najwymyślniejszych, wulgarnych określeń.
- Wiedziałam! Normalnie wiedziałam, że to nie wyjdzie! – Wykrzyknęła May.
- Zaraz... – Rzekła powoli Ag, a wyraz jej twarzy z zawiedzionego zmienił się w zaskoczony. – To nie było specjalnie...?
Dziewczyny ze strefy poczęły toczyć po sobie zmieszanymi spojrzeniami.
- Oczywiście, że nie, kotku! – Wykrzyknęła Yenn.
- Przepraszamy, że tak wyszło! – Jęknęła Hibari.
- Nie planowałyśmy tego... – Zaszlochała Kitsune.
- Wybacz nam, Ag...! – Zawodziła Irate, co zdarzało się jej nad wyraz rzadko.
Każda zaczęła przepraszać i sypać wyjaśnieniami.
- Niedźwiadek! – Wykrzyknęła Elle.
I wszystkie naraz rzuciły się na Gusię i zaczęły ją za wszystkie czasy ściskać, raz po raz przepraszając, składając życzenia i wyznając miłość. Miały siebie i to było najważniejsze.
- Wariatki! – Wykrzyknęła Ag, przygniatana przez strefowiczki. – Geez, jesteście tak dziwne, że aż was kocham!
- A Sasoriemu to ja urwę tego drewnianego penisa i usmażę na wrzącym oleju. – Warknęła Yenn, na co wszystkie momentalnie się roześmiały.
Nagle rozległ się głośny huk. Światło zgasło...
-KURWA JEBANA WASZA KURZA MAĆ!- Wrzasnęła GaGa, machając rękoma na oślep w ciemności- Kaszalot, ty pacanie, zapal to kurewskie światło!
-Robi się, kochanie!- Odpowiedział jej głos z ciemności i faktycznie, po chwili światło znów się zapaliło, ukazując jakże piękną scenę: Kakashi i Deidara trzymali na fraki wierzgającego nogami, różowego króliczka, który darł się tak, jakby go obdzierano żywcem ze skóry.
-Póśćcie mnie! Ja chcę stąd wyyyyyyyyyyyyjść!- Wrzeszczał króliczek. Niestrudzeni wojownicy spojrzeli po sobie, po czym wrzasnęli jednocześnie:
-STASZEK ZAMKNIJ WRESZCIE ZAŚ SIĘ!
Nie przyniosło to jednak pożądanego efektu. Kakashi posłał małżonce błagalne spojrzenie, a ta wzięła w ręce pierwszy z brzegu talerz i zdzieliła nim Sasorka po głowie. Facet osunął się na podłogę, puszczony przez swoich oprawców.
-Oto... eee... Prezent od nas?- Shige wskazała na różowego królika vel. Sasorka vel. Stasia, który wciąż spoczywał na podłodze z wielkim guzem na środku czoła.
-Dla mnie?- wyjąkała Ag, a w jej oczkach zalśniły łzy- Naprawdę? O kurde... DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERCA!
Dziewczyny uśmiechnęły się szeroko, widząc przyjaciółkę płaczącą ze szczęścia i rzucającą się na ogłuszonego królika.
W tym samym czasie w sali zrobiło się niebywale tłoczno. Oprócz dziewczyn, czyli głównych organizatorek, pojawili się też mężczyźni, na których widok w oczach Yenn zabłysnęły niebezpieczne ogniki i już po chwili ulotniła się nie wiadomo gdzie w towarzystwie Kiby.
Elle w tym czasie weszła na stół, chwytając w swoje dłonie mikrofon i zaczęła śpiewać..
-BYŁ SOBIE SMEEERFÓW ŚWIAAAAT!
Towarzystwo spojrzało po sobie, jednak postanowiło się tym nie przejmować i zajęło się sobą, a raczej tańcami. Wirowanie do rytmu ‘Smerfnych Hitów’ nie szło im jednak najlepiej i już po chwili wyszło na jaw, ze nie za bardzo maja, co ze sobą zrobić...
-Kurwa mać... Elka jak mogłaś wywalić moje wszystkie płyty?!- Wrzeszczała Mayumi, wymachując rękoma nad głową kuzynki, którą jakimś cudem udało się sprowadzić na ziemię.
-Skarbie... Zachowuj się – Warknął Sasuke w kierunku swojej żony, ale efekt tego był taki, że May ruszyła ze szturmem na niego i już po chwili wrzeszczała na Bogu ducha winnego męża.
-Kufde afe s fniej fufniatka..- Stwierdziła Naimda z ustami pełnymi kolorowych żelków.
-A dziwisz się? Z takim samcem...- Mruknęła do niej Fu, uśmiechając się szeroko- Upierdliwy i tyle...
-Rany... Z jakim przystajesz, takim się stajesz!- Jęknęła Elle, przyglądając się uważni pani Nara i zastanawiając się, czy ta, aby na pewno dobrze się czuje.
-Że co? Że jak?- Ag usiadła pomiędzy nimi i uśmiechnęła się szeroko.
-No, bo spójrz...- Powiedziała blondynka, rozsiadając się wygodnie- May się robi cyniczna i choleryczna jak Sasuke, GaGa rozleniwiła się potwornie i zawsze się spóźnia jak Kakashi, Fu zaczęła używać zwrotu 'upierdliwe' i wszystko ja męczy jak Shikamaru, W. Się zrobiła zboczona i sprośna jak Sai, a Bloo już zupełnie szajba odbiła jak Itaciowi....- Uśmiechnęła się szeroko, najwidoczniej zadowolona ze swoich spostrzeżeń.
-To znaczy, ze ja się zrobię tchórzliwa jak Sasorek? Ja nie chcem!- jęknęła Ag.
-Nikt ci nie każe!- Przed nimi zmaterializowała się GaGa- Elka... Ja ci cos kiedyś urwę, jak będziesz ludzi straszyć!
Zagroziła siostrze, wymachując jej nożem z ciasta tuż przed oczami.
-JA SIĘ JUŻ ROZERWAŁAM! CO TERA ROBIMY?- Do pomieszczenia wparowała Yennefer z rozwianym włosem, ciągnąc za sobą lekko zmaltretowanego Inuzukę, którego oczy wodziły za kołyszącymi się rytmicznie pośladkami dziewczyny.
-Nuuuuudzi mi się!- Jęknęła Hibari, opierając głowę na ramieniu Naruto i ziewając przeciągle.
-Nudzi? Inteligentny człowiek nig...- Naruto nie dokończył zdania, gdyż porządnie oberwał w łeb od siedzącej obok niego, Shige.
-Za co to?- Jęknął, masując sobie tył głowy.
-Zgadnij, młotku, a jak do tego dojdziesz to daj znać- warknęła w jego kierunku szatynka.
-EJ! TRZA COS ROBIĆ!- Wrzasnęła Yenn, wymachując w powietrzu butelką po napoju, którą prze chwilą opróżniła.
-YENN JESTEŚ GENIALNA!- wrzasnęły jednocześnie Mayumi, Irytek i GaGa.
-Naprawdę?! To znaczy.. OCZYWIŚCIE!- Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech- A co właściwie wymyśliłam?
-Gramy w butelkę!- Wrzasnęły dziewczyny...
C.D.N....
Ostatnio zmieniony przez GaGa dnia Wto 10:45, 11 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Guś.
ANBU
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 927
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z kapusty.
|
Wysłany: Wto 13:24, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Ej, dziewczyny.. Kocham Was. I w ogóle.
J-jashinie, ratuj... Ja chyba zaraz...
*mdleje*
Po trzech godzinach Guś się budzi.
W-wiecie co...? Rozmarzyłam się, rozczuliłam, i rozkleiłam jak cholera, kuźwa jego mać! Kocham Was, kocham Was, kocham Was, kocham Was, kocham Was! Jak zobaczyłam tytuł to mnie zupełnie zatkało. Patrzyłam jak głupia i nie wiedziałam co zrobić z tym linkiem. A później... odpłynęłam. Czytałam całą godzinę delektując się każdym słowem. To najlepszy prezent, jaki mogłam sobie wymarzyć! A to są moje najlepsze, najcudowniejsze urodziny... KOCHAM WAS, SKARBY! ; ** *kończy pociagając nosem*
Chce mi ktoś wytrzeć łezki wzruszenia...? ;*
Ps... CDN?!?!?!??!
|
|
Powrót do góry |
|
|
GaGa
Legendarny Sannin
Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Krk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:40, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Może Sasor sie skusi? Ma teraz takie puszyste futerko XD
Ostatnio zmieniony przez GaGa dnia Wto 13:40, 11 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atiasha
Sannin
Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 1600
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mrocznej krainy Oz
|
Wysłany: Wto 15:00, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Ga ... Narazie nie jestem wstanie wykrztusić słowa. Ale jak wrócę do siebię. To coś naskrobie w edicie tego komentarza.
AG, WSZYSTKIEGO NAJL<EPSZEGO ! ;* ; * ;* Kolejny, stary zboczeniec obchodzi urodzinki ^^ *zaciera łapki patrząc na zbliżającą się date swoich urodzin* xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elle
medic-ninja
Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:11, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Aguś, skarbie mój. Widze, że miałaś identyczną reakcję jak moja. I dzięki wam moje urodziny też były najwaspanialszymi, jakie miałam w życiu...
Ale nie o to chodzi. Auś, słońce dni moich. Jeszcze raz chciała ci życzyć wszystkiego najlepszego, samej radości, szczęścia, słońca w zyciu... Ale tak na poważnie- seksu bez ciąży, czasu na kompa i własnej, wiernej ameby (czyt.faceta).
Pamiętaj, my zawsze będziemy z tobą!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Klaja-chan
Legendarny Sannin
Dołączył: 24 Lis 2007
Posty: 2451
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:13, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Aggguuuuuuuuuuuuuuuś !!!! *rzuca się na siostrzyczkę* Agusiu kochana,wszystkiego najlepsiejszego jesie raz ! STO LAT,STO LAAAT ! Kocham Cię !
wszystkie ziomki z Twojej paki
i rodzinka ślą buziaki
a do tego wielka falą
z życzeniami teksty walą:
super życia, spoko zdrowia,
fury, chaty, kasy mrowia,
niech frajerom lata gul,
jesteś trendy jazzy cool!
Klaj i Sui,którzy poszli po bułki.xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fushigi
Legendarny Sannin
Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: London, I wish Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:18, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
No Gusiu ^^
HAPPY BIRTHDAY!!! xD
Wogóle, spełnienia marzeń, szczęścia, miłości, przyjaźni... Wiecznie dobrego humoru i takich fajnych dni jak dziś ^^
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seiko-chan
Genin
Dołączył: 05 Lut 2008
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sprzed komputera xD
|
Wysłany: Wto 18:58, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
No, Ag!
Wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, pomyślności i na kawie dużo gości ;)
No dobra, a tak na poważnie: szczęścia w miłości, uśmiechu na twarzy, samych dobrych chwil, spełnienia wszystkich najszczerszych marzeń i wszystkiego, czego tylko sobie zażyczysz!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Namida
Legendarny Sannin
Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z krańca świata Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:32, 11 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
AGUŚ!!! Słońce naszych dni. O raz kolejny tego dnia WSZYSTKIEGO NA-NAJ-NAJ-NAJ-... -NAJLEPSZEGO!!!!!!!!!!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|