|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Freya
Jounin
Dołączył: 03 Lis 2007
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:46, 15 Lis 2008 Temat postu: [U] Dawno, dawno temu (opowiadanie dla Neg <3) |
|
|
Dawno, dawno temu w odległej krainie. Za wykarczowanym laskiem i trochę stęchłą rzeką, supermarketem… Wróć… od kiedy w średniowieczu są supermarkety? Dobra wróćmy do opisu. No, więc za tymi wszystkim piedołami był zamek. Albo przynajmniej coś, co przypominało zamek. Na jego ogromnej, wznoszącej się do nieba ( przesadziłam, choć ten obiekt był pokaźnych rozmiarów) wieży, znajdowała się księżniczka, od wieków uwięziona, zwano ją Księżniczka Siedmiu Grodów i Innych Ziemi Chłopskich, Negaja, szlachcianka z herbu Wąsatego Wibratora. Niech Bóg świeci nad jej duszą. Chwila, ale ona jeszcze żyje… Ale gafa.
Wracając do historii, owa panna została porwana przez króla Wacława V, z szwedzkiej ziemi pochodzącego. Cztery piękne amazonki w osobie: Sir Vanny z herbu Białego Jogurcika, Sir Freya z herbu Złotego Pasztecika, Sir Gusia z herbu Czarnej Kiełbasy, Sir Grabarz, rycerka spod Ciemnej Gwiazdy, chcą uratować ją przed okrutnym losem żony króla. Dokonać tego mogą w tylko jeden sposób- no po prostu ją uratować.
[ Fragment z kronik Vanny pustelniczki, spisującej dzieje Amazonek]
O zachodzie słońca trzy dzielne i, mówiąc bardzo skromnie, przepiękne Amazonki stanęły nad brudną, stęchłą rzeczką.
- Amazonki! Czas, by w końcu uratować Negaję! Do wozu! – odezwała się Grab.
Sir Grabarz z herbu spod Ciemnej Gwiazdy była przywódczynią przez co zawsze zajmowała to lepsze miejsce.
Nagle Sir Gusia wciągnęła walającą się, czarną trumnę z wiosłami, na której były wyryte herby naszych bohaterek. Było ciasno jak cholera. O przepraszam, to nie ta trumna.
Amazonki ruszyły! Niestety prowadzi krokodyl, a tuż za nim jakieś resztki pokarmu. Lecz co to?! Tak, to one! Wyprzedziły resztki, uruchamiając dopalacz. Już doganiają krokodyla! Już.. już widzą metę! I… ! Chwila, to nie ta bajka. Wróć!
Rycerki powoli płynęły po rzece w kierunku czegoś co miało przypominać zamek, śpiewając (a raczej drąc się niemiłosiernie, jakby ktoś obdzierał kota ze skóry) zgodnie : " Na zaameeek, idę na zaaamek, na załamek!". Po chwili Sir Grab wyciągnęła osiem flaszek przeróżnego alkoholu. I tak oto zaczęła się kolejna libacja w drodze na ratunek Negaji.
Libacja trwała w najlepsze, alkohol lał się niewąską strugą, a dziewoje, rozochocone trunkiem, śpiewały coraz głośniej.
- Czy możecie zamknąć ryje?! - wrzasnęła jakaś rozsierdzona kobieta, wychylając się z okna wykurwiście wielkiej wieży.
- Szanowne panie - wybełkotała Gusia, patrząc mętnym wzrokiem na znikający w oddali zamek. - To chyba nasz przystanek!
- O kurwa. Ewakuacja! - zakrzyknęła Grabarz i dokonując cudów pijackiej zręczności, zaczęła wiosłować by dobić do brzegu. Pozostałe rycerki rzuciły jej się na pomoc, lecz gorączkowa krzątanina spowodowała tylko, że trumna zaczęła się gwałtownie kołysać, po chwili zaś wywróciła się dnem do góry, grzebiąc w lodowatych odmętach stęchłej rzeczki trzy niedoszłe wybawczynie księżniczki Negai.
Jednakże czym jest dla naszych bohaterek wypłynąć w ciężkim rycerskim ekwipunku nad powierzchnię i dopłynąć do brzegu? Kilkanaście minut później wszystkie trzy stały, ociekając wodą i klnąc. Ponurym wzrokiem odprowadzały odpływającą powoli trumnę.
- To trza iść z buta - zadecydowała Frey, ciągnąc za sobą przemoczone jak sto nieszczęść Grabarz i Gusię. Powlokły się smętnie za towarzyszką, uczciwszy minutą ciszy trunki, które na pewno poszły na dno. Na szczęście zimna kąpiel pomogła im powrócić do dość znośnej kondycji psychofizycznej, ruszyły więc raźniejszym krokiem. Słonko mocno przygrzewało, wiał delikatny wiaterek, racząc grupę ratowniczą subtelnym odorem stęchłej rzeczki. Aż chciało się żyć, iść i śpiewać, mimo że zbroja była ciężka jak cholera, miecz nieco za długi, mokra peleryna krępowała ruchy, a wilgotne kosmyki włosów wpychały się do oczu i ust.
Szły, i szły, i szły... aż doszły. Stanęły jak wryte pod murami, patrząc tępo na solidne kamienne mury. Powoli unosiły głowy, z osłupieniem konstatując, że wieża naprawdę zasługuje na miano niebosiężnej. Kilkaset metrów nad ziemią widniało małe okienko, z którego wychylał się rozdrażniony obiekt wyprawy, patrzący z wyraźnym rozbawieniem na przemoczone rycerki.
- A wy tu czego? - rzuciła drwiąco. Rycerki rzucił jej dzikie spojrzenie, pełne goryczy. Pozostawiając jej pytanie bez odpowiedzi. Van czekająca przy wieży, stanęła na wycieraczce przy drzwiach i wytarła w nią nogi.
- A co ty robisz?- spytała Guś, której górna szczęka uniosła się wysoko do góry. Kiedy już była na wysokości okna księżniczki, opadła i wróciła na swoje miejsce. Pozostałe dziewczyny przyglądały się zjawisku z wytrzeszczonym gałkami ocznymi. Majacząca w mroku postać Vanny wzruszyła ramionami.
- Pozory kultury trzeba zachować- mruknęła, kopiąc z całej sił w drzwi, które okazały się gumowe i jej noga odbiła się od nich, lądując z głuchym trzaskiem na pobliskim drzewie. Zawieszona na płaszczu, bezradnie machając swoimi kończynami.- Niech mnie ktoś ściągnie!- lamentowała
Grabarz zirytowana podeszła do drzewa i pociągnęła ją z całej siły za nogę. Vanienka wylądowała na tyłku, powodując trzęsienie ziemi, które zatrzęsło zamkiem u samych podstaw.
- Ej, człowiek tu próbuje spać!!!- krzyczała stara babcia, otwierając gumowe drzwi. Freja rozłoszczona, trzasnęła drzwiami tuż przed jej nosem, zwalając ją z nóg.
- A tu ludzie próbują kogoś uratować- warknęła rycerka, ocierając pot z oczu. Wszystkie cztery zebrały się pod drzwiami, wchodząc do mrocznego środka.
Ciemność.
- Ej, nic nie widzę!- krzyknęła Van, tuląc się do pierwszej postaci stojącej koło niej.
- Złaź ze mnie!- Grabarz zrzuciła dziewczynę ze swoich pleców. – Może złapiemy się za ręce? Tak będzie łatwiej.
- Dobra.- przytaknęły głowami Amazonki, łapią się za ręce.
Grabarz trzymała za rękę Freję, która z kolei trzymała Van, Van trzymała Guś, która trzymała…
Ej, właśnie kogo trzymała Guś?!
- Dziewczyny…- zaczęła Gusia, jękliwym głosem.- Która z was ma taką chropowatą i obślizgłą rękę…
Wszystkie przełknęły ślinkę i zatrzymały się.
- JAAAAA! – usłyszały głos staruchy, która niedawno leżała nieprzytomna na ziemi.
- CHOLERAAA! – wrzały chórem, biorą nogi za pas. Oczywiście w przenośni i uciekając, gdzie pieprz rośnie. To też była przenośnia, jakby ktoś nie wiedział. Tak naprawdę dokonały zręcznego odwrotu taktycznego, mającego na celu zmylić przeciwnika. Dziewoje pognały rączo w dół schodów, strącając z nich i ostatecznie eliminując biedną staruszkę. Grabarz zaklęła z namaszczeniem, patrząc na biedną, prawdopodobnie martwą starowinkę.
- Wywiad nas zajebie. Miało być bez trupów, kurwa - rzuciła sentencjonalnie, sięgając do zawieszonej u pasa kabury i wyciągając z niej pięknie rzeźbioną fajkę. Z wprawą nabiła ją tytoniem i odpaliła od wyczarowanego płomienia, zaciągając się głęboko aromatycznym dymem.
- No co? - mruknęła, widząc piorunujące spojrzenia dziewczyn.
- Grab, deklu... - Van wykonała klasyczny palmface, podpatrzony u swej babki.
- ...my tu łazimy po ciemku... - zaczęła Frey, a wściekła Guś dokończyła.
- ...podczas gdy ty umiesz robić ogień?
- Yyy... o tym nie pomyślałam... - wysoka wojowniczka uśmiechnęła się głupio, klnąc (tym razem w duchu) na swój wrodzony debilizm. Dziewczyny szybko skombinowały pochodnie i ruszyły, tym razem już ze światłem. Były już w połowie schodów, gdy nagle odezwał się grzmiący, basowy głos.
- STÓJCIE!
- Spierdalaj! - zakrzykneły gromkim chórem Amazonki, wspinając się dalej.
- STÓJCIE!
- Bo co? - nie wytrzymała Van.
- ODWRÓĆCIE SIĘ, DO CHOLERY!
Zerknęły za siebie i stanęły jak wryte. Za nimi, wypełniając szczelnie całą klatkę schodową, siedział najprawdziwszy z prawdziwych smok. Nieco wychudzony, trochę za mały, łuski mu się nie błyszczały, ale jednak smok.
- No to jesteśmy w dupie - kolejna sentencjonalna wypowiedź przywódczyni od siedmiu boleści utonęła w dźwięku wydawanym przez dobywane miecze. Cztery klingi zalśniły w świetle pochodni, dzierżone pewnymi rękoma doświadczonych wojowniczek.
- UPS - mruknął smok, widząc cztery zwrócone przeciw niemu brzeszczoty.
- Czego chcesz, nędzna maszkaro?! - krzyknęła Freya.
- PO PROSTU IDZIECIE ZŁYMI SCHODAMI...
Dziewczyny wymieniły powątpiewające spojrzenia. Czy ten smok ma porażenie mózgowe? Powinien zionąć ogniem, rwać pazurami, szczerzyć potężne zęby...
- NO I SIĘ WYDAŁO - mruknął smok, widząc, że Amazonki nie dały się nabrać. Całe życie przemknęło mu przed oczyma, zmówił modlitwę do smoczych bóstw i zginął... na atak serca.
- No kurwa, komedia jakaś - Grabarz nie kryła swojego sceptycyzmu.
- Że zdechł to dobrze - rzekła Guś, chowając miecz do pochwy. - Ciekawa jestem, jak my stąd wyjdziemy...
Smocze truchło blokowało cały korytarz, uniemożliwiając powrót na dół. Została im tylko jedna opcja: iść przed siebie i wypełnić swą misję za wszelką cenę...
Weszły po ogromnych i stromych schodach, wlokąc za sobą miecze. Spragnione i wycieńczone dotarły wreszcie do ogromnych drzwi. Świetliste jak jakaś ogromniasta aureola.
- Dobra to co robimy?- spytała Vanna Amazonek, drapiąc się po głowie, jakby miała wszy.
- No jak to: co. Wyważamy- powiedziała władczo Guś.
- Aliszci czy my mamy to wyważyć?- spytała posępnie Grabarz, której myśl o utkwieniu tutaj na całe życie, budziła obrazę.
- Zero pomyślunku technicznego- stwierdziła Freja z westchnieniem.- Wyważymy to…
Fanfary.
- Korniszoneeem!- wrzasnęła Van na cały głos, gdy zobaczyła ogórka w ręce dziewczyny.- Po chuj przebyłyśmy taką drogę, żeby wywarzać drzwi korniszonem!- lamentowała dziewczyna, padając na kolana i waląc głową w drzwi.
Ku jej zdziwieniu zrobiła ogromniastą dziurę w drzwiach, a jej głową utknęła tam, miejmy nadzieje, że nie na dobre.
- O ja pierdole! Patrzajcie dziewoje! – nagle Van jak gdyby nigdy nic wyjęła głowę i wskazała palcem na utwór w dziurze.
- Z kim ja pracuje – westchnęła Grab. Podeszła do drzwi (a raczej tego, co z nich zostało) i gdy tylko ich dotknęła, runęły na podłogę.
Nagle wszystkie trzy zaczęły się przepychać w drzwiach, by zobaczyć, co wzbudziło taką euforię w Sir Vannę, która cieszyła się teraz jak jakiś bachor.
- Spokój ma być! – wrzasnęła Grab. – Ja wchodzę pierwsza.
I tak oto Amazonki weszły po kolei do przestronnego i ładnie udekorowanego pokoju. Najpierw przywódca, potem Guś, Freya, a na końcu Van.
- Księżniczka Negaja! – wrzasnęły chórem.
- O kurwa. To WY! - Negaja stanęła jak wryta, patrząc na Amazonki.
- A myślałaś, że kto? Urząd skarbowy?! - wrzasnęła radośnie Van, rzucając się w ramiona oszołomionej księżniczki.
- Z dołu... wyglądałyście... jak przemoczone... ciule... - wysapała Neg, duszona w mocnym, serdecznym uścisku Van, Frey i Guś. Grabarz przyglądała się temu sceptycznie. Wolała się nie dołączać, bo biedna księżniczka mogłaby nie znieść nacisku takiej masy.
- Dzięki za komplement - mruknęła, z lekkim uśmiechem odrzucając na plecy pasmo wciąż wilgotnych włosów. - Wypadek przy pracy...
- Spita ekipa ratownicza zawsze do usług! - wyszczerzyła się Frey, puszczając wreszcie lekko siną już Negaję.
- Uff... wreszcie ktoś pomyślał. Wiecie, jak nudno na tym wypizdowie?
- Domyślam się... - mruknęła Van, patrząc rozszerzonymi oczyma na okazałą biblioteczkę, nowoczesny komputer z ultraszybkim złączem internetowym, potężny zbiór DVD, nowoczesny telewizor LCD i podłączoną do niego konsolę (średniowiecze, prawdziwe średniowiecze...).
- Dobra, spierdalajmy stąd lepiej - rozsądna Frey wybawiła Neg od konieczności opowiadania, jak bardzo się nudziła w wyposażonej we wszystkie nowinki technologiczne wieży.
- Jest problem. Smok tarasuje nam drogę powrotną - trzeźwo zauważyła Van.
- Mamy okno, jest dobrze! - Grabarz zerknęła na wąski otwór.
- Wysoko jak jasna cholera...
- Na to nie patrz! - wysoka wojowniczka uśmiechnęła się, wyciągając z zanadrza dłuuuugą, grubą linę. Zamocowała ją solidnie, sprawdziła, czy dobrze trzyma i zaprosiła drużynę gestem do zejścia na dół.
- Frey, pójdziesz pierwsza, za tobą Van, później Negaja. Ja zamykam odwrót. Zachowajcie czujność...
Ewakuacja przebiegła dość sprawnie. Dziewczyny co prawda trochę marudziły, że wysoko, że lina szorstka, że to i tamto... W końcu Grabarz z dzikim okrzykiem "KAŁABUNGA!" opuściła się na ziemię i miękko wylądowała obok dziewczyn.
- Jak to dobrze znów być na zewnątrz i nie musieć myśleć o małżeństwie z tym starym, obleśnym królem... - Neg westchnęła, szczęśliwa. - Chociaż trochę szkoda. Miał syna, który jest całkiem ładną dupą...
- Nie marudź, świat jest pełen ładnych dup! - Van i Frey chwyciły Neg za ramiona i pociągnęły ją w stronę pobliskiego lasku. Nic nie zapowiadało, że za chwilę zaczną się kłopoty...
...bowiem zza krzaków wyskoczyła grupa dziwacznie ubranych, uzbrojonych po zęby mężczyzn!
- Stójcie, jeśli wam cnota miła! - zakrzyknął najwyższy, najwyraźniej przywódca.
- Chyba "życie", szefie... - podpowiedział inny.
- Cnota... dobre sobie! Nie macie już czego odbierać! - Grabarz parsknęła śmiechem, dziewczyny zawtórowały, a bandyci wyraźnie się speszyli. Razem zaintonowały piosenkę...
- Bo to były dziwne czaaasy! Drogi wiodły w poooola, w laaaasy! Ale w lasach byli zbóje! Po kolana mieli... - zaśpiew się urwał.
- Chuje?! - dopowiedziała któraś z dziewczyn, patrząc z rozbawieniem na skonsternowanych mężczyzn.
- ... miecze, bo to było średniowiecze! - razem dokończyły piosenkę, wybuchając gromkim śmiechem. Zbójcy od siedmiu boleści popatrzyły na Amazonki.
- Czy to była jakaś aluzja?- spytał jeden z nich, trzymając się za swój czuły punkt. Gryz spiorunowała ich wzrokiem. Vanna przygotowywała już mowę na temat napadów i obrony przeciwko nim, całe BHP i inne.
- Spierdalać!- warknęła szefowa, podchodząc do ich przywódcy i kopiąc go jak najmocniej w dupę. Odleciał on wysoko do góry, lądując w wodzie.- A wy, co?! Jazda za nim!!!
- Taak jest!- odpowiedzieli biegnąc, co sił w nogach, potykając się. Dziewczyny, któryś raz z rzędu wybuchły śmiechem.
- Kto idzie do McDonalda? Ja stawiam.- zaproponowała Neg, kiwnęły głowami. I ruszył prowadzone przez księżniczkę.
- Nie wiedziałam, że w średniowieczu były McDonaldy- powiedziała Van, sylwetki Amazonek majaczyły na horyzoncie, idąc w stronę słońca, a może raczej McDonalda.
„ Gromki ratunek Księżniczki osławił wszystkie cztery Rycerki. Rozświetlając im przyszłość. Tak oto skończyła się era średniowiecza, a zaczęła inna epoka- Amazońska, która trwał po nasze czasy.”
[ [Fragment z kronik Vanny pustelniczki, spisującej dzieje
Amazonek]
Owe opowiadanie spisały:
Serówny i rycerki: Grabarz, Freya(Freja), Vanna.
Podporą dla nas była Gusia <3
Życzymy Ci:
Abyś sto lat życia przeżyła,
Wiele drinków wypiła.
Mało leżała pod stołem,
Będąc dzikim aniołem.
Mądra wiecznie była,
Zawsze się myła.
Przyjazna, uparta.
Nigdy kijem poparta.
Kochająca, radosna.
Po prostu-beztroska!
( Wybacz, że takie głupie, ale ja pisałam ( Vanna) ^^”)
Ostatnio zmieniony przez Freya dnia Sob 19:50, 15 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Van
Legendarny Sannin
Dołączył: 17 Sty 2008
Posty: 3193
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:51, 15 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ha, xD
A ja muszę podziękować Gryzkowi i Freji za pomoc w zrealizowaniu fabuły xDD
Którą w wannie wczoraj wymyśliłam xD
I jeszcze raz Sto lat Neg <3
<3
|
|
Powrót do góry |
|
|
Negai
Legendarny Sannin
Dołączył: 22 Sty 2008
Posty: 2450
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:29, 15 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Kochaaam waaaas! Uwieeelbiaaaaam! T____T
Wzruszyłam się, kurwa jasna ...
Jesteście niesamowite! <3 Nigdy nie dostałam tak zajebistego prezentu jak ten!
Ostatnio zmieniony przez Negai dnia Sob 22:39, 15 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ryżuś
Rdzeń ANBU
Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 1471
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z czarnej dupy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:34, 15 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ale fajowe!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|