Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Z][M] Porządek w nieporządku.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Nasza twórczość.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:56, 21 Gru 2009    Temat postu: [Z][M] Porządek w nieporządku.

Miałam to oznaczyć jako romans.
Coś "innego" niż pisałam dotychczas i aż ciężko uwierzyć, że ma aż 3,5 strony długości. Jakieś krótkie mi się wydaje.
***
Zmięła w ustach kolejne, cisnące jej się na usta przekleństwo i z krzywym uśmiechem przeczesała szczotką włosy, mając szczerą nadzieję, że nie wygląda teraz nawet w połowie tak źle, jak się czuła. Miała powody, by przypuszczać, że jej pierwszy w osiemnastoletnim życiu bal zakończy się bez zbytnich fajerwerków i będzie największą pomyłką jej życia, zaraz po partnerze w postaci Remusa Lupina. Owszem, dobrego kumpla i kompana w bibliotece, ale ogółem zbyt gryfońskiego jak na jej krukońskie serduszko. Nie, żeby była jakaś szczególnie wymagająca w stosunku do swojego partnera, ale ona i Remmy zaprosili się nawzajem, bo nie mieli tyle śmiałości, by poprosić o to osoby, które naprawdę im się podobały. W wypadku Grace lepszym określeniem byłoby fascynowały, ale meritum pozostawało to samo.
-Grace, spóźnimy się- jęknęła Alice, która od dłuższego czasu przesiadywała przed lustrem i usiłowała dojść do ładu z burzą rudych loków, które wpadały jej do oczu i zamiast dać się grzecznie spiąć, uciekały ze splotów koka.
-Frank i Remus się nie obrażą- stwierdziła enigmatycznie Grace, odkładając szczotkę i zaglądając przyjaciółce przez ramię, by ocenić straty jakich wątpliwej jakości zabieg spowodował na jej głowie. Nie było najgorzej. Sięgające uszu, kasztanowe loczki wyglądały całkiem porządnie. Musiała przyznać, że bez tych kretyńskich okularów, których wcale nie musiała nosić, wyglądała całkiem nieźle.
-Chyba masz rację...- mruknęła, kolejny raz machając różdżką i nakładając entą warstwę Ulizanej na włosy- Właściwie...- zamyśliła się, utkwiwszy wzrok w odbiciu nadal stojącej za nią koleżanki- Dlaczego idziesz z Remusem?
-Cóż- odchrząknęła niezbyt profesjonalnie, zapominając w jakim domu się znajduje i z jakich cnót słyną jego mieszkańcy- Uznaliśmy, że to najlepsze wyjście.
-Tak?- zapytała z po wątpieniem, a widząc skonsternowany wyraz twarzy Grace, uśmiechnęła się triumfująco- Wiedziałam!- dodała z satysfakcją.
-Niby co?- burknęła, wygładzając nieistniejące fałdy na prostej, błękitnej sukni.
-Że on ci się wcale nie podoba- powiedziała, odwracając się do niej- I tak naprawdę chcesz iść z kimś innym.
-Dziesięć punktów dla Ravenclawu za druzgocącą spostrzegawczość- sarknęła, czując jak jej policzki oblewa purpurowy rumieniec.
-I pięćdziesiąt od za objawy kretynizmu wtórnego- wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
-Kretynizmu wtórnego?- zachichotała, czując przychodzące powoli rozluźnienie. Może nie będzie tak źle.

I kogo ona usiłowała oszukać? Było źle, tragicznie i gorzej być już chyba nie mogło. Nie tylko nie przyszedł sam, ale wziął tą flądrę Parkinson, która wieszała mu się na ramieniu jak ozdóbka choinkowa i uśmiechała promiennie do każdej napotkanej dziewczyny. Jakby uważała, że to taki cholerny zaszczyt pojawić się u boku pierwszego od stu trzydziestu lat stypendysty Londyńskiej Akademii Alchemicznej. Też coś. To nie było wcale nic ważnego, prawda? Przecież dla Grace Foley zupełnie nie liczyły się osiągnięcia, prawda? I przecież on sam też się nie liczył. W ogóle, zupełnie i całkowicie.
-I kogo usiłujesz oszukać, Foley?- mruknęła gorzko, sącząc poncz z kieliszka. Stała oparta o jeden ze stołów i zastanawiała się, co sobie wyobrażała schodząc dziś z wieży Ravenclawu do Wielkiej Sali. Na dodatek wystrojona jak laleczka w durną sukienkę wysłaną poczta przez mamę. Oczywiście. Kiedy do niej pisała, była pewna, że będzie towarzyszył jej kto inny. Na liście kandydatów znajdowało się tylko jedno nazwisko i na pewno nie brzmiało ono Lupin, bo Remus wpatrywał się właśnie w wirującą na parkiecie Susan Bradley z Gryffindoru, której po mistrzowsku partnerował Gregory Bones, również Gryfon.
Cud i miód. Szkoda, że profesor McGonagall wyperswadowała dyrektorowi pojawienie się czegoś mocniejszego na stołach dzisiejszego wieczoru, bo Grace odczuwała wewnętrzną potrzebę natychmiastowego upodlenia się. Nawet kosztem własnej godności.
-Wszystko w porządku?
Och, zapomniała jeszcze o cholernej Alice i jej cholernym Franku, którzy tak wyśmienicie się bawili, zakochani w sobie po uszy i uśmiechnięci od ucha do ucha. Przy każdej zmianie piosenki podchodzili do niej i pytali, czy wszystko w porządku. Longbottom oferował nawet taniec, ale gdy zgasiła jego zapał niezbyt uprzejmą prośbą, by się odwalił, ostatecznie zrezygnował i milczał.
-Tak. Już o to pytałaś- fuknęła, odwracając się do przyjaciółki plecami i nalewając sobie trochę miodu pitnego- Przez ostatnie pięć minut niewiele się zmieniło, więc po co pytasz?
-Bo się martwię- odparła, kładąc jej dłoń na ramieniu- Może jednak spróbujesz...
-Pogadać, tak?- warknęła, ostatecznie tracąc panowanie nad sobą- Żeby usłyszeć kpiące "Czego chcesz, Foley?", a może mam zrobić z siebie jeszcze większą idiotkę i rzucić mu się na szyję z donośnym "Kocham cię"? Dziękuję, postoję.
Ruda dłuższą chwilę milczała. Odrobina bólu i zrozumienie przemknęły po jej rumianej twarzy.
-Jak chcesz- wzruszyła ramionami, zabierając jej kieliszek i duszkiem go opróżniając- Tylko później nie żałuj- po czym zniknęła równie szybko, jak się pojawiła, sprężystym krokiem podchodząc do Franka.
-Uwierz lub nie, ale już żałuję- odstawiła puste naczynie na stół i wyszła.
Na Błoniach było chłodno pomimo trwającego od dwóch tygodni lata. Słońce już dawno zdążyło zajść, a otaczająca ją ciemność była w pewnym sensie kojąca. Srebrny sierp księżyca rzucał blade refleksy na jezioro, którego powierzchnia lekko falowała. Grace skrzywiła się lekko, widząc wynurzające się ponad powierzchnię macki Wielkiej Kałamarnicy. Nigdy nie lubiła jej obserwować, tak samo jak nie przepadała za zajęciami z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami czy Zielarstwa. Dla jej analitycznego i na wskroś logicznego umysłu coś tak abstrakcyjnego jak okres wegetacyjny mandragory czy przyjaźń z jednorożcami było po prostu idiotyczne. Bardziej niż wykłady profesor Grubbly-Plank przemawiały do niej numerologiczne teorie profesora Vectora. Prawda była taka, że dysponowała zerowym podejściem do tak zwanej magii delikatnej i ciągle łapała się na tym, że zamiast nauczycieli słuchać, patrzy na nich niewidzącym spojrzeniem. Najczęściej jednak jej wzrok uciekał w róg klasy, gdzie siedział on i była tym tak zawstydzona, że musiał minąć rok nim podzieliła się swoimi uczuciami z Alice, którą traktowała przecież jak siostrę.
Westchnęła ciężko, siadając na kamiennych schodach i wdychając chłodne, letnie powietrze.

Jakiś czas wcześniej.
Trwały zajęcia rozszerzonych Eliksirów, profesor Slughorn krążył pomiędzy stołami i uśmiechał się spod smolistych, sumiastych wąsów, a ona znów nie skupiała swojej uwagi na tym, na czym powinna, czyli siekaniu imbiru w równe plasterki, bo jej partner na dzisiejszych zajęciach w chamski sposób ją rozpraszał. Zapewne nieświadomie, ale jednak. Powinna umieć się opanować, przecież to nie był pierwszy raz, kiedy razem pracowali! Przed siódmą klasą doświadczyła tej - wtedy wątpliwej - przyjemności. Zachowywała się normalnie, jak na nią. Warczała, odpierała jego słowne ataki i potrafiła wykonywać poprawnie eliksiry, których w normalnych, mniej stresogennych warunkach nigdy nie udałoby się jej uwarzyć, a teraz co? Jak jakaś zadurzona pierwszoroczna co chwila na niego zerkała i z przyjemnością wciągała powietrze, w którym wyczuwało się intensywny zapach goździków i jego skóry. Cholera, pachnienie w taki perwersyjny sposób powinno być zabronione ministerialnym dekretem!
-Foley, mogę wiedzieć, co ty właściwie odstawiasz?- warknął cicho, delikatnie zabierając z jej ręki nożyk. Dopiero teraz zauważyła, że od jakiegoś czasu nie ukroiła ani plasterka, a dłoń dziwnie ją piecze- Słowo daję, wam się z wiekiem gorzej robi...- burknął, obrzucając ją niezbyt przychylnym spojrzeniem i szybko kończąc za nią pracę. Wrzucił imbir do kociołka, zamieszał dwanaście razy w lewo i raz w prawo, zmniejszył ogień i krytycznie przyjrzał się bulgoczącemu spokojnie wywarowi.
-Nic ci nie jest?- przyjrzał jej się sceptycznie. Pokręciła przecząco głową, czując, że się czerwieni. Brawa, Foley. W konkursie "Jak zrobić z siebie kretynkę w pięć minut?" z pewnością zdobyłabyś złoty medal.
-Och, jak zwykle idealny!- Slughorn poklepał go po ramieniu i zerknął na nią badawczo- Zaprowadź pannę Foley do pani Pomfrey.
-Oczywiście, profesorze.
Machinalnie zebrała książki, wrzucając je niedbale do torby i dała się prowadzić. Nie za bardzo wiedziała, co się z nią dzieje, ale jedno było pewne - związek z idącym obok niej Księciem Eliksirów miało minimalny.
-Wyglądasz jak śmierć- uśmiechnął się kpiąco. Puściła komentarz mimo uszy, przetrząsając listę powodów swojego dziwnego, słabego samopoczucia. Z przerażeniem zauważyła, że niezbyt pamięta, czy ostatnio coś porządnego zjadła. Owszem, siedziała z Alice w Wielkiej Sali i coś dziubała, ale zazwyczaj po prostu wypijała szklankę soku i szła na kolejne zajęcia.
Musiała to powiedzieć na głos, bo przez chwilę przypatrywał jej się z tym swoim zagadkowym wyrazem twarzy.
-To wyjaśnia, dlaczego sprawiasz wrażenie gorsze niż zazwyczaj- skrzywił się nieznacznie- Zaraz zemdlejesz- bardziej stwierdził, niż zapytał, otaczając ją ramieniem i przyspieszając.
Nie wiedziała, co stało się później, ale obudziła się w pościeli dziwnie ociężała i słabsza, niż mogła sobie kiedykolwiek wyobrażać.
-Jednak żyjesz, jaka szkoda- zerknęła w lewo i skrzywiła się wewnętrznie, dostrzegając ten wyjątkowo nieprzyjemny grymas na jego twarzy.
-Co ty tu robisz?- wychrypiała, podnosząc się na poduszkach do pozycji pół leżącej. Już i tak mała, szczuplutka i niezbyt silna, teraz odnosiła nieprzyjemne wrażenie, że siły ciążenia działają przeciw niej.
-Ślimak kazał mi z tobą siedzieć, Foley.
-Grace.
-Co "Grace"?
-Tak mam na imię- uśmiechnęła się lekko- Więc mów mi Grace.
-Wybacz, Foley, ale nie mam takiego zamiaru- odwzajemnił uśmiech, zabrał swoje rzeczy z łóżka i wstał- Cześć.
Nim zdążyła się odezwać i zapytać o to, czego tak desperacko pragnęła do tygodni, jego już nie było.
-Brawo, Foley... Kolejny złoty medal!- fuknęła, zaciskając dłonie w pięści- Dla najmniej utalentowanej flirciary tego stulecia...

Parsknęła śmiechem. To było żałosne. Usiłowała przegadać Mistrza Słownych Utarczek i jakoś w między czasie zapytać go, czy nie poszedłby z nią na ten bal, bo przecież został już tylko miesiąc. Nie wiedziała, co sobie wtedy wyobrażała, ale na pewno nie miało to wielkiego związku z rzeczywistością. Później nie było nawet okazji, by z nim porozmawiać. Przyszły egzaminy, była jakaś afera wokół Huncwotów, którzy na zakończenie szkoły prezentowali ogrom swej elokwencji i głęboko skrywanego geniuszu, uprzykrzając życie wszystkim mieszkańcom Hogwartu. Wliczając w to duchy, skrzaty, a nawet szczury zamieszkujące nieużywane części lochów.
Grace machnęła ręką i zaprosiła Remusa, który do dnia przed samym balem, nie wiedział, z kim idzie. Z własnej głupoty, durnych marzeń i przez nie, siedziała teraz na schodach i odmrażała sobie tyłek.
-Głupia.
Wstała, otrzepała sukienkę i wróciła do środka z mocnym zamiarem przeżycia tego wieczoru do końca i szybkiego o nim zapomnieniu.
Dość niespodziewanie ktoś złapał ją za nadgarstek i wciągnął do pustego schowka. Z powodu małej przestrzeni została przyciśnięta do czyjegoś ciepłego ciała, a jej twarz owiał przyjemny zapach przypraw korzennych.
Cholera, cholera, cholera! Nie teraz, tylko nie teraz. Co on wyprawiał? Akurat, gdy powzięła takie ważne postanowienie! Szlag by to jasny trafił.
-Grace..- zabrzmiało cicho i jedwabiście tuż przy jej uchu. Jego oddech owiał jej szyję, wzdłuż kręgosłupa przeszedł przyjemny dreszcz. O Merlinie Miłosierny!
-T-Tak?- wyjąkała, niezdolna do ułożenia jakiegoś składnego zdania.
-Ech, ptaszyno- zacmokał z dezaprobatą- Czyżby zwierzątko, z którym przyszłaś zrobiło ci krzywdę?
-N-Nie.
-A to szkoda...- jego dłoń spoczęła na jej talii. Nie rozumiejąc, o co może mu chodzić, odszukała w ciemności jego spojrzenie. Ciemne oczy zdawały się płonąć.
-N-Nie rozumiem...
-Byłoby się za co mścić- zaśmiał się gardłowo, a Grace nie jasno spostrzegła, że gdyby jej nie trzymał, z pewnością by upadła, bo nogi odmawiały jej należytego posłuszeństwa- Wszystko więc w porządku?
Odsunął się do niej nagle, a ona poczuła się jak idiotka. Oszukał ją, gad oślizgły! Wykorzystał i się z niej nabija! Nagle wezbrała w niej wściekłość. Nie pozwoli się tak traktować! Podoba jej się, nawet bardzo i nie ma prawa - nawet najmniejszego - tego wykorzystywać.
-Słuchaj no, ty... ty zadufany w sobie mistrzu!- warknęła groźnie, akcentując ostatnie słowo jak najgorszą obelgę, wbijając palec w jego klatkę piersiową. Skubaniec był od niej wyższy o ponad głowę- To, że... że... że cię lubię, nie upoważnia cię do traktowania mnie w ten sposób! Co ty sobie wyobrażasz? Wciągasz mnie do jakiejś klitki, chuchasz w twarz i cały w żmijach nagle się odsuwasz! Nie rób ze mnie idiotki i albo mnie pocałuj, albo się wynoś!
Zapadła cisza, a Grace Foley w iście żałobnym nastroju czekała na trzask drzwi lub śmiech, jednak nic takiego się nie stało. Zamiast tego została ostrożnie, jakby z wahaniem, przyciągnięta. Ułamek sekundy później jego usta znalazły się na jej i miała świadomość, że właśnie wpadła. Jak śliwka w kompot. Ostatecznie i definitywnie. Miał chłodne, wąskie wargi. Całował ją delikatnie, niepewnie, lecz gdy odpowiedziała, porzucił konwenanse i wrażliwość.
Jego usta smakowały wiśniowym ponczem i alkoholem. W środku były przyjemnie ciepłe i wilgotne. Lekko ssał jej dolną wargę, by po chwili złagodzić uczucie pieczenia językiem. Czuła, że jak na jej osiemnastoletnie i nie obfitujące w doświadczenia seksualne, życie to był najlepszy pierwszy pocałunek, jaki mogła sobie wyobrazić.
Odsunęli się od siebie, ciężko oddychając.
-Cóż, czyli mnie lubisz...- stwierdził cicho, opierając głowę na jej ramieniu. Zanurzyła palce drżących dłoni w jego włosach.
-Czyli się lubię- potwierdziła, delektując się nadal wyraźnym smakiem jego ust.
-Dość, można by rzec, namiętnie- w jego głosie usłyszała rozbawienie i uśmiechnęła się pod nosem.
-Nawet bardzo- złożyła kilka nieśmiałych pocałunków wzdłuż linii jego kości policzkowych.
-To dość... niespodziewane- stwierdził po dłuższej chwili, oddychając szybciej i z trudem panując nad swoim głosem- Jestem trudnym, brzydkim, wrednym facetem. Nie lubię... mówić. O czymkolwiek. Łatwo się denerwuję i jestem zaborczy...- zawiesił na chwilę głos- Jesteś pewna, że chcesz kogoś takiego, Grace?
-Severusie Snape, mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś strasznym idiotą?- zachichotała, czując jak się spina- Nie wiem dlaczego, ale chcę właśnie ciebie. Jest wojna, wszystko się wali, a ty jesteś silny, stateczny, pełen równowagi wbrew pozorom. Potrzebuję twojej siły w tym nieporządku...
-Mojej siły?- zakpił- Cóż, chyba polega pani na marzeniach, panno Foley.
-Albo na rzeczywistości, z której nie zdaje sobie pan sprawy, panie Snape.
-Amor ordinem nescit, Grace- wyszeptał, całując jej szyję.
-Wiem...- cichy jęk wydobywa się z jej ust.

Nie wie, dlaczego tego chce i po co to wszystko. Przecież wie, że Severus wcale nie jest dla niej odpowiedni, że w jakimś sensie jest zły, ale mimo to chce tylko jego. Wzdycha pod wpływem jego dotyku i ostatnią rzeczą, jaką jest w stanie wyartykułować, jest, że przecież miłość zawsze jest bez sensu.


Ostatnio zmieniony przez GaGa dnia Wto 18:58, 22 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:23, 22 Gru 2009    Temat postu:

Okeeeeej... Wpadłam i czytam, bo widzę, że potterowe. *.*

Cytat:
będzie największą pomyłką jej życia, zaraz po partnerze w postaci Remusa Lupina

Primo: no normalnie się oburzyłam. Użycie słów 'pomyłka' i 'Remus' w jednym zdaniu jest niedopuszczalne, no! xDDD Ale to tylko takie moje odczucie, zresztą wiem, to nie fick o nim, czego ja oczekuję po fance Severa. xD

Kilka literówek:
Cytat:
szczególnie wymagająca w stosunkowo do swojego partnera

"w stosunku" zapewne. ^^
Cytat:
spotów koka

"splotów".
Cytat:
jest bez sensem

Razem, razem!
Było jeszcze parę, ale szczerze mówiąc, to nie chce mi się ich wszystkich wypisywać. xD

Hm... Cóż mam powiedzieć. O, chciałam Ci jeszcze zwrócić uwagę, że o wiele lepiej wygląda, kiedy jednak robisz odstęp przed i po myślnikach. Myślę, że nawet można by to uznać jako błąd, ale... No, od strony technicznej jeszcze jedno - te ostatnie zdania. Nie pasuje mi tam to, że piszesz nagle w czasie teraźniejszym. Znaczy się wiem, ze chciałaś jakoś tak to zaakcentować, to, że coś się tam dzieje, ale to nie pasuje, nie po całości w czasie przeszłym.

A ogól? Podoba mi się. Wciągnęło mnie, przeczytałam szybko, bez większych problemów. Jakaś akcja jest, no i w końcu to Hogwart, jak mogłoby mi się nie podobać. ^^
Sama fabuła też jest fajna, taka typowo miniaturkowa. Trochę zaskoczyło mnie to, że Severus tak nagle wziął ją do tego schowka, ale widocznie dziewczyna jakoś na niego oddziaływała... *szczerzy się*
Więcej takich, prze pani! Szkoda, że to tylko jedna część. ^^


Ostatnio zmieniony przez Fushigi dnia Wto 13:25, 22 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:41, 22 Gru 2009    Temat postu:

Będzie jeszcze coś o Grace. Jakoś ją polubiłam. Może nawet coś dłuższego, taka alternatywa, ale to się pomyśli.

Wiesz co, Fuś? Jakby ci się chciało, to mogłabyś mi zrobic korektę? Tak ładnie? *_*

A Remusa ja uwielbiam. Tyle, że Grace się nim nie interesuje w ten sposób. Jest tylko przyjacielem. ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:45, 22 Gru 2009    Temat postu:

Severus, co?

*wzdycha*
Wiesz, kotku, trafiłaś w dziesiatkę. Bo właśnie łażę po mirriel i szukam ff o Severusie...
Także, jak dla mnie pora idealna.

Dobra. *strzela palcami*
Literówki, oj tak, były. Ale się nie czepiam, bo mam ich zawsze mnóstwo.
Fabuła jak fabuła, taki epizodzik.
Ale Severusss... kocham cie ty niebieskooka istoto! Jesteś genialna. Cudowne oddanie charakteru Mistrza. Łiiii...
Mam ostatnio mini fazę na Snape'a. To głównie zasługa mojej siostry i tego, ze łazi w kółko mrucząc pod nosem "Snape, Snape, Severus Snape..."
Mniejsza.
Jak już zauważyła Usia, Hogwart jest nie może się nie podobać.
Syriusza, co prawda nie ma, no ale jest boski Mistrz, więc przeboleję.

Ogólnie rzecz ujmując chcę więcej. Dawno nie czytałam nic twojego, a uwielbiam twój styl.

Alternatywa *__*
Salazarze! Kocham alternatywy! *kręci się w kółko* Są takie... alternatywne! (Nie ma co, elokwencja Miś...)
Tak więc, reasumując. Piiiiiiiiiisz.

I musimy wiecej gadać na gg. Kocham moje mini pogawędki z Severem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:58, 23 Gru 2009    Temat postu:

Wiesz, Nam, on ich raczej nie kocha. Ale jest ogółem mało rzeczy, które on kocha, więc się nie przejmuj. Świeżo upieczona pani Snape wie, co mówi - zaiste!
Za to ja pogawędki z tobą uwielbiam. xD

Teraz skrobię coś o Salazarze, ale Grace Foley - jak pisałam wcześniej - nie opuszczę i na pewno coś z nią jeszcze powstanie, możliwe, że właśnie alternatywa.
Raczej w okolicach lutego, ale powstanie. Teraz skupiam się bardziej na wspomnianym wyżej Slytherinie i opowiadaniu na bloga (link pod postami), bo kiedyś te 54 rozdziały i epilog muszę napisac, ne? ^^"

No. Severus rulez, mój i w ogóle. <3
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Nasza twórczość. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin